Jednak Jona nie chce ostrzec nie-Żydów przed gniewem Boga i zamiast udać się do Niniwy, wsiada na statek (załoga i właściciel statku są nie-Żydami) kierujący się do Tarszisz (najprawdopodobniej w Hiszpanii), czyli dokładnie w przeciwnym kierunku.
Na morzu rozpoczyna się wkrótce potworna burza, załoga modli się o ocalenie, tymczasem Jona śpi pod pokładem nie zwracając uwagi na żywioł. Gdy wreszcie żeglarze dowiadują się, że przyczyną gniewu Boga jest Jona, budzą go i proszą, aby modlił się do swojego Boga o ratunek dla wszystkich. W odpowiedzi, Jona domaga się, aby wyrzucili go za burtę, jednak oni nie godzą się na to bez wcześniejszych prób ocalenia jego życia; chcą za wszelką cenę uniknąć wyrządzenia mu krzywdy, są pełni obaw: „Wołali do Boga, mówiąc: Boże, błagamy, nie dopuść, abyśmy zginęli z powodu grzechu tego człowieka ani nas nie obciążaj krwią niewinną”. (1:14)
Nie-Żydzi mają więc znacznie więcej szacunku dla życia Jony, niż on miał dla ich życia, wiedząc, że jest powodem burzy. Nim zdecydowali się na spełnienie jego życzenia i wrzucili go do morza, z narażeniem życia próbowali dopłynąć do brzegu i tam wysadzić Jonę, podczas gdy wcześniej Jona, gdy życie załogi było w niebezpieczeństwie, spał mocno pod pokładem statku.
Klasyczne interpretacje tak tłumaczą postępowanie proroka Jony:
- Zdając sobie sprawę, że zgrzeszył, nie udając się w podróż do Niniwy, ale w przeciwnym kierunku, Jona wiedział, że Bóg nie przyjmie jego modlitwy. Dlatego zszedł pod pokład i zasnął (Mahari Kara)
-Ogarnięty wstydem za swoje postępowanie, Jona nie czuł się na siłach, aby prosić Boga o oszczędzenie statku. Ogarnęła go tak wielka melancholia, że zszedł pod pokład, ponieważ myślał, że gdy zejdzie poniżej poziomu wody – wyrok Boga zostanie spełniony i burza ucichnie (Alszich).
- W wersecie „Żeglarze przerazili się i wołali, każdy do swojego boga, rzucali w morze ładunek, który mieli na statku, aby go przez to uczynić lżejszym. A Jona zszedł na sam dół korabia, położył się i zasnął twardo”, fragment „WeJona jarad” („A Jona zszedł”) jest w czasie zaprzeszłym, czyli dokładne tłumaczenie mogłoby brzmieć: „A Jona zszedł był”, co sugeruje, że zszedł tam od razu po wejściu na statek, nim rozpętała się burza.
Pójście bowiem pod pokład, gdy wszyscy wzywali pomocy swoich bogów, byłoby „szyderczym postępkiem”. Z kolei słowo wajardam oznacza tak głęboki sen, że Jona najwyraźniej spał tak mocno, że burza nie była w stanie go obudzić (Raw Mendel Hirsz)
- Jona udał się pod pokład, aby zasnąć, ponieważ spodziewał się bliskiej śmierci (Abarbanel, Mahari Kara)
- Jona zszedł na dół i zapadł w sen, z powodu bólu duszy (Pirkej derabi Eliezer)
Wszystkie te interpretacje postawy Jony w czasie burzy na morzu mają jedną wspólną cechę: starają się w jakimś stopniu usprawiedliwić jego postępowanie.
Jednak widać przecież wyraźnie: jego postawa jest konsekwentna i w tej konsekwencji niezgodna z zamysłem Boga. Jona nie przejmuje się bowiem losem żeglarzy dokładnie tak samo, jak wcześniej nie przejmował się losem mieszkańców Niniwy. Przyczyna tego wydaje się być oczywista: zarówno jedni, jak drudzy są nie-Żydami, a Jona najwyraźniej nie traktuje nieżydowskiego życia jako wartego modlitwy lub spełnienia misji nakazanej przez Boga.
Jak bardzo się myli, dowiadujemy się w konkluzji historii proroka Jony.
Przybywa on wreszcie do Niniwy, nawołuje jej mieszkańców do odstąpienia od zła i do pokuty, a oni go wysłuchują i Bóg im przebacza i odstępuje od kary.
Jona jest skrajnie załamany takim rozwojem wydarzeń: „Bardzo się to nie spodobało Jonie i utyskiwał. Modlił się do Boga, mówiąc: Boże, no proszę, czy nie to powiedziałem, gdy jeszcze byłem w moim kraju? Dlatego wcześniej uciekłem do Tarszisz. Bo wiem, że jesteś Bogiem łaskawym i współczującym, cierpliwym i bogatym w dobroć, i odstępujesz od kary. Teraz zabierz, proszę, moje życie, bo lepiej mi umrzeć niż żyć” (4:1-3).
Jona jest nieszczęśliwy z powodu ocalenia Niniwy. Może wynika to z faktu, że jest to miasto asyryjskie, a więc należące do historycznego wroga Izraela, a może o prostu z tego, że Jona - jako Żyd - nie przejmuje się losem bałwochwalców?
Dlatego na koniec Bóg udziela mu lekcji, w której udowadnia na przykładzie wydarzenia z życia Jony (historia z krzewem rycynusu [bądź tykwy]), że dla Boga życie i los obywateli nieżydowskiej Niniwy nie są wcale mniej istotne od życia Żydów, że nie-Żydzi są w nie mniejszym stopniu dziećmi Boga i że to właśnie wobec nich Żydzi mają – tak jak Jona – do spełnienia misję nakazaną przez Boga.
Jest to misja posłańca, który ma przekazywać wszystkim ludom Boże przesłanie i powodować, że w efekcie „zawrócą ze swoich złych dróg” podobnie, jak uczynili to mieszkańcy Niniwy.
Paweł Jędrzejewski