"Kochaj bliżniego..." |
"Kochaj bliźniego, jak siebie samego".
Jednak
często zapomina się, że to nie jest wcale całość tego przykazania. Że
istnieje jego dalszy ciąg. Że po słowach "siebie samego" nie ma żadnej
kropki.
Oryginalne
brzmienie hebrajskie tego przykazania to: "Weahawta lereacha kamocha
ani Haszem", czyli "Kochaj bliźniego, jak siebie samego Ja jestem Bóg."
To,
że słowa "Ja jestem Bóg" tam się pojawiają, jest równie istotne jak
fakt, że - współcześnie - tak często zostają pominięte, gdy przytacza
się to przykazanie.
Słowa te, to pieczęć, która Bóg stawia natychmiast po swoim dekrecie.
"Nie
czyń bliźniemu tego, co tobie niemiłe" - to jest zasada, która daje się
łatwo wytłumaczyć koniecznością bezkonfliktowego funkcjonowania ludzi w
społeczeństwie.
Ale "kochanie bliźniego"!?
To
jest znacznie wyższy (najwyższy!) stopień doskonałości etycznej,
dlatego Bóg potwierdza to przykazanie swoim natychmiastowym "podpisem",
aby rozwiać wszelkie wątpliwości, że tylko taka jest droga człowieka do
lepszego świata.
Jednak
jest w tym też coś jeszcze więcej: z czysto logicznego punktu widzenia,
jeżeli nie ma Boga, który nakazuje nam kochanie naszego bliźniego jak
samego siebie, to nie istnieje żaden, najmniejszy nawet racjonalny
powód, aby człowiek poczuwał się do obowiązku takiego traktowania innych
ludzi.
Bo
niby dlaczego?! Dlaczego mamy kochać innych tak jak siebie? Przecież to
zaprzecza naturalnej i potężnej skłonności, aby siebie traktować
inaczej, lepiej niż innych. To właśnie naturalna, instynktowna potrzeba
traktowania siebie lepiej - dbania o siebie - jest podstawowym sposobem
na przetrwanie i unikanie bólu, cierpienia, wysiłku, niepowodzenia.
Przykazanie
to nakazuje człowiekowi rozszerzenie tej wyjątkowości na innych ludzi.
Jest to chok, czyli takie przykazanie, które nie może być racjonalnie
uzasadnione. Pochodzi ze świata transcendencji i wyraża prawdę tak
doskonałą etycznie, że jest ona z gruntu przeciwna naszym naturalnym,
egoistycznym odruchom.
Dlatego
Bóg - natychmiast po ogłoszeniu tego przykazania - przypomina, od kogo
ono pochodzi. Przywołuje cały swój autorytet. Bo nie zapominajmy, że bez
istnienia Boga, nie ma żadnych przykazań, żadnej obiektywnej etyki.
Wszystkie nakazy i zakazy dotyczące etyki są zaledwie ludzkimi opiniami i
bez transcendentnego źródła, które je uzasadnia w sposób ostateczny, są
traktowane wyłącznie jako subiektywne opinie.
Nawet
tak elementarne zasady etyczne jak "mordowanie jest złem" lub "kradzież
jest złem" są wyłącznie ludzkimi opiniami, z którymi każdy może się nie
zgodzić, jeżeli nie stoi za nimi autorytet spoza ludzkiego świata.
Tym
przykazaniem Bóg stawia sobie za cel całkowite przeobrażenie człowieka.
Jego rewolucyjność jeszcze się nawet w pełni nie ujawniła.
Bo może potrzeba nie trzech, ale dziesięciu lub stu tysięcy lat, nim przykazanie to osiągnie swój cel?
A jest nim przemienienie naturalnej, ludzkiej woli zdobywania, w świadomie przyjętą wolę dawania: zastąpienie haracon lekabel całkowitą opozycją - haracon lehaszpia.
|
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl