Śledztwo po 71 latach |
Holokaust | |
Białostocki
IPN prowadzi obecnie kilka spraw dotyczących pogromów, za które odpowiedzialni
są Polacy – Agnieszka Domanowska na łamach „Gazety Wyborczej” przedstawia
szczegóły pogromu Żydówek w Bzurach z lipca 1941 r.
W 1941
r. z getta w Szczuczynie (woj. podlaskie, ok. 60 km na północ od Łomży)
przewieziono do Bzur ok. 20 Żydówek, gdzie pracowały w ogrodzie warzywnym w
tamtejszym majątku. Po ukończeniu prac zostały brutalnie zamordowane przez
miejscowych mężczyzn: „kobiety były bite metalowymi, okutymi wcześniej w kuźni
pałkami, kilka z nich na pewno zostało zgwałconych.
Wszystko działo się nad jamą, którą wcześniej wykopali sprawcy. Po wszystkim ofiary zostały zasypane ziemią” – opowiada prokurator Radosław Ignatiew z białostockiego oddziału IPN, który przez długi czas prowadził śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem. Jak sam przyznaje, bzurski pogrom jest bardzo podobny do tego z Jedwabnego, chociaż był zbrodnią na mniejszą skalę i nie został jeszcze szczegółowo zbadany.
To, co
wiemy, pochodzi z powojennych akt sądowych, jednak – jak pisze Agnieszka
Domanowska – „Niewykluczone, że świadkowie zbrodni jeszcze żyją, być może
opowiadali o niej potomkom, może oni pamiętają”. Tym samym pojawiają się
możliwości ponownego zbadania sprawy, być może pociągnięcia sprawców do
odpowiedzialności. Jak mówi cytowany przez Domanowską prokurator Ignatiew:
„Najbardziej zależy nam na tym, by ustalić wszystkich sprawców tamtych
wydarzeń. I zweryfikować, kto za zbrodnię został już osądzony, a kto nie.
Niektórzy bowiem stanęli przed wymiarem sprawiedliwości, a inni nie”.
Wstępne
rozpoznania w kwestii bzurskiego pogromu poczyniła już historyk Barbara
Engelking, zajmująca się historią gett na terenie Polski. Jak pisze Domanowska,
Engelking „przekopała akta sądowe tej sprawy, dotarła do zeznań świadków z 1948
r. Jest ich kilkanaście”. Wynika z nich, że w pogromie brało udział
przynajmniej sześciu mężczyzn, jednak tylko jeden, Stanisław Zalewski, został
skazany – „najpierw na więzienie, później na karę śmierci, a potem kara została
zamieniona na więzienie”, tłumaczy Engelking. Śledztwo w tej sprawie zostało przeprowadzone w 1950 r. Domanowska cytuje zeznanie skazanego Stanisława Zalewskiego: "Podjechaliśmy tam na rowerach. Wcześniej poszliśmy do majątkowej kuźni i okuliśmy pałki na końcu żelazem, aby lepiej było zabijać. Po godzinie czasu przyjechały z majątku Bzury dwie furmanki drabiniaste, na jednej furmance jechał Krygiel, a na drugiej Modzelewski Henryk. Gdy furmanki przyjechały pod dom, wypędziliśmy Żydówki z piwnicy i kazaliśmy im powsiadać na wóz. Zawieźliśmy je do boczkowskiego lasu, gdzie był wykopany okop. Tam kazaliśmy wszystkim Żydówkom porozbierać się do koszul i majtek. Zaczęliśmy prowadzać po jednej nad okop i tam zabijaliśmy pałkami. Tkacz zabił cztery Żydówki. Jeszcze przed zabiciem pięciu zgwałcili jedną Żydówkę. Po zgwałceniu Żydówki ja wziąłem pałkę drewnianą od Tkacza i sam osobiście zabiłem Żydówkę, uderzając ją pałką trzy razy w głowę, i wpadła do okopu. Z pomordowanych Żydówek otrzymałem pantofle i jedną sukienkę. Trzy dni później do sołtysa przyjechała niemiecka żandarmeria i na jej polecenie pokazałem miejsce mordu. Jeden żandarm zapytał mnie, czym my ich zabijali, ja powiedziałem, że pałkami. Po wypowiedzeniu moim słów zostałem uderzony przez żandarma niemieckiego gumą i powiedział mi, czemu z powrotem nie przyprowadziliście ich do getta. Następnie kazali lepiej zasypać... Myśmy wszyscy należeli do endecji". Jak pisze Domanowska, „Białostocki IPN prowadzi też jeszcze inne sprawy dotyczące pogromu Żydów w Polsce przez Polaków”, m. in. w Radziłowie, gdzie 7 lipca 1941 r. spalono w stodole między 100 a 1000 Żydów, oraz w Wąsoszu, gdzie w nocy 5 lipca 1941 r. zginęło stu kilkudziesięciu Żydów. W obu tych przypadkach mordów dokonali Polacy zainspirowani przez Niemców. Opracowanie: Małgorzata Urszula Fortuna Źródło: Agnieszka Domanowska, Mord Żydówek w Bzurach. IPN po 71 latach wszczyna śledztwo, „Gazeta Wyborcza” , 6 marca 2012 r.. |
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl