POLUB NAS :)

facebook.jpg

Nasz You Tube

ytube.jpg

KONTAKT

BIURO

Fundacja Synagoga Nowa

PIC 913955244
2016-04-04_101608.jpg

The National Library of Israel

library1.jpg

Posen Library

KLIK library.jpg

Kalendarz

  calenda1.jpg

Bar Micwa Ryana

Kliknij TUTAJ rayan2.jpg

Blog Leona Jedwabia z Australii

Moja podróz przez Holokaust

jedwab2.jpg 

erec.jpg

Koszerne produkty

kosher4.jpg

 

Chabad

chabad.jpg
wikipardes.jpg

JUDAICA

magen_1.jpg

Szalom TV

szalomtv.jpg

KOL POLIN

"Życiorys własny przestepcy"  Email
Ksiązka Nachalnika nie jest jakąs nowością na rynku księgarskim i pewnie tylko w antykwariatach już tylko bedzie dostępna, ale warto poszukac. Tak się zdarzyło że dawno temu wpadła mi w ręce i przeczytałam jednym tchem, albowiem temat jest zgoła nie typowy, nader interesujący.
Zachęcam do zapoznania się z szerokim opisem na temat ksiązki, autorstwa Tomka Krakowskiego, a następnie do samej lektury Uśmiech

 

"Łomża niepasteryzowana 2"

W „Życiorysie...” Nachalnika znajdujemy wspomnienie o jego pierwszej wizycie w kinie w Łomży. Nie trzeba chyba dodawać, że dla uczniów jesziwy rozrywki takie jak teatr czy kino, były surowo zakazane. Kino było traktowane jako strata czasu, a za tym bitul Tora, czyli uchybienie samej Torze. Z drugiej strony mogło także nieść zagrożenie moralności. Z dzisiejszej perspektywy filmy sprzed ponad 100 lat jawią się dość purytańsko i niewinnie, ale wtedy nawet widok nagiej kobiecej łydki, czy Has WeSzalom pocałunku, siał istne zgorszenie. W 1911 r. doktor Rudolf Beber wybudował w Łomży gmach kinoteatru „Miraż”. Wspaniały monumentalny budynek o szerokiej bramie, dwóch wieżach zwieńczonych blaszanymi, spiczastymi kopułami, przypominał budowlę sakralną, kościół bądź synagogę. „Miraż” znajdował się w zachodniej części miast, w której mieszkało niewiele żydowskich rodzin. Stąd też dla uczniów jesziwy był to w miarę bezpieczny teren, z dala do wszechwidzących oczu roszjesziwy.

 

„Niecierpliwie czekałem na bilet z myślą, że gdyby mnie ktoś ze znajomych ujrzał, miałbym się z pyszna. Nareszcie dostałem bilet i wszedłem do poczekalni. I to, com ujrzał, zdziwiło mnie ogromnie. Nie dowierzałem własnym oczom. Zdjąłem więc szkła, lecz wzrok mój mnie nie mylił. Oto ujrzałem córkę dyrektora jeszywetu w towarzystwie mego przyjaciela Z., tego właśnie, który nas golił. Gdy mnie ujrzeli, zbliżyli się witając. Powitanie nasze jednak było takie, jakbyśmy się spotkali w piekle, wierząc, że za życia byliśmy najcnotliwszymi ludźmi. Po porozumieniu się obiecaliśmy sobie, dla wspólnego dobra, nasze spotkanie zostawić w tajemnicy. Zawstydzony siedziałem w czasie seansu w pobliżu pięknej córki głowy jeszywetu. Śmiała się cały czas trącając swego przyjaciela, istne żywe srebro i nawet pozwalała się całować, gdy było ciemno. To całowanie się denerwowało mnie bardzo i nie wiedziałem, gdzie mam patrzeć, czy na ekran, czy na całujących się obok. Ta przyjaciółka z pierwszego seansu wyszła później za mąż za prawdziwego rabina i dziś jest rabinową, a co jeszcze mi kolega powiedział w sekrecie o niej, to nikomu już tego nie powiem...”.

Trzecia z córek rabi Szulewicza istotnie wyszła za rabina i to nie byle jakiego. Mężem Ester Szulewicz został rabi Jechoszua Zlig Roch, który podobnie jak rabin Gordon został roszjesziwą Łomża. Pozostał on w Łomży aż do 1941 r., kiedy po wejściu Niemców wraz z pozostałymi studentami przeniósł się Wilna. Historia głosi, że w Jom Kipur 1941 r. w okupowanym przez Niemców Wilnie, ubrany w kitel i tałes udał się na modlitwę do synagogi. Sprowokowani takim zachowaniem okupanci, skatowali rabina Rocha na miejscu. Podobny los spotkał również jego małżonkę Esterę, rodzinę oraz większość studentów jesziwy Łomża.

Z założenia jesziwa miała być miejscem, gdzie żydowska młodzież zgłębia tajniki Talmudu i osiąga poziom doskonałości moralnej. Tak jak w fabryce, nauka trwała przez 24 godziny na dobę. Studenci zmieniali się, organizując „straże”, dzięki czemu w Beit Midraszu, zawsze ktoś odczytywał kolejne karty Gemary.

W 1890 r. na skutek suszy, która nawiedziła Rosję, jesziwa rabina Szulewicza znalazła się w głębokich finansowych tarapatach. Roszjesziwa, nie mogąc znaleźć pieniędzy na spłatę długów oraz na bieżące utrzymanie studentów, zdecydował się zamknąć szkołę. Napisał o tym do rabina Myszkowskiego, Leiba Hasyda ze Stawisk. Rabin ze Stawisk niezwłocznie przybył do Łomży, zaniepokojony listem jaki otrzymał. Po przyjeździe nie chciał od razu rozmawiać o palących kwestiach finansowych, powołując się na zdanie z Proroka Jeremiasza „Rano wydawaj sąd". Obaj rabini zagłębili się w świętych księgach i dopiero o północy rabi Leib zamknął księgę i zaproponował spacer.

Propozycja dość niezwykła ze względu na późną porę i pozycję czcigodnych rabinów. Bo też czy to przystoi, aby tak świętobliwi mężowie przechadzali się po nocy po ciemnych ulicach? Ruszyli w spowite ciemnością miasto. Ulice były puste, żywego ducha nie można było uświadczyć. Poszli wzdłuż ulicy Senatorskiej w stronę Starego Rynku. Przy Beit Midraszu stowarzyszeniu Chewra Szas, w którym nocami zbierali się pracujący w ciągu dnia Żydzi, aby przynajmniej przez kilka godzin oddać się nauce, zatrzymali się i spojrzeli w ciemne okna. Zazwyczaj w Chewra Szas nauka trwała do późna w nocy. Zawsze trafiał się zagoniony handlarz czy tragarz, który dopiero co skończył swoje obowiązki i postanowił jeszcze wstąpić na odrobinę Gemary. O tej porze jednak, wszyscy już udali się do swoich domów. Szames pogasił światła i zamknął drzwi. Tylko w głębi, na wschodniej ścianie paliła się nieduża świeczka ner tamid. Dotarli do starego rynku pod fronton Wielkiej Synagogi. W jej dwóch skrzydłach mieściły się dwa bractwa: z prawej Chewra Tehilim a z lewej Chewra Kadisza. W Chewra  Tehilim rabi Joel HaLewi Herzog co wieczór prowadził wykłady z Talmudu. Pomimo, że rabin Herzog był człowiekiem głęboko pochłoniętym materią swoich wykładów i co chwila wplatał mniej lub bardziej związane z tematem dygresje i przypowieści, zazwyczaj kończył przed północą. Synagoga wraz z przyległymi salami i Beit Midraszami zasnęła, łącząc się we śnie z całą Łomżą. Dwóch nocnych piechurów przeszło dalej ulicą Dworną, pod duży Beis Midrasz na Szkolnej. Ale tam, podobnie jak w całym mieście, panowała cisza i ciemność. Studenci i ojcowie rodzin pokończyli codzienną naukę, zostawiając Beit Midrasz we władaniu nocnego wiatru, który uderzał niedomkniętymi okiennicami i przewracał rozsypane strony wypadłe ze zniszczonego tomu. Na drugim piętrze w oknach głównego rabina Łomży, rabina Malkila Tenenbauma ( znanego z wiedzy i oddania społeczności), podobnie jak na dole, nie widać było światła. Dochodziła już 2 w nocy i także on zakończył naukę,  udając się na zasłużony spoczynek. Kiedy zbliżali się na powrót do ulicy Senatorskiej, z dala dobiegł ich cichy głos. Głos ten narastał, wypełniając ciemne ulice. Im bardziej przybliżali się do budynku jesziwy, tym śpiew stawał się głośniejszy i zanana melodia zapadała w uszy jedynych przechodniów pustego miasta. Plama światła leżała na piachu wąskiej uliczki, tak jakby księżyc zwabiony śpiewem postanowił przysiąść na krawężniku. Drgał nieznacznie kołysząc się w rytm pieśni, która rozchodziła się po okolicy. W rozświetlonym wnętrzu jesziwy studenci pełniący „straż” odczytywali kolejne wersy Gemary, odtwarzając dyskusje babilońskich rabinów. Kiwając się nad pulpitami zawodzili ich imiona i kwestie. Towarzyszyły im ich cienie, wybiegające przez okno na łomżyńskie ulice oraz obecność dwóch wędrowców, zahipnotyzowanych tym jedynym żyjącym domem w całym mieście. „I ty chcesz to zamknąć?”, przerwał milczenie rabi Myszkowski. Tego samego dnia zwołali spotkanie mieszańców Łomży i po burzliwych dyskusjach udało się zebrać potrzebną sumę na utrzymanie jesziwy.

We wspomnieniach Urke Nachalnika widać inne oblicze życia uczniów jesziwy. Nie jest ono już tak święte i tak zgodne z zasadami halachy i zakazów rabinackich. Podobnie jak córka samego roszjesziwy, w sekrecie uczęszczają do kina i teatru, chodzą na ciastka do „Turka”, gdzie najprawdopodobniej zasady koszeru nie są ściśle przestrzegane.  Tworzą się nieformalne grupy, które w szabatowe wieczory spotykają się, aby oddawać się zakazanemu przez Torę obrządkowi golenia, a nawet palenia papierosów. Jednak na jeszybotników najwięcej pokus czeka  ze strony płci przeciwnej oraz wszelkich damsko-męskich relacji. Niektóre fragmenty Gemary, które zbyt rozwodzą się w tej tematyce, były przez nauczycieli cenzurowane i stanowią sekretną, zakazaną lekturę. Uczniom nie wolno było spotykać się z żydowskimi dziewczętami, o nie żydowskich to już nawet lepiej nie wspominać. Nie miało znaczenia czy był to wspólny spacer w publicznym miejscu, czy HasWeSzalom sekretna schadzka nad rzeką. Przyłapanemu mogły grozić surowe konsekwencje, z wydaleniem z jesziwy włącznie.

Czternastoletniego Icka Farbarowicza przyłapał pewnego razu, szames jesziwy jak przechadzał się w towarzystwie córki piekarza, u którego odbierał „dni”, czyli przypisane na określony dzień tygodnia posiłki. Oczywiście został wezwany na dywanik do roszjesziwy. Relacje z tego spotkania zamieścił w swoich wspomnieniach, dzięki czemu możemy mieć wgląd również w ten aspekt życia łomżyńskiej jesziwy.

„Niestety, wystarczył jeden moment spojrzenia, by się domyślić, że źle jest ze mną. Każdy wszak z nas wiedział o tym, że gdy staje przed rosajszywą, a ten ma swe okulary zsunięte na koniec nosa i rękoma targa się za brodę, a oczyma patrzy w jakąś książkę, tak że widzi doskonale przybysza, a jeżeli jeszcze i mruczy, to zły znak. Stałem kilka minut nie śmiejąc nawet oddychać. Stawiałem sobie pytania, co to być może, a że grzechów miałem sporo, nie wiedziałem, o które jestem podejrzany. Wreszcie podniósł głowę znad książki, którą się zastawiał, maskując tym swoją obserwację, co dokładnie spostrzegłem. Począł mi teraz patrzeć śmiało w oczy. Ja ze swej strony starałem się ten wzrok wytrzymać, ale daremnie, miał wzrok taki przenikliwy, że oczy spuściłem. Widać na to tylko czekał, zerwał się ze swego miejsca, ręce podniósł ku niebu, jakby szukał tam pomocy; szeptał coś przy tym. Twarz jego, niedawno tak groźna, stała się łagodną. Oczy były jakby zwilgotniałe od łez. Począł znów patrzeć na mnie, lecz tak jakby mnie o coś błagał. Żal mi się go zrobiło i już chciałem się rzucić do jego stóp i wyznać wszystko, co uważałem za grzech, lecz on jakby wyczuł mój zamiar, kazał mi usiąść naprzeciw siebie. Machinalnie rozkaz wypełniłem.

 Tu prawą ręką począł sobie czoło nacierać, jakby coś chciał sobie przypomnieć i niespodziewanie spytał:

 — Wiele masz lat synu?

 — Czternasty rok kończę na drugi miesiąc — odpowiedziałem. 

 Pokiwał głową, jakby zwątpił w prawdziwość moich słów, a następnie postawił mi pytanie już śmiało:

 — W zeszłą sobotę wieczorem, po kolacji, gdzie byłeś? ~

 — Na spacerze, rebe.

 — Czy sam spacerowałeś?

 Przy tym pytaniu patrzył mi przenikliwie w oczy..

 — Niszt-ałejn — ledwie wykrztusiłem sylaby z gardła.

 — Wiem, synu, że nie sam! Więc kto był z tobą?

 Na to pytanie zapłonąłem ze wstydu jak pochodnia, w głowie poczęło mnie coś palić i ciążyć. Żebym mógł, chętnie bym się w tym momencie zapadł pod ziemię. Ale cóż, trzeba odpowiedzieć, przedstawiłem go sobie jako wszechwiedzącego, albowiem nie przyszło mi na myśl, że temu wszystkiemu był winien szames. Wybełkotałem więc: „mit— am — ej — duł"( z dziewczyną). I rzecz dziwna, zamiast spodziewanego przekleństwa i kary, łagodnie pytał dalej:

 — A co ona za jedna, może siostra?

 Po tym pytaniu zacząłem z ulgą oddychać, pragnąłem na to już odpowiedzieć: „tak". Już otworzyłem usta, lecz zamiast powiedzieć „tak", powiedziałem „nie".

 — A więc synu kto to był, może któraś z krewnych?

 Znów opanowała mnie chęć, by dać odpowiedź twierdzącą, lecz tę myśl od siebie oddaliłem i postanowiłem mówić prawdę nie zważając na to, jaką dostanę karę. Zacząłem opowiadać mu całą historię. Naturalnie, co uważałem za zbyteczne, pozostawiłem w ukryciu. Ale gdzie tam, nic mi się nie udało skryć. Po półgodzinnym badaniu wiedział już tyle, co i ja, a nawet więcej niż ja. Teraz począł mnie łagodnie upominać i strofować. Słowa jego, chociaż upłynęło od tego czasu wiele lat, pamiętam doskonale:

 — Czy ty wiesz, synu — zapytał — za co Adam, rodzic nasz, został wygnany z raju i kto spowodował pierworodny grzech?

 — Wiem, rebe, Ewa.

 — Tak, synu, kobieta.

 — Czy wiesz, synu, kto zdradził Samsona?

 — Dałłyło, rebe.

 — Tak, synu, kobieta— A wiesz, co za przyczyna była do bratobójczej wojny Żydów, w której cały ród Beniamina prawie, że wygasł i że znikł dwunasty szczep Izraela i że w tej bratobójczej wojnie zginęło z obydwóch stron przeszło sześćdziesiąt tysięcy ludzi, najlepszy kwiat rycerstwa?

 Nad odpowiedzią na to pytanie musiałem się trochę namyśleć, póki sobie nie przypomniałem całego faktu z dwudziestego rozdziału  Sędziów.

 - Tak, rebe, przez kobietę.

 — A kto był przyczyną, że nasz mądry król Salomon zgrzeszył przed Bogiem, czy nie kobieta?... Czy ty, synu, znasz księgi Salomona, tego znawcy dusz kobiecych, czy wiesz, że Salomon trzymał aż tysiąc żon po to tylko, by jak w laboratorium, przeprowadzać różne eksperymenty, ażeby trafne orzeczenia o kobietach wystawić? „Synu mój — mówi Salomon — czy to jest możliwe, żeby człowiek trzymał ogień na swoich kolanach i żeby ubranie jego się nie zapaliło? Czy możliwe, żeby człowiek spacerował boso po żarzących się węglach i sobie nóg nie poparzył?". Tak, ten który się zadaje z kobietą, ponosi złe skutki i bezkarnie to się nie obejdzie!

 Nie będę opowiadał o tym wszystkim, co mi naopowiadał, dając za przykłady opowiastki z  Talmudu.  Zaznaczę jedynie, że po czterogodzinnej, przykrej dla mnie pogawędce, dałem mu rękę „tkias-kaf", że dopóki będę uczęszczał do tego jeszywetu, nie będę spacerował z kobietami, a nawet będę się starał je omijać. Wyrażałem przy tym swą zupełną skruchę. Za karę dał mi trzy „mis-merym", tj. co drugi dzień miałem całą noc nie spać i uczyć się w jeszywecie „szewet musser" (nauka o strofowaniu i pokucie). Na tym się skończyła cała awantura i co prawda jakiś czas trzymałem się tak, że córka piekarza płakała ciągle z tego powodu, żem zupełnie od niej stronił.

Czyż mogłem przemawiać do niej i powiedzieć jej przyczynę? Wszak parzyła mnie jeszcze ręka, którą podałem, przez co przyrzekłem, że nawet mówić z tymi stworzeniami nie będę, za które chociaż były bardzo pociągające, tak mnie prześladowano.”

Nie wiemy czy późniejszy Urke Nachalnik, wiernie oddał przebieg spotkania u roszjesziwy, czy podobnie jak w innych miejscach, aby zyskać czytelnika koloryzował rzeczywistość uwypuklając zacofanie swoich żydowskich braci. Z drugiej jednak strony, w innych przekazach o rabinie Szulewiczu, jawi się on, jako osoba stroniąca od kobiet i widząca w nich zagrożenie dla studiów nad Torą. Dowodzą tego już choćby jego „miodowe” lata zaraz po zaślubinach, które spędzał głównie w towarzystwie swojego kuzyna w białostockiej jesziwie.

W jednej z opowieści, którą sam przytaczał swoim uczniom, opowiadał jak któregoś razu podróżował wspólnie z rabim Simchą Zisel z Kelma. Kiedy zbliżali się do jednego z niewielkich miasteczek, niewiasta prowadząca karczmę wybiegła im na spotkanie wołając: „Rabini nadchodzą”. Było to zapewne jeszcze zanim rabi Szulewicz założył jesziwę w Łomży, a rabi Zisel, później zwany Alter z Kelm, jesziwę w Kelm. Jak widać ich sława już rozeszła się po miasteczkach Litwy i powiatu łomżyńskiego.

Karczmarka zaprosiła obydwu do swojej gospody, gdzie zastawiła przed nimi stół wszelkim dobrem jakie posiadała. Przyniosła różne napitki i nie odstępowała gości ani o krok. Rabi Eiezar, gdy tylko zasiadł, wyciągnął Gemarę i zagłębił się w jej treść nie zwracając uwagi na gospodynię. Raw Zisel z uważną miną i pełnym zrozumieniem nasłuchiwał opowieści swojej dobrodziejki. Słuchał jak żaliła się na ceny jaj i kur, jak opowiadała o problemach ze zdrowiem swojej krowy, jak narzekała na nieurodzaj, na brak dobrej mąki, na plagę myszy i kretów. Jak ubolewała na sprzedawcę, który sprzedał jej zgniłe ziemniaki itd. Kiedy zakończyli posiłek i próbowali uregulować należność stanowczo odmówiła: „Nie chcę nawet słuchać o zapłacie. To, że mogłam posilić tak znamienitych mężów jest dla mnie większą nagrodą niż jakakolwiek zapłata”, zakończyła dyskusję o pieniądzach. Gdy ruszyli w dalszą drogę rabi Zisel zapytał: „Czy nie sądzisz, że popełniłeś grzech kradzieży? Jadłeś i piłeś do syta a nie uiściłeś zapłaty.” „Zaproponowaliśmy jej zapłatę, ale ona odmówiła”, skwitował rabi Eliezer. „To prawda, ale zauważ ile przyjemności sprawiało jej narzekanie, i przez to odebrała swoją należność. Ty jednak nie zwracałeś na nią żadnej uwagi, przez co zjadłeś nie zapłaciwszy”. Rabi Szulewicz, kiedy przywoływał tę opowieść zaznaczał, swoje przekonanie, że rabi Zisel słuchając karczmarki ani na moment nie przestał rozmyślać nad sprawami Tory, a tylko swoim wyglądem okazywał kobiecie zainteresowanie.

Niewielu jednak mogło równać się z Alter z Kelm, stąd też swoim uczniom zalecał trzymanie się z dal od kobiet i wpełne zaangażowanie w naukę. O ile niewiastom nie okazywał uwagi, o tyle o swoich uczniów troszczył się jak o własne dzieci. Już z samej rozmowy z małym Ickiem widać, że nie był to srogi nauczyciel, który przy pomocy rózgi wymuszał posłuch i szacunek. Również, w odróżnieniu od swojego nauczyciela z Wołożyna, wiedział, że student może czasem się zapomnieć i coś spoza tekstu Tory może przykuć jego uwagę i oderwać od nauki. Chofec Chaim opowiadał jak którejś zimy wybrał się z Radynia do Łomży. W czasie podróży rozpętała się śnieżyca, która sprawiła, że do Łomży dotarł późną nocą. Nie chcąc nikogo budzić i wyciągać ze snu, udał się prosto do jesziwy wiedząc, że tam wśród ksiąg i studentów będzie mógł przeczekać do rana. To, że w Beit Midraszu znalazł sporą grupę uczących się, nie zdziwiło go. Dobrze wiedział jak działają litewskie jesziwy. Zaskoczył go natomiast śnieg, który pomimo późnej nocy został pieczołowicie odgarnięty sprzed wejścia do jesziwy. Rano pogratulował szamesowi oddania i pracowitości. Szames zdziwił się bardzo, że jego podejrzewają o taki czyn. „Za żadne skarby w taką noc nie wyszedłbym spod mojej pierzyny”, odparł z całą swoją szczerością i pokorą. Po krótkim śledztwie okazało się, że to sam roszjesziwa, nie chcąc odrywać uczniów od nauki, w środku nocy odgarnął śnieg z przed wejścia.

