Pytanie o to, kto jest Żydem, zawsze wzbudzało na świecie kontrowersje. Zaś odpowiedź na nie nigdy nie była prosta, a granice „bycia Żydem” – ostre. Ostatnio problem ten dotyka jednak wielu tysięcy Izraelczyków.
Urodzenie, przynależność etniczna, przejście na judaizm i praktykowanie religii – wszystko to się liczy, ale wątpliwości i dezorientacja ciągną się przez pokolenia. W Izraelu wątpliwości w tej sprawie wykluczają ćwierć miliona osób z pełnego uczestnictwa. To Żydzi z byłego Związku Sowieckiego, którzy napłynęli do Izraela pod koniec ubiegłego wieku.
Przyjechali sądząc, że są Żydami, ale okazało się – gdy chcieli wziąć ślub lub gdy chodziło o pogrzeb na poświęconej żydowskiej ziemi – że według wyższych rabinów wcale nimi nie są.
Rywka, której rodzina wyemigrowała ze Związku Sowieckiego gdy ona była jeszcze małą dziewczynką, zakochała się w młodym Żydzie i chciała wyjść za niego za mąż. Poszli do synagogi, żeby zorganizować ślub i tam Rywka przeżyła wstrząs, gdy rabin powiedział jej, że nie kwalifikuje się do małżeństwa żydowskiego, bo przypuszczalnie wcale Żydówką nie jest.
„Moja matka była Żydówką, moja babka była Żydówką, moja prababka tak samo. Kim są ci ludzie, żeby decydować, kto jest Żydem, a kto nim nie jest? Czyż Izrael nie jest ojczyzną wszystkich Żydów na świecie?” – denerwuje się Rywka.
Dokładnie taki jest przekaz Izraela do świata, ale wiele osób, które przeniosły się do „swojej ojczyzny”, przekonało się, że wątpliwości do do ich żydowskiego statusu pozostają.
Rywce powiedziano, że musi albo dostarczyć kompletne dowody, że jest Żydówką – w tym fotografie prababki – albo też przejść pełną konwersję zanim poślubi Żyda.
Pełna konwersja oznacza półtora roku życia jako ortodoksyjny wyznawca judaizmu.
Dla Rywki oznaczałoby to, że może jeść tylko koszerne pożywienie, ubierać się skromnie, w pełni przestrzegać szabatu – to znaczy nie podróżować, nie pracować w szabat, nie dotykać pióra czy ołówka, a nawet nie używać elektryczności.
Podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej partia Israel Beiteinu, która zdobyła poparcie wielu sowieckich emigrantów, obiecała swojemu elektoratowi, że rozwiąże problem konwersji. Deputowany tej partii David Rotem pracuje nad ustawą, która zezwoli rabinom niższej rangi na aprobowanie konwersji. Rotem twierdzi, że to ułatwi procedury konwersji.
„Mamy problem z około 400 tysiącami ludzi, którzy przyjechali do Izraela, a którzy zgodnie z żydowskim prawem nie są Żydami” – mówi deputowany. „Są obywatelami państwa Izrael, wstępują do armii, mają swój wkład w gospodarkę kraju. Staram się ułatwić im konwersję na judaizm”. Partia Israel Beiteinu jest członkiem koalicji rządzącej i spodziewa się, że w przeprowadzeniu ustawy w Knesecie uzyska pomoc ze strony partii ultra-ortodoksyjnych, z którymi współpracuje. Stawiają one warunek, żeby ostateczne słowo w kwestii konwersji miał rabinat, najwyższy organ ortodoksyjnego judaizmu w Izraelu.
Jeśli ustawa przejdzie, po raz pierwszy władza określania, kto jest Żydem, a kto nie, znajdzie się w rękach starszyzny rabinackiej Izraela. Rabinat jest oczywiście zachwycony taką perspektywą, a Shear Yashuv Cohen, naczelny rabin Hajfy, a zarazem jedna z najważniejszych postaci życia religijnego w kraju uważa, że faktyczną władzę decydowania o tym zawsze mieli ortodoksyjni rabini.
To przeraża ogromną i wpływową diasporę żydowską, zwłaszcza Żydów żyjących w USA, którzy stanowią połowę ludności żydowskiej całego świata. Według nich skutki tej ustawy będą nieprzewidywalne. Wszystkie żydowskie śluby, narodziny, pogrzeby, prawo do określania, kto jest Żydem – wszystko to znajdzie się w rękach małej grupki ultraortodoksyjnych rabinów izraelskich.
Rabini w diasporze za jednym pociągnięciem pióra stracą całą swoją religijną władzę.
Jerry Silverman, przewodniczący Federacji Żydowskiej, która reprezentuje Żydów amerykańskich, mówi: „Ta ustawa bardzo, bardzo głęboko nas podzieli; ona przekracza granicę. To jest coś, na co nie możemy – i nie będziemy – patrzeć obojętnie”.
Zarówno jego organizacja, jak i wiele innych w USA gwałtownie lobbują w izraelskim rządzie, ostrzegając przed skutkami, które może mieć projektowana ustawa. Premier Benjamin Netanjahu powiedział, że jest jej przeciwny i będzie się starał ją zablokować, ale jest uzależniony od poparcia rządu przez partię Izrael Beiteinu.
Silverman zaś powiada, że kiedy Żydzi byli prześladowani, wspierali ich Żydzi z całego świata, bez względu na to, czy byli ortodoksyjni, czy nie. Kiedy Izrael potrzebuje wsparcia, ostatnią rzeczą, której mógłby chcieć, to zrażanie do siebie swoich przyjaciół. „To nie jest czas siedzenia w kącie, szczególnie dla nas, w Stanach Zjednoczonych. Chcemy bezwzględnie wspierać Izrael, ale ustawa tego rodzaju spowoduje prawdziwy, głęboki podział” – podkreśla Jerry Silverman.
/BBC NEWS/
Tłumaczenie i opracowanie: Anna Pawlikowska
/za: FZCHM/
Źródło: Adam Mynott, Row rages over defining who is a Jew, „BBC News” , 20 July 2010.
|