Etyka relatywna, Etyka sytuacyjna |
Te przeciwstawne pojęcia są często ze sobą mylone. Judaizm odrzuca etyczny relatywizm, natomiast wymaga rozpatrywania każdej zasady etycznej w bardzo konkretnej sytuacji Judaizm uważa, że etyka Tory jest etyką absolutną, czyli nierelatywną, ale uważa także, że jest etyką sytuacyjną. (Etyka sytuacyjna często mylona jest z etycznym relatywizmem. Etyka relatywna i etyka sytuacyjna nie są jednak wcale tym samym.) O co w tym chodzi? Etyka absolutna oznacza, że pojęcia dobra i zła dotyczą wszystkich ludzi. Wszyscy jesteśmy potomkami tych samych prarodziców, a - co znacznie ważniejsze - wszyscy jesteśmy "stworzeni według istoty Boga". Bez żadnych wyjątków. Jeżeli więc zgadzamy się, że morderstwo jest złem, to jest złem wobec każdego człowieka, niezależnie od jego rasy, grupy etnicznej czy narodowej, do której należy, wykształcenia, wieku, statusu społecznego itd. Wbrew pozorom stanowisko takie nie było nigdy i nie jest nadal powszechne. (Wystarczy wspomnieć, że nie dawniej, niż 60 lat temu, na przykład na terenie okupowanej przez Niemców Polski, zamordowanie Żyda czy Cygana nie było uważane przez Niemców i ich system prawny za zło. Podobnie, jak w komunizmie nie było uważane za zło fizyczne likwidowanie "wroga klasowego"). Natomiast etyka sytuacyjna twierdzi, że oceny dobra i zła nie mogą odwoływać się do zabsolutyzowanych abstrakcyjnych pojęć, ale że muszą podlegać ciągłej ocenie wynikającej z sytuacji, w której jedynym decydującym kryterium jest dobro lub krzywda człowieka. Czy kłamstwo jest złem? Czy pozbawienie kogoś życia jest złem? Odpowiedzi na te pytania nie są wcale aż tak oczywiste, jak jesteśmy skłonni uważać bez głębszego zastanowienia. Kłamstwo najczęściej bywa złem, ale wcale nie zawsze i nie wszędzie. Przykład klasyczny: Jeżeli widzimy, gdzie ukryła się kobieta, którą gonią mężczyźni z wyraźnym zamiarem dokonania na niej gwałtu i zadadzą nam pytanie: "gdzie jest kobieta, która tędy biegła?" - kłamstwo staje się dobrem, a mówienie prawdy staje się złem. A czy nie jest to jeszcze wyraźniejsze, gdy ścigający chce dokonać na ściganym nie jedynie gwałtu, ale i morderstwa? Twórca teorii "kategorycznego imperatywu" moralnego - Immanuel Kant absolutyzował pojęcie kłamstwa i twierdził stanowczo, że mordercy goniącemu ofiarę trzeba powiedzieć prawdę, bo prawda jest wartością absolutną, a zasada "mówienia prawdy" musi być podstawową zasadą, uniwersalnie obowiązującą. Teoria ta została skutecznie sprowadzona na ziemię już przez Beniamina Constanta (jeszcze za życia Kanta). W odpowiedzi na zarzuty Constanta - Kant powtórzył, że powinno się ujawnić mordercy prawdę. A przecież nawet milczenie w takiej sytuacji jest złem. Jeżeli morderca pyta się "czy człowiek, którego szukam, schronił się w tym domu?" - milczenie pytanego może być odczytane, jako potwierdzenie. Tylko kłamstwo daje szansę uratowania ofiary, na przykład: "Nie, ten człowiek pobiegł w stronę parku". W takiej sytuacji Tora nakazuje nie tylko ukrycie prawdy przed mordercą, ale nakazuje czynną obronę zagrożonego życia człowieka, a wreszcie zakazuje litowania się nad oprawcą, który chce kogoś zamordować i nakazuje jego zabicie, aby ocalić niewinnego. Nierelatywizm etyki - jak już zostało stwierdzone - polega na tym, że wszyscy muszą bezwzględnie podlegać tej samej zasadzie. I tu etyczny monoteizm (czyli przede wszystkim judaizm!) zgadza się z Kantem, a raczej - aby być precyzyjnym - Kant zgadza się z etycznym monoteizmem. Ale różnica polega na tym, że judaizm niczego, co może być narzędziem, nie traktuje jako fetyszu. Kant uznawał, że zasada mówienia prawdy nie zna wyjątków. Czyli zasadę stawiał wyżej niż człowieka - w tym przypadku człowieka zagrożonego utratą życia. Etyczny monoteizm traktuje wszystko jako narzędzie, które może być użyte do czynienia dobra albo do czynienia zła. Oznacza to w praktyce życiowej, że mówienie prawdy może być etycznie słuszne (i w przeważającej liczbie sytuacji jest!), ale może być też etycznie równe morderstwu (na przykład w naszej scenie, w której morderca goni ofiarę). Dobrą metaforą jest tu po prostu zwykły nóż - narzędzie, które zazwyczaj używane jest do krojenia chleba, ale może być przecież użyte również do zamordowania człowieka. Czyli może byc równie przydatne do czynienia dobra, co zła. Tak, jak prawie każdy przedmiot, jak prawie każde działanie. Doskonale problem ten daje się odczytać z przykazania, które brzmi "Nie morduj", ale w powszechnie akceptowanej (w kulturze Zachodu) wersji chrześcijańskich tekstów religijnych brzmi "Nie zabijaj" - i w takim błędnym tłumaczeniu stało się podstawą teoretyczną postawy pacyfistycznej. 1. Tora odróżnia zabijanie, od morderstwa. W Dekalogu hebrajskie "Lo tirtzach" nie oznacza "nie zabijaj", ale oznacza "nie morduj". "Lo taharog" - to oznacza "nie zabijaj"! Różnica znaczeniowa ma ogromne konsekwencje etyczne. 2. Zabijanie - to pozbawianie życia. Po prostu pozbawianie życia - bez negatywnego nacechowania etycznego. Gdyby zakaz zabijania miał być traktowany literalnie, to - weźmy pod uwagę tylko wiek XX - bylibyśmy niewolnikami w III Rzeszy, albo raczej dawno bylibyśmy (mamy na myśli wszystkie narody niearyjskie) martwi. Nazizm został pokonany tylko dlatego, że wyznawcy chrześcijaństwa (większość żołnierzy w armiach koalicji antyniemieckiej) nie przestrzegali tego błędnie przetłumaczonego (jako "nie zabijaj") przykazania, i walczyli z nazizmem strzelając do żołnierzy niemieckich i zabijając ich. Zabijając właśnie, ale nie mordując. Gdyby nie zabijanie żołnierzy niemieckich - kulą ziemską rządziliby mordercy. Gdyby to przykazanie naprawdę nakazywało: "nie zabijaj", a nie "nie morduj" - nikt i nigdy nie mógłby przeciwstawić się złu. Czyli zło odniosłoby triumf. Zabijanie to pozbawianie życia, które może być sprawiedliwe, etycznie nawet konieczne, ale jedno jest pewne: z całą pewnością nie jest moralnie jednoznacznie złe, w opozycji do jednoznacznego "mordowania". Zabijanie ma miejsce wtedy, gdy pozbawiamy życia np. napastnika i to zarówno w obronie własnej, jak i w obronie życia innych. (Talmud: "Gdy ktoś przychodzi cię zamordować, zabij go pierwszy".) Z zabijaniem, a nie morderstwem, mamy także do czynienia wtedy, gdy wykonujemy karę śmierci na mordercy. Nie można przecież powiedzieć z sensem "zamordował napastnika w obronie własnej" podobnie, jak nie można powiedzieć "żołnierz został zamordowany na wojnie", albo "wyrok wykonano przez zamordowanie". Mówimy "zabił napastnika w obronie własnej" i "żołnierz został zabity na wojnie". W trzecim przypadku przywoływanie morderstwa miałoby sens jedynie wówczas, gdyby popełniono rażące błędy i nadużycia w systemie prawnym. 3. Mordowanie - to pozbawianie życia moralnie złe. I tego zakazuje Tora. Co to jest "mordowanie" - czyli pozbawianie życia moralnie złe, chyba nawet nie trzeba tłumaczyć. Pozbawienie życia z zemsty, chęci zysku, niechęci na tle rasowym itd. - to morderstwo. Tora, etyka judaizmu - zakazują mordowania, ale nie zabijania. Bo zabijanie, które jest obroną, albo sprawiedliwą karą - nie tylko, że nie jest zakazane, ale jest nawet nakazane. Błędne, zafałszowane odczytanie "Lo tirtzach" zrodziło pacyfizm. A pacyfizm - poza wszystkim innym, czym jest - jest wybraniem etycznego uproszczenia, którego konsekwencją musi być krzywda niewinnych. Pacyfista, który odczytuje przykazanie jako "nie zabijaj", jeżeli chce być naprawdę wierny swoim przekonaniom, nie pozbawi życia nigdy i nikogo, niezależnie od sytuacji. Nie pozbawi życia na przykład terrorysty trzymającego dłoń na detonatorze bomby - która za sekundę wysadzi w powietrze autobus z dziećmi. Czy odmowa pozbawienia go życia - pozbawienia, które nie jest przecież morderstwem, ale obroną niewinnych - nie będzie po prostu decyzją jednoznacznie umożliwiającą triumf zła?! Podczas gdy dla pacyfisty najważniejsza jest zasada "nie zabijaj", a dla Kanta - zasada "mów prawdę", to dla judaizmu najważniejszy jest człowiek i to, czy potraktowany zostaje sprawiedliwie. /za the 614 Commandment/ |
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl