KONTAKT

BIURO

Wsparcie finansowe Gminy

Numery kont info

POLUB NAS :)

facebook.jpg

Nasz You Tube

ytube.jpg

The National Library of Israel

library1.jpg

Posen Library

KLIK library.jpg

Kalendarz

  calenda1.jpg

TSKZ

tskz.jpg

Bar Micwa Ryana

Kliknij TUTAJ rayan2.jpg

Blog Leona Jedwabia z Australii

Moja podróz przez Holokaust

jedwab2.jpg 

erec.jpg

Koszerne produkty

kosher4.jpg

 

Chabad

chabad.jpg
wikipardes.jpg

Szalom TV

szalomtv.jpg

KOL POLIN

Himmler w Poznaniu: Żydów trzeba wytępić !  Email

Wygłaszając tajne mowy w Poznaniu, Himmler chciał tchnąć nowego ducha w elitarną SS. Wciąż miał nadzieję, że przy ich pomocy uda się wygrać wojnę - mówi prof. Jan Maria Piskorski*

66 lat temu Heinrich Himmler wygłosił w Poznaniu dwie mowy, które miały pozostać tajemnicą. Dziś są niezbitym dowodem na to, że eksterminacja Żydów była efektem zbrodniczego planu nazistów...

Co mówił Himmler?

 

"Stanęliśmy przed pytaniem: a co z kobietami i dziećmi? Zdecydowałem się znaleźć całkowicie jasne rozwiązanie także w tej kwestii. Nie uważałem się mianowicie za uprawnionego do tego, by wytępić mężczyzn - to znaczy zabić lub kazać zabić - jednocześnie pozwalając, by ich dzieci zemściły się kiedyś na naszych synach i wnukach. Trzeba było podjąć ciężką decyzję: ten naród musi zniknąć z powierzchni ziemi () Wykonano ją, unikając () szkody, jaką mogliby ponieść na duszy i umyśle nasi ludzie i nasi przywódcy". Himmler, 6.10.1943

,,Tym samym chciałbym zamknąć kwestię żydowską. Teraz wiecie już wszystko, panowie, i proszę was, abyście zachowali to dla siebie. Może kiedyś, znacznie później, będzie można się zastanowić nad tym, czy by nie powiedzieć czegoś więcej narodowi niemieckiemu. Myślę, że będzie lepiej, jeśli my - my wszyscy - weźmiemy to na siebie w imieniu naszego narodu, weźmiemy na siebie odpowiedzialność a potem zabierzemy tę tajemnicę do grobu". Himmler, 6.10.1943

 

Rozmowa z prof. Piskorskim

66 lat temu Reichsfuhrer SS Heinrich Himmler przyznał w Poznaniu, że III Rzesza metodycznie i celowo wymordowała miliony Żydów

 

Piotr Bojarski: Jesienią 1943 r. nawet dla nazistowskich przywódców stawało się coraz bardziej jasne, że Trzecia Rzesza wojny nie wygra. A mimo to reichsfuhrer SS Heinrich Himmler zwołał na początku października do Poznania dwa spotkania: z kadrą dowódczą SS oraz z przywódcami NSDAP, podczas których wygłosił tajne mowy. Obie przeszły do historii jako niezbite dowody niemieckiej odpowiedzialności za zagładę Żydów. Po co Himmler je wygłosił? Czy chodziło mu o podniesienie morale swoich zbrodniarzy?

 

Prof. Jan M. Piskorski: - Również o to. Himmler miał naprzeciw siebie, zwłaszcza 4 października, elitę nazistowskich zbójów. W przemówieniu do wysokich przywódców SS mówił bez ogródek, że większość na sali wie, co znaczy, "gdy sto zwłok leży razem, ... gdy tysiąc leży". Lecz pod koniec 1943 r. armia niemiecka znajdowała się już w odwrocie, więc oni zaczynali się może bać, nie tylko zagranicy, ale i wehrmachtu - że zacznie szukać kozła ofiarnego na wypadek przegranej wojny. Mniej więcej w tym samym czasie generalny gubernator okupowanych ziem polskich, Hans Frank, dowiedziawszy się, że został wciągnięty na aliancką listę zbrodniarzy, przystępuje do fałszowania bieżących dokumentów.

 

Dlaczego Himmler zwołał kierownictwo SS i gauleiterów właśnie do Poznania?

 

- Elita nazistowska chętnie się w Poznaniu pokazywała, podobnie jak w okupowanym Strasburgu. Miasta te były w bardzo podobnej sytuacji. Jedno zrabowano Francuzom w XIX w., drugie Polakom wiek wcześniej. Obydwa należały do cesarstwa przed pierwszą wojną światową i z obydwu Niemcy musieli się po wojnie wycofać, czasami naprawdę w dramatycznych warunkach. Obydwa po wygranych wojnach z Polską w 1939 r. i Francją w 1940 r. zostały formalnie na powrót włączone do Rzeszy. W obu założono tzw. Uniwersytety Rzeszy, skąd miało się rozchodzić narodowosocjalistyczne przesłanie. Ze Strasburga na zachód, a z Poznania na wschód.

 

Podobne spotkania odbywały się też w Strasburgu?

 

- W każdym razie o wiele rzadziej, co wynika z dwóch powodów: ideologicznych oraz komunikacyjnych. Już Hitler w rozdawanej wszystkim nowożeńcom książce "Mein Kampf" (Moja walka), gdzie streścił swoje dziecinne dywagacje nad przeszłością i przyszłością świata, właściwe zadania dla Niemiec widział na wschodzie. Do Poznania było też z Berlina o wiele bliżej. Co więcej, na wschodzie stacjonowało więcej wojska, policji, esesmanów i zainteresowanych urzędników partyjnych.

 

Czy wiadomo, gdzie konkretnie Himmler wygłosił swoje tajne przemówienia?

 

- Pierwsza z mów miała chyba miejsce w nieistniejącej już Złotej Sali poznańskiego ratusza, druga najprawdopodobniej w poznańskim Zamku, gdzie uczestnicy konferencji, wśród nich Albert Speer, byli gośćmi gauleitera Arthura Greisera, namiestnika tzw. Kraju Warty. Himmler, który dobrze się rozumiał z Greiserem, odwiedzał go też w rezydencji koło Puszczykowa. Lubili spacerować nad jeziorem Góreckim, czasami w asyście oficerów SS i wehrmachtu. Gdy Himmler mówił do swoich towarzyszy z SS, akcja eksterminacji Żydów zbliżała się niemal do finału. Po co więc opowiadał o niej swoim kompanom? Peter Padfield w biografii Himmlera twierdzi, że chciał on w ten sposób uświadomić swoim ludziom współodpowiedzialność za tę ogromną zbrodnię, za którą być może zostaną ukarani.

 

- Interpretacja ta może być bliska prawdy, choć oczywiście w 1943 r. sytuacja na frontach wciąż nie była jednoznaczna. Himmler chciał więc na pewno także tchnąć nowego ducha w elitarną SS, przy pomocy której wciąż miał nadzieję na wygranie wojny. W obu przemówieniach kwestia żydowska nie jest bynajmniej tematem centralnym, lecz raczej marginalnym, nawet jeśli te fragmenty najbardziej nas szokują. 6 października na spotkaniu z przywódcami partyjnymi Himmler wyjaśniał potrzebę wymordowania żydowskich kobiet i dzieci - nie chciał zostawić mścicieli. Dwa dni wcześniej, podczas niemal trzygodzinnego przemówienia do oficerów SS, "ewakuacja" Żydów, jak wciąż nazywano holocaust w mowie urzędów Trzeciej Rzeszy, zajęła kilka minut.

 

Czyli Himmler bardziej podsumowywał holocaust, niż go zapowiadał?

 

- Tak. W tym czasie nie ma już właściwie Żydów na terenie przedwojennej Polski. Niemal wszyscy zostali wymordowani w ramach akcji ,,Reinhardt" na przełomie 1942 i 1943 roku. Zgładzono wówczas ponad połowę Żydów spośród niemal sześciu milionów ogółem, jakie zginęły podczas wojny. Już pod koniec 1942 r. Himmler zdawał się być myślami dalej, przy koncepcie Generalnego Planu Wschodniego. Po poprawkach urodzonego w Szczecinie prawnika z Ministerstwa Spraw Wschodnich, dr. Erharda Wetzela, zaczęto go próbnie wdrażać na Zamojszczyźnie w ostatnich dniach listopada. To była zupełnie fantastyczna koncepcja. Pokazuje ona obłęd Himmlera, który pod wpływem zwycięstw na frontach popadł w euforię odnośnie do celów wojennych i tracił związek z rzeczywistością. Chciał zmienić mapę nie tylko polityczną, ale i narodowościową ogromnych obszarów - od Warty aż po Syberię. Polska i kraje bałtyckie miały zostać zgermanizowane. Zapowiadano zniszczenie struktur administracyjnych i podstaw etnicznych Białorusi, Rosji i Ukrainy. W sumie przesiedlić chciano ponad pięćdziesiąt milionów ludzi. W wypadku Rosjan brano pod uwagę ich stopniowe wyniszczenie przy pomocy "dobrowolnego" programu sterylizacji i masowych aborcji. Polaków, ze względu na obawy przed protestami zza granicy, chciano wysiedlić do Brazylii, a przede wszystkim rozrzucić po Syberii, gdzie z mieszanki polsko-rosyjskiej miał powstać naród Sybiraków, oczywiście pod niemieckim kierownictwem. I to wszystko w ciągu dwudziestu lat. Himmler chciał zobaczyć rezultaty swojego wysiłku.

 

Na nasze szczęście, przyszła klęska pod Stalingradem.

Himmler wygłosił w czasie wojny w sumie kilkadziesiąt mów.

 

- Tak, stąd i literatura poświęcona psychologicznej charakterystyce ministra spraw wewnętrznych Rzeszy jest ogromna. Pochodził z tzw. dobrego domu. Ojciec był dyrektorem gimnazjum w Bawarii. Młody Heinrich został wychowany w katolickim duchu, ale z nauki religii zaczerpnął tylko wiarę w działanie sił nadprzyrodzonych. Szczerze więc nienawidził ateistów, jego wiarą był okultyzm. Był przekonany, że dzięki wykorzystaniu astrologii i parapsychologii uda mu się stworzyć "nowego człowieka". Rasizmu, jak sam twierdził, nie wyniósł z domu, choć trzeba pamiętać, że studiował rolnictwo, a potem był hodowcą kur, więc pojęcia związane z selekcją nie były mu obce. Himmler przekonywał nawet, że nie jest antysemitą, lecz wykonuje polecenia führera, z którym się związał już w latach dwudziestych, awansując szybko do rangi szefa ochroniarzy Hitlera.

 

I z tej gwardii wyrosła potem potężna SS.

 

- A jej naczelną zasadą stało się, nie przypadkiem, posłuszeństwo. Himmler był przekonany, że przy pomocy posłuszeństwa i dobrej organizacji można przenosić góry. Stąd jego podziw dla jezuitów oraz dla organizacji Kościoła rzymskiego. Podziw, który zresztą podzielali austriaccy i południowoniemieccy naziści, z Hitlerem na czele. Niemal wszyscy nienawidzili zarazem Kościoła, gdyż rząd dusz chcieli skupić w jednym ręku. Ich esesmani mieli być krzyżowcami narodowego socjalizmu, szczególnie na wschodzie. Himmler był zachwycony Krzyżakami z Prus, tyle że oczywiście jednoznacznie odrzucał celibat. Jego esesmani mieli się bić i rozmnażać. Za brak żon i dzieci karano. Poznańska mowa Himmlera do oficerów SS nie pozostawia wątpliwości, że przewiduje dla nich, "kwiatu Aryjczyków", szczególną przyszłość.

 

Co właściwie było tak szczególnego w poznańskiej mowie Himmlera do oficerów SS? Wiemy już, że nie sprawy żydowskie stanowiły jej zasadniczy temat.

 

- To prawda, nawet jeśli sprawa legitymizacji mordu na Żydach stanowiła na pewno ogniskową mowy ministra. Sam mówca określił ten passus swego przemówienia jako "rozdział bardzo trudny", o którym nigdy nie będzie można mówić publicznie. W sumie próbował przekonać swoich podwładnych i kompanów, że ich poświęcenie dla ojczyzny, jakże trudne w wypadku wielkiego zbiorowego mordu, jest "chwalebną kartą naszej historii". Żydów trzeba było wytrzebić, Himmler mówi to tutaj bez żadnych ogródek, gdyż chcieli zniszczyć Niemcy. W sytuacji narastających trudności na frontach i bombardowań niemieckich miast znaleźliby się w pierwszych szeregach sabotażystów. Znów więc wbijaliby Niemcom "nóż w plecy". Że Żydzi niemieccy stanowili poniżej jednego procenta populacji i nie mogliby mieć wpływu na wynik wojny - nie wspomniał.

 

To słowa paranoika.

 

- Trudno to inaczej nazwać. Niemniej dla prawdziwego esesmana punktem odniesienia było wyłącznie dobro germańskiego narodu "Aryjczyków". Śmiercią innych się nie przejmował. Dotyczyło to nie tylko Żydów, lecz również Słowian, szczególnie Rosjan. "To, czy podczas kopania rowu przeciwczołgowego umrze lub nie umrze z osłabienia 10 000 Rosjanek, interesuje mnie tylko o tyle, że ten rów jest kopany dla Niemiec" - mówił Himmler, wtedy już człowiek numer dwa w hitlerowskiej hierarchii władzy. Sprawom słowiańskim poświęca on zresztą w swoim wystąpieniu wiele miejsca, co dobrze wyłapał Steve Hochstadt, amerykański wydawca źródeł do dziejów holocaustu. Słowianie dlań to wybuchowa mieszanka, ludzie-zwierzęta, których trzeba wykorzystać do pracy dla Niemiec. Zupełnie inaczej wypowiada się o Anglosasach. Wyrywa mu się nawet określenie "nasi drodzy angielscy i amerykańscy przeciwnicy".

 

Trzon mowy Himmlera z 4 października poświęcony jest sytuacji na frontach, a także, co może znów zaskakiwać, roli SS w powojennym świecie. Od - proszę uważać! - uczciwych, przyzwoitych, wiernych, posłusznych, odważnych, koleżeńskich, odpowiedzialnych i pilnych esesmanów miała zależeć przyszłość. Do nich też przyszłość miała należeć. Po wojnie, tłumaczył im Himmler, za czarnym mundurem obejrzy się każdy. Mówił to do ludzi wciąż młodych, którzy zdecydowanie przeważali w arystokracji nazistowskiej. Sam Himmler, choć dzierżył całą władzę policyjną w Rzeszy, dopiero przekroczył czterdziestkę. Do swoich podwładnych wysyłał jasny sygnał. Chociaż najbliższa zima będzie ciężka, to wygramy, gdyż powstałe na bazie selekcji SS grupuje to, co najlepsze. Twarde i silne wygrywa. "To prawo naturalne". Po wojnie "nasz zakon, młody i krzepki, rewolucyjny i skuteczny, pomaszeruje w przyszłość". Da Niemcom i zjednoczonej wokół nich Europie nową elitę.

 

Jak reagowali na te słowa słuchacze? Czy podobnie jak Himmler nadal wierzyli niewzruszenie w zwycięstwo?

 

- Jeśli dobrze wsłuchać się w płytę z nagraniem mowy, to można czasami usłyszeć śmiech. Jest wyraźny zwłaszcza wtedy, gdy Himmler mówi, że wprawdzie wszyscy zgadzają się co do potrzeby eksterminacji Żydów, ale potem każdy, nawet w szeregach SS, wskazuje na jakiegoś znajomego Żyda, którego próbuje bronić. Kiedy indziej słychać może szmery, ale trudno to dzisiaj pewnie zinterpretować.

 

Ten dobry nastrój da się wytłumaczyć: morderca mówił do morderców.

 

-Tak, nawet jeśli byli to z zasady mordercy zza biurka, ci, którzy wydawali polecenia, ale własnoręcznie raczej nie zabijali. Himmler, któremu trudno odmówić ambicji, pracowitości i zdolności organizacyjnych, miał manię skuteczności i wydajności, szczególnie swojej maszynerii policyjno-esesmańskiej. Sam dokonywał inspekcji egzekucji i obozów. Latem 1941 r. oglądał wymordowanie około stu Żydów pod Mińskiem. Zniósł to nienajlepiej i doszedł do wniosku, że zabijanie strzałem w głowę zbyt wiele kosztuje, zarówno dosłownie, jak w i przenośni. Martwił się o morale swoich esesmanów. Bał się, że morderców nie da się potem utrzymać w karbach, zwłaszcza że władze Trzeciej Rzeszy doskonale zdawały sobie sprawę z narastającej przestępczości wywołanej długotrwałą wojną. Korupcja i kradzież zapanowały powszechnie. Szukając więc nowych metod masowego wyniszczania, wynaleziono obozy masowej zagłady. Odpersonifikowano procesy decyzyjne i wykonawcze związane z holocaustem, co tak naprawdę dopiero pozwoliło na mord o skali trudnej wcześniej do wyobrażenia. Teraz nikt się nie musiał poczuwać do winy. Wykonywał tylko, gorzej czy lepiej, pracę na powierzonym odcinku. Jeden łapał Żydów, inny ich przewoził, kolejny rewidował. Nierzadko brali w tym udział, najczęściej pod przymusem sytuacyjnym, reprezentanci narodów podbitych i okupowanych, ba, nawet sami Żydzi, by przypomnieć żydowską policję w gettach. Zabijano w komorach gazowych, do których ofiary same się udawały i które były obsługiwane przez więźniów. Trudno o bardziej diabelski wynalazek.

 

Straszne mowy Himmlera z Poznania znamy dzięki temu, że zostały skrupulatnie zapisane.

 

- Himmler nie przygotowywał przemówień szczegółowo, mimo że zwykł mówić bardzo długo. Jego mowy nagrywano na woskowych płytach, po czym je spisywano, autoryzowano, a same płyty niszczono. Dlaczego akurat ta przetrwała, trudno powiedzieć. W 1942 r. sam Himmler zarządził akcję ,,1005" - niszczenie śladów po masowych mordach na Żydach, ale też na Rosjanach i Polakach, zwłaszcza w Wielkopolsce i na Pomorzu. Choć więc holocaust stanowi najlepiej udokumentowaną zbrodnię w dziejach, świadectw po nim nie zachowało się wiele, a na dodatek niektóre z nich pozwalają na zróżnicowaną interpretację. Eufemistyczna mowa nazistowskich dokumentów daje do dziś pożywkę tym wszystkim, którzy chcieliby zanegować masowe mordy na Żydach.

 

Nagrania mów Himmlera wpadły w ręce aliantów i zostały wykorzystane w procesie norymberskim.

 

- Istotnie, alianci znali zapis przemówienia z 4 października. Zostało ono nawet przytoczone w 23 dniu procesu przed Trybunałem Międzynarodowym, aczkolwiek w innym kontekście. Dzisiaj ta niewiarygodna wprost mowa jest jednym z najbardziej namacalnych dowodów na zagładę. Co do tego historycy nie mają wątpliwości, zwłaszcza kiedy w 1970 r. znaleziono zapis przemówienia z 6 października. Przysłuchiwał się mu, jak dzisiaj wiadomo, minister propagandy Goebbels, który przyznał na łamach swojego dziennika, że "sprawę żydowską" trzeba rozwiązać zgodnie z rozumowaniem Himmlera. Radykalnie i do końca, aby następne pokolenia nie musiały się tym zajmować.

 

Himmlera zabrakło na ławie oskarżonych.

 

- bo w maju 1945 r. popełnił samobójstwo. Wiedział, co go czeka, więc po aresztowaniu przez Anglików połknął cyjanek.

 

Poznańskie mowy Himmlera są w Polsce mało znane, za to głośno o nich w Niemczech.

 

- Przyczynił się do tego projekt niemieckiego reżysera Romualda Karmakera, który postawił znakomitego aktora, Manfreda Zapatkę, przed kamerą i na tle szarej ściany kazał mu czytać spokojnym głosem poznańską mowę. Efektów specjalnych nie było trzeba. Niemcy uczestniczący w berlińskim festiwalu filmowym w 2000 r. wychodzili spoceni. Przerażenie ogarnia jednak nie tylko Niemców. Nieodparcie nasuwa się pytanie, jak wszystko to było możliwe i czy możliwa jest powtórka.

 

* Jan Maria Piskorski - historyk, publicysta, tłumacz. Długoletni pracownik naukowy poznańskiego Instytutu Historii PAN i redaktor naczelny Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Obecnie profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Profesor gościnny wielu zagranicznych uniwersytetów, w nadchodzącym semestrze Uniwersytetu Hamburskiego. Publikuje w wielu krajach Europy i Ameryki. Do druku trafiła właśnie jego książka "Wykorzenieni. Uchodźcy i migracje przymusowe w Europie XX wieku". Źródło:

 

(żródło: Gazeta Wyborcza Poznań)

 

 

Am Israel Chai !

Chanuka 25.12-02.01

chanuka.jpg

ATTENTION !

About the visits
to the grave
of Akiva Eger
please stay in touch
Ten adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć
OrWhats App only
+48726100199

AKIVA EGER

Czytaj TUTAJ

2a.jpg

 

Ambasada Izraela w Polsce

ambas1 (2).jpg

Hebrajski w Gminie

Chetnych do nauki

prosimy o kontakt

hebr2.jpg

15-activity Jewish community of Poznan

15c.jpg

15-lat naszej Gminy

tora.jpg

IRENA SENDLER-KONCERT

sendler.jpg

Codzienna Miszna

rapoport.jpg

Tajemniczy świat Żydów YTtajemniczy.jpg

 

oraz na  Facebooku

JEWISH.pl

 jewish.jpg

EC CHAIM

ec-chaim.jpg

Shavei Polska

shavei.jpg

Zydowski Instytut Historyczny

zih.jpg

C I H

3a.jpg
wirtualny.jpg

POLIN

Wirtualny spacer po wystawie stałej

polin.jpg

mhzp_logo_new3755.jpg

Muzeum Galicja

galicja.jpg
fdzz.jpg

nissenbaum.jpg

Trzemeszno

logo.jpg+ lista nazwisk

Kulmhof am Ner

kulmhof1.jpg Kliknij obrazek

Shimon Peres Funeral

simon2.jpg

Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl