Czy można powiedzieć że grzechy sprowadzają na ludzi nieszczęścia? TAK.
Grzechem
- w rozumieniu judaizmu - jest łamanie praw (nakazów i zakazów) ogłoszonych
przez Boga Żydom (i to dotyczy wyłącznie Żydów!). Natomiast dla nie-Żydów
grzechem jest łamanie szeroko rozumianych Siedmiu Przykazań Potomków Noego
(Noacha). Prawa te dotyczą albo relacji człowieka z Bogiem, albo człowieka z
człowiekiem. Te drugie - koncentrują się na etyce.
Podstawowe
prawa etyczne obecne w judaizmie i wyprowadzone z Tory, obejmują tak powszechne
zasady, jak zakazy: morderstwa, kradzieży, oszustwa, cudzołóstwa, składania
fałszywych zeznań, stronniczości w sądzie itd. oraz nakazy: np. szanowania
rodziców, pomagania biednym, ochraniania słabych itd.
Naruszanie tych zasad, grzeszenie przeciw nim - bez wątpienia sprowadza na
ludzi nieszczęścia.
Nikt nie będzie przecież podważał twierdzenia, że lepiej i - przede wszystkim -
bezpieczniej jest żyć w świecie, w którym ludzie nie mordują się nawzajem, nie
okradają, nie oszukują, nie składają przeciw sobie fałszywych zeznań i szanują
rodziców (aby przypomnieć tylko niektóre z zasad zawartych w Dziesięciu
Oświadczeniach czyli Aseret ha-dibrot), niż w świecie, gdzie zasady te nie są
znane lub nie są przestrzegane.
Nieszczęścia, jakie spotykają człowieka (pomijając oczywiście te, które
są rezultatem działania sił przyrody, jak np. huragany, powodzie, trzęsienia
ziemi, choroby), są więc albo prostą, bezpośrednią, albo pośrednią konsekwencją
jego grzechów.
Ale nie należy tego rozumieć w uproszczony, naiwny sposób, że to Bóg
"zsyła" te nieszczęścia na grzeszącego człowieka jako
"karę" za jego grzechy.
Nieszczęścia te dają się przecież wytłumaczyć w inny, racjonalny i logiczny
sposób: jeżeli żyjemy w społeczeństwie, w którym regułą staje się nieprzestrzeganie
Dekalogu (Aseret ha-dibrot) i Siedmiu Praw Potomków Noacha, spotkają nas
prędzej lub później nieszczęścia dokonane z wyboru człowieka: zostaniemy
okradzeni, być może ktoś z naszych bliskich zostanie skrzywdzony, a nawet
zamordowany, być może złożone będą przeciw nam fałszywe oskarżenia i zostaniemy
niesłusznie ukarani więzieniem, i jest w zasadzie pewne, że napotkamy dookoła
kłamstwo i zawiść w ogromnym nasileniu, uniemożliwiającym normalne życie. A
jeżeli jesteśmy słabi, starzy, chorzy - pozostaniemy bez pomocy.
Lecz to wcale nie Bóg będzie autorem tych ludzkich nieszczęść, ale wyłącznie
ludzie nieprzestrzegający praw dotyczących relacji człowieka z człowiekiem (bein
adam la-chawero). A nasza wina będzie polegała na tym, że swoją biernością
dopuściliśmy do takiej sytuacji wtedy, gdy się kształtowała - że zezwoliliśmy
na rozpad społecznych norm etycznych, których fundamentem są - przede wszystkim
- zasady Dekalogu, bo przecież "Aby zatriumfowało zło, wystarcza być
biernym".
Możemy nie postrzegać takiego obrotu spraw jako sprawiedliwego w wymiarze
indywidualnym, ale w wymiarze społecznym będzie on niestety uzasadniony: za powszechne
naruszanie społecznych norm ponosi konsekwencje całe społeczeństwo, zaczynając,
niestety, od tych, którzy są w nim najsłabsi.
/the 614th commandment/
|