"Wozy faraona i jego wojsko wrzucił do morza, najlepsi z jego dowódców zatonęli w Morzu Trzcinowym".
Nigdy nie udzielona została odpowiedź na pytanie, o jakim morzu czytamy w Szemot (Księga Wyjścia).
Rozpatrywana
jest delta Nilu (Sota 12a), wtedy morzem trzcinowym byłoby jezioro
Manzale w jej części wschodniej. Inne opinie uważają, że było to jezioro
Sirbonis. W języku staroegipskim sufi lub tufi jest słowem oznaczającym bagnisty rejon delty Nilu.
Jednak
istnieje także - mniej prawdopodobny - pogląd, że mógł być to fragment
jakiejś laguny w zatoce Akaba (Morze Czerwone), bo tymi samymi słowami
opisane jest morze, nad którym Salomon wybudował port (I [III] Księga
Królewska, 9:26).
Jako
"morze trzcinowe" lub "morze sitowia" nazwane jest zarówno morze,
którego umiejscowienie zostaje precyzyjnie podane ("Ezion-geber, które
jest obok Elotu [Elatu], w krainie Edomu"), jak i morze, które napotkali
Izraelici podczas Wyjścia z Egiptu.
Z
jednej strony nie mamy ostatecznych danych na to, aby wiedzieć, gdzie
dokładnie rozegrały się wydarzenia z księgi Szemot (Wyjścia).
Z
drugiej strony trzeba pamiętać, że od początków XIX wieku istniała
silna tendencja w humanistyce zajmującej się Biblią, do szukania
"racjonalnych" wyjaśnień cudów. Tendencja ta była oczywiście w znacznym
stopniu spowodowana chęcią sprowadzenia religii z jej piedestału.
Jednym z elementów tej tendencji była chęć udowodnienia, że cud
przejścia przez morze był w rzeczywistości tylko przejściem przez jakieś
płytkie i wysychające jezioro lub lagunę, co miało - w założeniu -
dyskredytować wymiar wydarzeń.
Wygląda na to, że zagadka nie zostanie nigdy rozwiązana.
Powstaje
pytanie: czy jej rozwiązanie zmieniłoby cokolwiek w sensie całej
biblijnej historii? Wtedy, gdy spojrzymy na jej najważniejszą, czyli
symboliczną wymowę. Bo przecież historia przejścia Izraelitów przez
morze nie jest historią z dziedziny oceanografii, paludologii (nauka o
bagnach) ani limnologii (nauka o jeziorach). Jest historią o roli i
niezbędności Boga i ludzkiej odwagi wówczas, gdy człowiek zdobywa
wolność. Z tego punktu widzenia fakt, że najprawdopodobniej nigdy nie
dowiemy się, jakim morzem było Jam Suf, naprawdę niewiele zmienia.
Obraz: Vincent Malo, "Przejście przez Morze Czerwone", 1631