Interpretatorzy
zasady „kochania bliźniego, jak samego siebie” podkreślają
wielokrotnie, że przez „kochanie” nie należy tu rozumieć ani naszych
wyjątkowych emocji (które zazwyczaj utożsamia się z miłością) – bo z
nich nie wynika dla bliźniego żadne konkretne dobro, ani też
postępowania polegającego wyłącznie na niekrzywdzeniu drugiego człowieka
– bo to jest oczywiste minimum obowiązujące w kontaktach z ludźmi.
Słowa weahawta lereacha znaczą dosłownie „kochać do
bliźniego”. Wynika z tego, że chodzi o konkretne działania, a nie stan
ducha, o aktywne okazywanie miłości czynami, a nie o kontemplację
własnego uczucia.
Rabin Jaakow Cwi Mecklemburg (1785–1865) wymienia więc konkrety. Kochanie bliźniego oznacza:
• bycie wobec niego szczerym
• traktowanie go z szacunkiem
• troszczenie się o jego dobro
• niepozostawianie go samego w smutku
• bycie wobec niego uprzejmym i serdecznym
• w sytuacjach niejasnych, uwzględnianie wszelkich wątpliwości na jego korzyść
• „przechodzenie dodatkowej drogi” ze względu na niego (czyli dokonywanie wysiłku specjalnie dla jego dobra)
• pożyczanie mu tego, co jest mu potrzebne.
Baal Szem Tow podkreślał sens słów „jak siebie samego” (kamocha),
bo oznacza to, że mamy kochać bliźniego tak, jak kochamy siebie samych –
czyli przede wszystkim przebaczając mu wady i uczynki tak, jak je z
łatwością i stale wybaczamy sobie.
Historycznie
rzecz biorąc, istniały w judaizmie, w zależności od czasu i miejsca,
różne interpretacje, kto jest dla Żyda "bliźnim". Według jednych
interpretacji jest nim każdy człowiek, według innych - bliźnim jest ten,
z kim dzielimy podstawowe etyczne wartości. Należy także odnotować
węższe, etniczne rozumienie słowa "bliźni"(Np. : "[poganin] nie jest twoim bliźnim” Majmonides, Miszne Tora, Prawa[dotyczące] Morderstwa 4:11).
Najrozsądniejszą interpretacją wydaje się ta, która w "bliźnim" postrzega "sąsiada", czyli człowieka obok, a więc ludzi, wśród których żyjemy.
Wskazanie
w tym rozumieniu na bliźniego (sąsiada), a nie ogólnie na człowieka,
jest bardzo ważne, bo zwraca uwagę na fakt, że nasz stosunek do ludzi
sprawdza się właśnie przede wszystkim w relacji z tymi, którzy są blisko
nas. Łatwo jest kochać abstrakcyjną ludzkość i „człowieka” przez duże
„C”, trudniej realnego sąsiada w mieszkaniu obok. Znacznie łatwiej jest
wspomagać organizację charytatywną dla np. głodujących w dalekiej
Afryce, niż przynieść talerz zupy samotnej staruszce za ścianą.
Słowa
„Ja jestem Bóg” – „pieczęć Boga”, pojawiające się bezpośrednio po tym
nakazie, świadczą – według wielu opinii – że nie jest tu zapisane
jedynie prawo, ale coś jeszcze ważniejszego: etyczna wartość Tory. Nakaz
ten nie dotyczy jedynie jakiejś konkretnej sytuacji, ale stanowi
ogólny, podstawowy wzorzec postępowania. Słowa te przypominają również
szczególnie dobitnie, że stosunek do człowieka jest także miarą stosunku
do Boga, bo człowiek jest stworzony „według istoty Boga”. „Jeśli
człowiek kocha swojego bliźniego, który został stworzony na obraz Boga, w
rzeczywistości kocha samego Boga i oddaje mu cześć. Miłość bliźniego
jest produktem ubocznym miłości Boga” – pisze rabin Elijahu E. Dessler w
Pożądaj prawdy (t. II).