Czy aby istniejemy we wszechświecie ??? |
MY WE WSZECHŚWIECIE: NAJWAŻNIEJSI, CZY NIE MA NAS WCALE? Oderwijmy się na moment od bieżących spraw. Zadajmy sobie kilka pytań bardziej ogólnych. Jak wiemy, kiedyś ludzie wierzyli, że Ziemia stanowi centrum wszechświata, a dokoła niej krąży Słońce. Rewolucja kopernikańska obaliła ten pogląd: Ziemia okazała się być zaledwie jedną z wielu planet krążących wokół Słońca. Ta rewolucja w astronomii miała swoje konsekwencje nie tylko w nauce, ale także w postrzeganiu człowieka przez samego siebie. Obaliła bardzo skutecznie nasz naiwny antropocentryzm. Naiwny, bo oparty na geocentryzmie - przeświadczeniu, że Ziemia jest środkiem. Przewrót ten wywołał głębokie skutki religijne, filozoficzne i polityczne, składające się na zmiany kulturowe, które przeobraziły nasz świat. Podobnie jak ogromne konsekwencje pozanaukowe miała wieki później teoria względności Alberta Einsteina. Zmieniła ona nie tylko myślenie fizyków, ale także poglądy na odległe od fizyki obszary (np. etykę), gdzie stała się - przez analogię - siłą napędową całkiem innych relatywizmów ("wszystko jest względne, także moralność"). Innym przykładem może być XIX-wieczna teoria ewolucji Karola Darwina, której niektóre tezy oddziałały zabójczo na XX wiek, gdy zostały wprowadzone do polityki pod postacią swojej populistycznej trywializacji, czyli tzw. darwinizmu społecznego (socjodarwinizm), do którego odwoływał się np. nazizm. Wielkie odkrycia naukowe miały zawsze ogromne, pozanaukowe i nieprzewidywalne konsekwencje. Zmieniały radykalnie nasz sposób myślenia. Wracając do odkrycia Kopernika: później okazało się - jak wszyscy doskonale wiemy - że takich słońc jak nasze jest wiele, bardzo wiele w galaktyce. Następnie człowiek przekonał się, że tych galaktyk istnieje niewyobrażalnie wielka liczba: są ich miliardy. Jak zareagujemy więc teraz _poza nauką_ na kolejne, najnowsze odkrycia naukowe? Co nas zaskoczy? Bowiem ostatnie ustalenia nauki (dokonane w minionym piętnastoleciu) stawiają nas na progu następnej rewolucji w poglądzie na wszechświat. Okazuje się bowiem, że najprawdopodobniej zaledwie około 4% wszechświata składa się z materii i energii takiej, z jakiej jesteśmy stworzeni my - ludzie, a także zwierzęta, Ziemia, inne planety, Słońce, inne Słońca (gwiazdy) i galaktyki. Natomiast zdecydowana większość, niewyobrażalny ogrom, bo aż około 96% wszechświata jest czymś, czego nie jesteśmy w stanie rozpoznać, zdefiniować, ani zbadać. Jest to tak zwana ciemna energia (dark energy - która ma wpływ na rozszerzanie się wszechświata) i ciemna materia (dark matter - niedostępna przez teleskopy, niewydzielająca i nieodbijająca promieniowania elektromagnetycznego, ale rozpoznawalna po wywoływanych przez nią efektach grawitacyjnych). Ciemna materia stanowi około 85% ogólnej materii we wszechświecie i około 27% ogólnej zawartości wszechświata. Ciemna energia - około 70% wszechświata. Trudno w to uwierzyć, ale w kosmicznej skali cała materia, z której zbudowane są nasze ciała, Ziemia, Słońce i wszystkie gwiazdy, jest nieledwie zanieczyszczeniem. - pisze profesor Paweł F. Góra z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. To bardzo frustrujące, ale fizyka, przy całej swej potędze i przy wszystkich wspaniałych osiągnięciach, potrafi cokolwiek powiedzieć o bardzo niewielkiej części całkowitej materii wszechświata - dodaje profesor Góra. Tak. Te określenia (ciemna materia, ciemna energia) są tylko pustymi nazwami, bo nauka nie ma najmniejszego pojęcia o tym, czym one są - poza tym, że na pewno nie jest to ani "klasyczna" energia, ani materia. O tym czymś nie tylko, że nie wiemy praktycznie nic, to nie istnieją żadne hipotezy na temat, jak to coś badać. Nie jest wcale wykluczone, że ciemna energia i ciemna materia nie są nam w ogóle w jakikolwiek sposób dostępne. Jak w tym wszystkim mieści się człowiek? Jeżeli miliardy galaktyk stanowią jedynie 0.4% wszechświata, to nasz cały układ słoneczny znaczy wobec tych 0.4% wszechświata znacznie mniej niż pojedynczy atom wobec całego układu słonecznego. Czymże jest człowiek na takiej scenie? Wobec potęgi poznawalnego i niepoznawalnego Kosmosu znaczy kosmicznie i niewyobrażalnie mniej niż pojedynczy jednokomórkowiec wobec wszystkich oceanów Ziemi. Jednak celniejszą metaforą, bliższą prawdy, niż porównywanie człowieka do jednokomórkowca wobec oceanów, byłoby stwierdzenie, że z kosmicznego punktu widzenia po prostu nas nie ma! Nie istniejemy! Tym bardziej, jeżeli cała materia, z której składa się poznawalny wszechświat, jest "nieledwie zanieczyszczeniem". ..... Wiedza ta, wykazująca naszą totalną znikomość, natrafia na poglądy ludzi, którzy wierzą, że Bóg istnieje oraz ludzi, którzy wierzą, że Boga nie ma. Ci pierwsi wierzą, że Bóg stworzył człowieka nadając mu całkiem wyjątkową wartość, ponieważ jako jedyna istota został on wykreowany według istoty Boga (na Jego obraz). Dzięki temu dysponuje wolną wolą oraz szczególnymi zdolnościami duchowymi i intelektualnymi. Oznacza to także, że cały wszechświat został stworzony _dla_ człowieka (czytamy w Talmudzie: "Dla mnie został stworzony cały świat" (Sanhedryn). Bo dla człowieka uznającego podstawy etycznego monoteizmu i wierzącego w istnienie Boga, to że nasza gwiazda jest tylko jednym punktem światła z milionów w bezkresnej galaktyce, a wszystkie galaktyki stanowią zaledwie 0.4% wszechświata - nie decyduje o wartości człowieka, ponieważ to nie jego miejsce w Kosmosie, ale istnienie Boga i Jego szczególny stosunek do człowieka nadaje człowiekowi nieskończoną wartość. Ateista z kolei - który wierzy, że Bóg nie istnieje (a który zarazem jest uczciwy intelektualnie i nie "skażony" żadnym myśleniem religijnym) - musi pogodzić się z oczywistym faktem, że te kilkadziesiąt kilogramów H2O, związków węgla i innych pierwiastków, które składają się na istotę o naukowej nazwie homo sapiens, nie ma w obliczu potęgi wszechświata (a przecież tylko on istnieje!) najmniejszego znaczenia. Że człowiek jest jedynie nieco inteligentniejszym zwierzęciem (genetycznie w 98,77 proc. "jesteśmy szympansami" - z nieukrywaną satysfakcją przypominają często naukowcy w mediach) zamieszkującym jakiś zupełnie nieistotny mikropyłek we wszechświecie - Ziemię, okrążający miniaturową gwiazdę w jednej z wielu miliardów galaktyk, które wszystkie razem są "nieledwie zanieczyszczeniem". Ateizm musi automatycznie przyznać, że człowiek - wobec nieskończonego Kosmosu - jest nieskończenie nieistotny. I tu pojawiają się pytania. Jakie są (a raczej: mogą być) konsekwencje tych dwu różnych postaw? Czy słuszne są obawy, że jeżeli nic nie znaczymy, a więc życie nie ma najmniejszego sensu poza sobą samym, to nie ma też sensu ani inny człowiek, ani dobro, ani jakiekolwiek próby kontrolowania własnych instynktów i własnego egoizmu? Jak odpowiedzieć na pytanie, czy istnieją (a jeżeli tak, to jakie?) następstwa postawy ateistycznej w obliczu wiedzy, jaką dostarcza współczesna nauka?! Bo zastanówmy się nad jeszcze jedną sprawą: czy głoszenie poglądu - wynikającego logicznie z postawy ateistycznej - że skoro Boga nie ma, to człowiek nie znaczy nic, nie powoduje, że ludzie zaczynają - nawet głosząc poglądy humanizmu - postrzegać właśnie w taki sposób innych ludzi: jako NIC? Ironią bowiem okazuje się to, że świecki humanizm dewaluuje - w gruncie rzeczy - wartość istoty ludzkiej. Brzmi to paradoksalnie, ale system wartości odwołujący się do Boga uznaje człowieka za bez porównania bardziej znaczącego i cennego, niż jakikolwiek system wartości odwołujący się do humanizmu. Przyczyna jest tu dość oczywista: jedynie wtedy, gdy uznamy, że istnieje Bóg, który wykreował człowieka - człowiek jest wart nieskończenie więcej, niż związki chemiczne, z których składa się jego ciało. Judaizm (a za nim chrześcijaństwo) głoszą, że istoty ludzkie zostały ukształtowane na podobieństwo Boga. Jeśli odrzucimy to przekonanie, to - konsekwentnie - będziemy musieli się zgodzić, że - jeżeli chodzi o podobieństwo - to człowiekowi najbliżej do wody i składników organicznych, czyli zbudowanych na bazie węgla. Warto zastanowić się nad podstawowym pytaniem: czy będzie miało wpływ na ludzi, na postrzeganie przez nich siebie samych i innych, na ich postępowanie wobec siebie nawzajem, jeżeli ogłosi się im, że praktycznie nic nie znaczą? Czy będą miały konsekwencje najnowsze ustalenia nauki, które przekonują, że wszechświat jest w swojej absolutnie przeważającej części dla człowieka niepoznawalny? Rewolucja kopernikańska, teoria względności i teoria ewolucji - zdecydowanie miały! Czy w dłuższym wymiarze czasowym ta wiedza uczyni ludzi lepszymi, gorszymi, czy też - w jaskrawym odróżnieniu od odkryć wcześniejszych - nie będzie miała na nas żadnego istotnego wpływu, bo reprezentuje tak wysoki poziom abstrakcji, że w rzeczywistości obchodzi tylko niewielkie grono specjalistów? |
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl