We wrześniu 1942 trafił do getta Theresienstadt, założonego przez Niemców w dawnym czeskim Terezinie, a następnie do obozu zagłady w Treblince. Tam przydzielony został jako robotnik do brygady, która zajmowała się sortowaniem rzeczy należących do mordowanych w komorach gazowych. Przeżycie w tym miejscu miało tragiczny wymiar - Glazar był nie tylko świadkiem śmierci tysiąca ludzi, ale jego życie, podobnie jak życie innych żydowskich więźniów pracujących w obozie, zależało od śmierci innych - przywożona przez nich żywność i ubrania umożliwiały przetrwanie garstce "wybrańców". W książce "Stacja Treblinka" Glazar opisuje funkcjonowanie obozu a także okoliczności powstania więźniów i swojej ucieczki w sierpniu 1943 roku.
Wydostawszy się z obozu Glazar przedostał się do Niemiec, gdzie ukrywał swoją żydowską tożsamość i do końca wojny pracował jako czeski robotnik. W 1945 roku wrócił do Pragi i zmienił nazwisko. Po zdławieniu „praskiej wiosny” z żoną i dziećmi emigrował do Szwajcarii. W latach 60. i 70. Glazar brał udział w procesach zbrodniarzy nazistowskich jako bezpośredni świadek Zagłady.
Patronat medialny nad książką objęło Forum Żydów Polskich
_____ * _____
Stacja Treblinka Richarda Glazara to jedno z najwybitniejszych świadectw
Holokaustu. Rzeczowe, pozbawione emocji zeznanie Glazara dobitnie pokazuje
barbarzyństwo dokonywane na autorze oraz na bliskich mu ludziach, także polskich
Żydach. Ocalał, jako jeden z kilkudziesięciu wobec blisko miliona zgładzonych,
by pełnić misję świadka zbrodni. Glazar pozostawił swój zapis w dwóch
oryginalnych wersjach – czeskiej i niemieckiej.
"W miejscu, gdzie
przeciwległa prycza dotyka zewnętrznej ściany, staje Salwe. Wyprostowany,
zwrócony plecami do małego okienka spogląda w głąb baraku. Na jego czystej i
jasnej twarzy nie widać ani jednej zmarszczki, drży tylko delikatna skóra wokół
prostego nosa i ust. Stał u progu kariery jako śpiewak operowy, zanim nie
zamknęli go w warszawskim getcie. Stamtąd transportem przyjechał do Treblinki.
Wskazał na niego jakiś znajomy i esesmani — dla siebie, dla nas wszystkich —
wyciągnęli tego niewysokiego, niezwykle przystojnego człowieka.
Na czternastoletniego Edka nikt nie musiał wskazywać. Razem ze swoim
akordeonem, który zasłaniał mu prawie całe ciało, wyglądał — sam o tym nie
wiedząc — jak element wyposażenia Treblinki. Jego rodzice i rodzeństwo poszli
zaraz przez „szlauch”. Nie grali na żadnym instrumencie. Teraz stoi obok
Salwego, od dołu widać tylko nogi, a sponad akordeonu wyłaniają się smutne oczy
i pociągła twarz pozbawiona dziecinnych rysów.
„Eli, Eli” — strącono nas w
ogień, dręczono płomieniem — nikt nie odstąpił od Twego Świętego
Pisma...
Salwe wyśpiewuje skargę i ból. Ta melodia, te słowa z mrocznej przeszłości i ten ogień, którego łuna dociera tu stamtąd, z teraźniejszości, rozdzierają wnętrze. Są rozdzierające dla tych, którzy pieśń słyszą po raz pierwszy, ale i dla tych, którzy słyszeli ją wcześniej, w godzinach grozy przy morderczych pościgach i pogromach".
Richard Glazar, Stacja Treblinka
/zrodlo: polskie radio.pl/