Gdy w drugiej połowie XIX w. Rabi Eleizer Szulewicz zakładał jesziwę w Łomży, jego rówieśnicy w Ziemi Izraela zakładali na bagnach rzeki Yarkon osiedle Petach Tikwa. Większość z nich wywodziła się z Litwy lub studiowała w litewskich jesziwach, być może nawet w tym samym czasie, co Rabi Eliezer. Na początku XX w. bagna zostały już osuszone i osiedle zaczęło się rozrastać, stając się domem dla nowo przybyłych emigrantów. Tak jak tworzył oddziały swojej uczelni w miasteczkach nieopodal Łomży, roszjesziwa z Łomży otworzył też jej oddział w Ziemi Izraela, w Petach Tikwie. W 1922 r. wraz z częścią swojej rodziny oraz ok. 40 studentami zrobił aliję i zamieszkał w Petach Tikwie. Łomżyńska jesziwa w Petach Tikwie stała się jedną z najznamienitszych w Izraelu, jak i na całym świecie i działa do dnia dzisiejszego.

Po 1939 r. rabi Roch, pełniący w tym czasie obowiązki roszjesziwa, podczas gdy jego szwagier rabi Gordon był w USA, gdzie prowadził zbiórkę na jesziwy w Polsce i w Palestynie, przeniósł szkołę do Wilna. W 1941 r. Niemcy zajęli zarówno Łomżę jak i Wilno. Większość pozostałych w Polsce nauczycieli wraz ze studentami została zamordowanych w czasie Zagłady.

Urke Nachalnik w 1939 r. mieszkał już wraz z żoną Sarą w podwarszawskim Otwocku, w pensjonacie Rodonińskich przy Warszawskiej 37, tuż obok synagogi Goldbergów. Gdy Niemcy po wejściu do miasta podpalili synagogę, wraz ze swoim gospodarzem Gerszonem Rodonińskim wynieśli z płonącego budynku zwoje Tory i zakopali je w pobliskim lesie. Zostali wskazani Niemcom przez swoją polską sąsiadkę. 11 listopada 1939 r. zaprowadzono ich do lasu w Śródborowie, kazano wykopać doły i rozstrzelano. Później ich ciała ekshumowano i pochowano na cmentarzu w Anielinie.

Rabi Eliezer zmarł w Petach Tikwie w 1930 r., w chwili, kiedy dzieło jego życia przeżywało największy rozkwit. W tym samym roku jego były uczeń wyszedł z więzienia i opublikował swoją pierwszą książkę „Życiorys własny przestępcy”, książkę, która zmieniła go z bandyty w literata. Dziewięć lat później, jak przepowiedziała jego matka, poświęcił swoje życie Torze.

 

Tomek Krakowski

/za jewish.org.pl/


A tu mozna dowiedziec sie wiecej o Nachalniku, czyli "twardym Żydzie"
http://www.focus.pl/historia/artykuly/zobacz/publikacje/ostre-pioro-twardego-zyda/nc/1/do-druku/1/

 

Pray for Izrael

200w.gif

Am Israel Chai !

Pesach 22-30.04

seder.jpg

AKIVA EGER

Czytaj TUTAJ

2a.jpg

 

Ambasada Izraela w Polsce

ambas1 (2).jpg

Hebrajski w Gminie

Chetnych do nauki

prosimy o kontakt

hebr2.jpg

15-activity Jewish community of Poznan

15c.jpg

15-lat naszej Gminy

tora.jpg

IRENA SENDLER-KONCERT

sendler.jpg

Codzienna Miszna

rapoport.jpg

Tajemniczy świat Żydów YTtajemniczy.jpg

 

oraz na  Facebooku

JEWISH.pl

 jewish.jpg

EC CHAIM

ec-chaim.jpg

Shavei Polska

shavei.jpg

Zydowski Instytut Historyczny

zih.jpg

C I H

3a.jpg
wirtualny.jpg

TSKZ

tskz.jpg

POLIN

Wirtualny spacer po wystawie stałej

polin.jpg

mhzp_logo_new3755.jpg

Muzeum Galicja

galicja.jpg
fdzz.jpg

nissenbaum.jpg

Trzemeszno

logo.jpg+ lista nazwisk

Kulmhof am Ner

kulmhof1.jpg Kliknij obrazek

Shimon Peres Funeral

simon2.jpg

Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl