29 kwietnia w Żydowskim Muzeum Galicja wręczono kolejne
medale Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Zostały one przyznane pośmiertnie
Stanisławowi Faliszewskiemu, Jadwidze Goetel, Marii Stokłosie, Jadwidze
Szkilnik i Helenie Sokalskiej. W ich imieniu medale odebrali krewni.
Odznaczenie Stanisława Faliszewskiego było możliwe dzięki
zachowanym w archiwum Instytutu Yad Vashem wspomnieniom Ilany Ben Israel, która
urodziła się w 1929 r. we Lwowie jako Helena Tennenbaum.
Przed wielką akcją likwidacyjną lwowskiego getta w sierpniu
1942 r. zrozpaczeni rodzice Helenki postanowili za wszelką cenę ratować swoją
jedyną, ukochaną córkę. Nawiązali kontakt ze swoją dawną znajomą, Zuzanną
Łozińską - aktorką i dyrektorką teatru w Stanisławowie. Poproszona o pomoc
zgodziła się przyjąć dziewczynkę do domu.
Na przyjęcie dziecka zgodził się również jej ówczesny
partner Stanisław Faliszewski, przed wojną wieloletni kierownik zespołu
baletowego przy Teatrze Wielkim we Lwowie. Nie była to łatwa i oczywista
decyzja. Ze względu na bardzo semicki wygląd dziewczynka wymagała stałego
ukrywania, a ponadto warunki bytowe pary były bardzo trudne. Mieszkali bowiem w
jednym pokoju razem ze sparaliżowaną i wymagającą stałej opieki babcią, a drugi
pokój zamieszkiwała siostra Zuzanny z mężem i dwójką dzieci. Mimo strachu i
niewygody ostatecznie postanowiono przygarnąć dziewczynkę, nie żądając w zamian
żadnej rekompensaty.
W nocy Halinka spała na składanym materacu pod stołem, a w
dzień ukrywała się w specjalnej kryjówce. Wszyscy domownicy traktowali ją ze
zrozumieniem i czułością, lecz szczególnie troszczył się o nią Stanisław
Faliszewski. Traktował ją niczym własną córkę i dbał o wszystkie jej potrzeby.
Helenka szczęśliwie doczekała wyzwolenia, lecz niestety
wojny nie przeżył nikt z jej najbliższej rodziny. Kilka lat później opuściła
Polskę i wraz z dalszymi krewnymi wyemigrowała do Palestyny, skąd utrzymywała
kontakt ze swoją wybawczynią. Na jej wniosek Instytut Yad Vashem w 1968 r.
odznaczył Zuzannę Łozińską. W 2008 r. Ilana Ben Israel zwróciła się z prośba o
uhonorowanie również Stanisława Faliszewskiego.
JADWIGA GOETEL
Wojenna historia Róży i Mariana Reibscheidów oraz ich syna
Mariana to opowieść o strachu, walce o przetrwanie, tułaczce i niepewności jutra.
To również opowieść o spotkanych na ich drodze ludziach wielkiego serca i
odwagi.
Pochodzący z Krakowa Reibscheidowie na początku
hitlerowskiej okupacji przenieśli się do pobliskich Wawrzeńczyc, gdzie z pomocą
ks. Bartosika zmienili nazwisko na swojsko brzmiące Steczko. Później
schronienie udzieliła im rodzina Bukowskich. W trakcie ukrywania się przeżyli
wiele chwil grozy, co dzień obawiali się dekonspiracji i zmuszeni byli ciągle
zmieniać miejsce zamieszkania.
Pod koniec 1943 r. rodzina Reibscheidów postanowiła
przenieść się do Warszawy. Tam najprawdopodobniej nawiązali kontakt z Radą
Pomocy Żydom „Żegota” i zostali skierowani do Jadwigi Goetel, żony znanego
pisarza Ferdynanda Goetla.
Choć Reibscheidowie byli dla niej zupełnie obcymi ludźmi,
pani Jadwiga przyjęła ich bardzo serdecznie i zupełnie bezinteresownie gościła
w swoim domu przez 3 miesiące. Pomogła im również w znalezieniu pracy, dzięki
czemu rodzina mogła wynająć dla siebie własne lokum. Niestety nie dane im było
razem doczekać wyzwolenia. Marian Reibscheid zginął w walce podczas powstania
warszawskiego.
Po wojnie Róża ponownie wyszła za mąż i wyemigrowała do
Izraela. Nigdy nie zapomniała o swoich wybawcach, choć z większością z nich na
zawsze utraciła kontakt.
MARIA STOKŁOSA
Bronisława Goldfischer urodziła się we Lwowie w zamożnej
żydowskiej rodzinie. Miała kochających rodziców i siostrę Antoninę. Gdy jej
świat zamknął się w murach getta i poznała, czym jest bestialskie zło, pogarda
dla drugiego człowieka, bieda, głód i brak nadziei, była zaledwie 11-letnim
dzieckiem. Z całej rodziny wojnę przeżyła tylko ona jedna.
W listopadzie 1942 r. wyszła z getta ukryta pod płaszczem
swojej mamy. Tuż za bramą czekała na nią znajoma rodziców, Maria Stokłosa.
Kobieta zabrała ją do domu i otoczyła wielką miłością. Pierwsze 8 miesięcy
Bronia przez całe dnie nie wychodziła z ukrycia. Później, gdy pani Marii udało
się zdobyć dla dziewczynki dokumenty na nazwisko swojej zmarłej córki Helenki,
Bronia - już z nową tożsamością - mogła wyjść z kryjówki. Jednakże spacerowanie
po ulicach nadal było zbyt dużym ryzykiem, więc pani Maria pozwalała Broni
wychodzić na dwór tylko wieczorami.
Niebawem zgodnie z nakazem w mieszkaniu pani Marii
zamieszkał niemiecki urzędnik. Szybko ktoś doniósł mu o żydowskim pochodzeniu
Broni. Na szczęście Niemiec nie wydał rodziny Stokłosów - pani Marii udało się
go w jakiś sposób przebłagać.
Po wojnie cała rodzina Stokłosów wyjechała ze Lwowa. Zabrali
ze sobą Bronię, lecz ona czuła, że nie może dalej żyć jako Helena Stokłosa.
Powróciła do swojej prawdziwej tożsamości i dołączyła do żydowskiego domu
sierot w Przemyślu. Wkrótce wyjechała na Kanady. Polskę odwiedziła dopiero w
latach 80-tych. Razem z córką odwiedziła dzieci i wnuki swojej dawnej
wybawczyni. Obie rodziny do dziś utrzymują ze sobą serdeczny kontakt i
pielęgnują pamięć o wspaniałej Bohaterce – Marii Stokłosie.
JADWIGA SZKILNIK I JEJ MATKA HELENA SOKALSKA
Helena Sokalska i jej córka Jadwiga Szkilnik uratowały w
czasie Zagłady Ninę i Marka Szmajuków oraz ich córkę Ziutę. Dr Marek Szmajuk był
przed wojną lekarzem rodziny Sokalskich. Podczas okupacji wraz z całą rodziną
trafił do łódzkiego getta. Gdy zwrócił się do kobiet o pomoc, te zgodziły się
bez wahania. Wspólnymi siłami wybudowali w kuchni skrytkę za podwójną ścianą,
do której wchodziło się przez piec.
Zarówno Jadwiga, jak i Helena bardzo troszczyły się o swoich
podopiecznych. Choć same cierpiały niedostatek i często brakowało im jedzenia,
dzieliły się wszystkim co miały z żydowską rodziną.
Podczas ceremonii o ich niezwykłym bohaterstwie opowie
uratowana przez nie wówczas 6-letnia dziewczynka – mieszkająca obecnie w Nowym
Jorku pani Suzanne Schneider.
/za jewish.org/
|