Jerzy Pietrukaniec o tym, że jest Żydem dowiedział się
dopiero po śmierci przybranych rodziców w Urzędzie Stanu Cywilnego. Anna i
Stanisław przygarnęli go do swojego domu, gdy był niemowlęciem. 26 czerwca w
Żydowskim Muzeum Galicja odebrał w ich imieniu medal Sprawiedliwych wśród
Narodów Świata. Jeden z ośmiu przyznanych tego dnia przez Ambasadę Izraela.
Polscy Sprawiedliwi stanowią największą grupę w całej
Europie. - Do tej pory przyznaliśmy w imieniu Instytutu Yad Vashem około 6400 medali
Polakom. W całej Europie takich ludzi jest 23 tysiące - mówił podczas
uroczystości ambasador Izraela, Zvi Rav-Ner. - To zdecydowanie największa
grupa. Cieszę się również, że na tej uroczystości gościmy tych, którzy zostali
uratowani. Od początku operacji Barbarossa, czyli inwazji Niemiec na ZSRR,
minęło już 70 lat. Wtedy to rozpoczęła się Zagłada i Aktion Reinhardt.
Ambasador podkreślał, że takie uroczystości są ważne nie tylko dla Żydów,
którzy zostali uratowani, ale również dla wszystkich Polaków. - Kilkadziesiąt
lat po tej wojnie świat wciąż powinien o tym, co się wydarzyło pamiętać. Są
tacy, którzy mówią, że Holocaust się nie wydarzył. Należą do nich nawet
prezydenci niektórych krajów. Honorując dziś tych niezwykłych ludzi mamy
nadzieję, że takie rzeczy nie wydarzą się już nigdy w przyszłości. Sprawiedliwi
wśród Narodów Świata to ludzie skromni, a przecież za to, czego dokonali
groziła im kara śmierci. Dziś każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie na
pytanie, czy my bylibyśmy w stanie tak postąpić. To jest wielkie bohaterstwo.
Kto ratuje jedno życie, jakby świat cały ratował. Każda z tych uratowanych osób
miała później dzieci, wnuki, prawnuki. Sprawiedliwi uratowali więc całe
rodziny; uratowali ludzkość w najciemniejszych czasach naszej historii. Byli
ludzcy, gdy dokoła zabrakło człowieczeństwa. Jeżeli tacy ludzie istnieją,
możemy mieć nadzieję na lepszy świat. Pamiętają o nich nie tylko rodziny
uratowanych, ale my wszyscy, cały naród żydowski, będziemy o nich pamiętać.
Medale i dyplomy honorowe przyznano Aleksandrze Dąmbskiej Rudeckiej oraz Marii
i Marcinowi Brykczyńskim; Annie i Stanisławowi Jaje; Annie Kaczorowskiej, Marii
Płatek oraz Annie i Piotrowi Madej; Janinie Lembas; Eufrozynie i Edwardowi
Miklas; Zofii Pagos i jej bratu Stanisławowi Pagos; Annie i Stanisławowi
Pietrukaniec; Zofii i Wojciechowi Rudnikom oraz ich synowi Tadeuszowi.
Historie wszystkich tych ludzi są niezwykłe. Profesor Eleazar Shafrir w czasie
okupacji stracił rodziców i trafił do obozu w Płaszowie. Uciekł stamtąd dzięki
pomocy Anny Kaczorowskiej, Marii Płatek oraz Anny i Piotra Madej. Po wojnie
próbował odnaleźć rodziny swoich wybawców, jednak nie mógł nawet przyjechać do
rodzinnego Krakowa, ponieważ odmawiano mu wizy. Udało się dopiero pod koniec
lat 80. Jednak żadna z osób, które go uratowały już nie żyła. Dopiero niedawno
udało się odnaleźć wnuka państwa Płatków.
Wszystkie osoby odznaczone podczas uroczystości już nie żyją, a medale i
dyplomy w ich imieniu odbierały ich dzieci, wnuki lub prawnuki. Każda z tych
historii jest wyjątkowa i zasługuje na upamiętnienie.
Tekst i Foto: Katarzyna Markusz
|