POLUB NAS :)

facebook.jpg

Nasz You Tube

ytube.jpg

KONTAKT

BIURO

Fundacja Synagoga Nowa

PIC 913955244
2016-04-04_101608.jpg

The National Library of Israel

library1.jpg

Posen Library

KLIK library.jpg

Kalendarz

  calenda1.jpg

Bar Micwa Ryana

Kliknij TUTAJ rayan2.jpg

Blog Leona Jedwabia z Australii

Moja podróz przez Holokaust

jedwab2.jpg 

erec.jpg

Koszerne produkty

kosher4.jpg

 

Chabad

chabad.jpg
wikipardes.jpg

JUDAICA

magen_1.jpg

Szalom TV

szalomtv.jpg

KOL POLIN

Rozważania Jakuba Skrzypczaka  Email

Kugel w suce, królowa Saby i Schopenhauer...Mijam aptekę, kiosk, kwiaciarnię i skwer z rozłożystym dębem. Widać i czuć jesień. Minął Nowy Rok i Jom Kipur. Jest sam środek Jesiennych Świąt. Niebawem Sukot. Opowiem Wam pewną jesienną historię, która przed laty wydarzyła się w Jerozolimie, dokładnie między Dniem Pojednania a Świętem Szałasów.  Gdy opuszczałem Stare Miasto zapadał już zmierzch. Skierowałem się w stronę ortodoksyjnej dzielnicy Stu Bram. - pisze Jakub Skrzypczak.
W powietrzu czuć było zbliżającą się jesień. Jerozolima zmieniła się nie do poznania. Na ulicach, podwórkach, balkonach i dachach stały już szałasy, gdzieniegdzie jeszcze dokonywano ostatnich poprawek, uzupełniano poszycie dachu, dekorowano suki. Na straganach sprzedawano długie liście palmowe, pachnący mirt i żółte etrogi - marsjańskie zmutowane cytryny.

Sukot to święto pielgrzymie, święto drogi i podróży. Ale jego istotny sens nie jest proweniencji turystycznej lecz duchowej. Już sama suka, na prędce sklecona "szopa" bez fundamentów, wskazuje na tymczasowość naszego hic et nunc[1]. Istotny sens naszej egzystencji nie posiada fundamentów w glebie doczesności, jest zakorzeniony niejko ab aeternum[2].

      Minąwszy ruchliwą Jaffo, poszedłem na skróty, wyludnioną uliczką wiodącą przez sady pełne granatów i mirtu. Minąłem jemeńską synagogę i skręciwszy koło syryjskiej cerkwi św. Pawła, wszedłem na ulicę Mea Szearim.

      Wiecie, że Jerozolima pachnie? Oczywiście, każde miasto jakoś pachnie. Ale zapachy Jerozolimy, konkretnych dzielnic, ulic, domów, zapachy zmieniające się w zależności od pory dnia - zdają się być tożsame z najgłębszą istotą zaczarowania tych miejsc.

      Bardziej wąchałem, niż oglądałem to miasto. To niezwykłe; stoisz z zamkniętymi oczami, wciągasz zapach ulicy, zaułka, podwórza, potem słuchasz odgłosów... Kiedy otwierasz oczy, już wiesz, jak to wszystko wygląda.

      “Gdybym nagle oślepł, z całą pewnością nie zgubię się w tym mieście” – pomyślałem. Mimo to, trudno powiedzieć, bym dobrze znał całą Jerozolimę, a tym bardziej Izrael. Do dziś nie mam pojęcia jak wygląda Knesset - izraelski parlament czy plaże i luksusowe hotele Ejlatu.

      Zarówno politycy jak i kelnerzy o ruchach bezwiednych intrygantów, czy pary celebrujące swoje kolejne miodowe miesiące, to ten sam nieestetyczny gatunek, tyle że na różnych poziomach drabiny społecznego awansu. Niewiele traciłem. Zupełnie świadomie wybrałem smród śmietników dzielnicy Stu Bram i za żadne skarby nie zamieniłbym go na świeżą bryzę zatoki Akaba.

      Przed przyjazdem tutaj, czytałem Metafizykę Schopenhauera. Na dzień przed odlotem, książka gdzieś się zapodziała, jakby przeczuwając, że tam dokąd się udaję, będzie mi zupełnie niepotrzebna.

      Teraz, gdy szedłem spowijającą się w mrok Mea Szearim, przyszedł mi do głowy cytat pochodzący z zaniechanej lektury:

      “Życie koczownicze, cechujące najniższy szczebel cywilizacji, odżywa na szczeblu najwyższym w postaci rozpowszechnienia turystyki. W pierwszym przypadku rodzi je niedostatek, w drugim nuda”

      Nagle cytat zwinął się w kłębek i wypadł mi z głowy. Chciałem go odruchowo złapać, żeby się nie potłukł, ale on już toczył się po ulicy. Zatrzymał się dopiero pod wielkimi nogami chasyda z Amszynowa, który właśnie wychodził z bramy. Ten przystanął, spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Przepraszam – bąknąłem.
Mężczyzna podniósł go i przyjrzał się dokładnie.
- Jest bardzo ładny – zawyrokował.
- Być może - odparłem – ale jest mi zupełnie zbędny.
- Doprawdy? Mogę go więc zatrzymać?
- Oczywiście.
- Zaniosę go naszemu cadykowi. Myślę, że mu się spodoba.
Stał chwilę zamyślony, potem odchodząc powiedział:
- ...pustka, która jest istotnym źródłem nudy i która stale wymaga bodźców zewnętrznych, aby byle czym wprawiać w ruch umysł i uczucia...
- Lehitraot rabi[3] – powiedziałem cicho i ruszyłem w swoją stronę.

      Nie odczuwałem nudy. Podróże kształcą, a najlepsze biuro turystyczne to Talmud, który studiowałem od pół roku.

      Przyspieszyłem kroku. Minąłem synagogę chasydów ze Słonimia, potem z Żabna, aż w końcu, koło Karlina skręciłem w lewo na mały skwer Chofec Chajima.

      Mój wykładowca Szulchan aruch, rabin Schwarc poprosił o pomoc w przygotowaniach do Bar Micwy swojego syna. Uroczystość miała odbyć się następnego dnia i rabi Schwarc niepokoił się, czy jego żona zdąży przygotować posiłek na tak wielką liczbę gości, jakich spodziewano się na uroczystości. Miałem cichą nadzieję, że przy tej okazji poznam recepturę i sposób przyrządzania Kuglu królowej Saby.

      Co to jest kugel? Kugel to stan pierwotnego chaosu zapieczonego w piekarniku. Z czego się to przyrządza? Zapytajcie raczej z czego nie da się zrobić kuglu. Są kugle owocowe, z makaronu, z czerstwego chleba, macy, ziemniaków, na słodko, na ostro, na zimno, na ciepło, do wyboru.

      Szczerze mówiąc, nie przepadam za słodkimi kuglami. Są sycące i wpływają otępiająco na umysł. Inaczej jest z kuglem królowej Saby. Jest pełen wdzięku, aluzji i niedomówień, bardziej wskazuje na coś i zapowiada jakiś smak, niż do końca nasyca nasze podniebienie.

      Stałem już na skwerze Chofec Chajima, przed domem rabina Schwarca. Zza drzwi dochodziły wesołe głosy kobiet. Zapukałem, po kilku chwilach otworzyła mi rabinowa.

- Szulem alajchem Jaakow!
- Alajchem szulem rebecyn Schwarc.
- Wejdź do środka. Wszystko już przygotowałyśmy. Okazało się, że nie było z tym, aż tak wiele kłopotu. Czekałam tylko na ciebie z tym kuglem.

      W jasno oświetlonej kuchni siedziały jeszcze dwie kobiety: rebecyn Hindi, żona rabina Frieda, przewodniczącego Bractwa Pogrzebowego i pani Sara, żona Nachmana Mizrachi szamesa synagogi Żydów bucharskich. Nic dziwnego, że wszystko już jest gotowe - pomyślałem – skoro do pracy zabrały się trzy doświadczone, żydowskie gospodynie.

      W tej wypełnionej zapachami kuchni, było coś dostojnie monumentalnego. Trzy kobiety nad kotłem budzą z całą pewnością skojarzenia literackie, te jednak nie wyglądały jak trzy brodate damy z Macbeta, raczej jak trzy wróżki z różnych odległych krain. Kuchnia jak kinder-niespodzianka, trzy w jednym. Trzy żydowskie kobiety, każda inna. Kociołek, tygiel, cała żydowska wielokulturowa mieszanka w pigułce. Mąż rebecyn Schwarc to litwak, rabin Fried – chasyd, a pan Mizrachi to sefardyjczyk z Buchary. Litwacy, chasydzi i sfardzi – trzy żydowskie światy, trzy kultury, trzy tradycje żydowskiej ortodoksji.

- Rachel mówiła, że chcesz się nauczyć przyrządzać kugel króloewj Saby – zagaiła pani Mizrachi. Wiedziałem, że to tylko preludium do dłuższego wywodu, nieodmiennie opatrzonego wstępem: “Mój Nachman...”

Pani Sara nabrała powietrza i z namaszczeniem zaczęła:
- Mój Nachman w szabat zajada się kuglem. Jaki by nie był. Pytam go, gdzie ci się to mieści, a on powtarza, że w tym dniu trzeba jeść za dwóch, skoro Wszechmocny daje na szabat każdemu Żydowi drugą duszę[4].

- Co też ten, twój Nachman wygaduje, – rebecyn Fried puściła oko do gospodyni – mężczyźni powinni być wdzięczni Bogu, że w ogóle mają jakąś duszę. Sara, twojemu reb Nachmanowi, po prostu, w szabat, wyrasta drugi żołądek.

      Pani Mizrachi zrobiła obrażoną minę, a rebecyn Schwarc dyplomatycznie zmieniając temat zwróciła się do mnie:

- Jaakow, weź ołówek i zapisz wszystkie potrzebne składniki.
Dotychczas rozmowa toczyła się po hebrajsku, Sara Mizrachi jako sefardyjka nie znała jidysz. Teraz jednak, dyktując mi przepis, gospodyni zupełnie nieświadomie przeszła na żydowski. Żona szamesa bucharskiej synagogi pokręciła z dezaprobatą głową.

- Na blachę o średniej wielkości powinny wystarczyć:

• trzy paczki makaronu do spagetti,
• dwa świeże jajka kurze,
• dwie szklanki cukru,
• chili, cynamon, imbir, mielone goździki,
• rodzynki i orzechy włoskie.

- Zapisałeś? Teraz trzeba ugotować makaron. Wodę zagotuj w dużym garnku, tak żeby cały makaron się zmieścił i nie połamał. Trzeba uważać, żeby się nie rozgotował. Musi być lekko twardawy.

- Pani Saro, - zagaiłem nalewając wodę do wielkiego gara - ja też zauważyłem, że w szabat jem dwa razy więcej, ale nigdy nie myślałem, że to z powodu szabatowej duszy. Po prostu kiedy nie palę, więcej jem.

- Awade![5] - podchwyciła rebecyn Fried. - Z tego wynika, że drugą duszę dostają na szabat wyłącznie palacze, albo też, że mężczyźni tyle jedzą z nudów.
- Hindi, mówisz, bli neder[6], jak jakaś feministka!
- A cóż w tym złego, - wzruszyła ramionami rebecyn Fried.

      Rozmowa pobożnych pań nabierała tempa, jednocześnie stawała się coraz bardziej interesująca. Woda już zdążyła się zagotować. Wrzucając makaron do wrzątku usłyszałem jak rebecyn Schwarc mówi śmiejąc się:

- Takie słowa w ustach pobożnej chasydki! Młody człowiek tego słucha – tu wskazała na mnie – i co on sobie o nas pomyśli?
- Zaraz się dowiemy, że Hindi jest, chas we-chalila![7], syjonistką, a może i socjalistką – kąśliwie skwitowała pani Mizrachi.
- Ależ ja jestem syjonistką, socjalistką i feministką!
Rebecyn Hindi wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie. W kuchni zapanowała głęboka cisza. Słychać było tylko bulgoczącą wodę.

      Pochodziłem ze świata, gdzie kobiety wypowiadają mniej lub bardziej nieprzemyślane rewolucyjne deklaracje, ale i mnie udzieliła się dezynwoltura dwu pozostałych pań. Z niecierpliwością oczekiwałem na dalszy rozwój wypadków. Co rebecyn Hindi miała na myśli ogłaszając swoje ideologiczne credo? Nie byłem w stanie uwierzyć by mówiła to zupełnie poważnie. Była kobietą zbyt pobożną by faktycznie być syjonistką i zbyt inteligentną by stać się feministką.

Ciszę przerwała rebecyn Schwarc. Odchrząknęła i zaczęła:

- Rabi Rafael Hirsch, zichrono lewrocho[8], powiedział, że syjonizm to herezja...
Rebecyn Hindi nie dała jej dokończyć:

- Rachel, wiem o tym doskonale. Nasz rebe Jojlich mawiał, że nawet pojawienie się myśli o konieczności ustanowienia państwa żydowskiego zanim przyjdzie Moszijach Cidkejnu[9], jest bałwochwalstwem. Ależ ja się z tym zgadzam! Powiem więcej, Izrael to pojęcie duchowe, a nie geograficzne, czy polityczne. Ot, co!
Rebecyn Schwarc i pani Mizrachi odetchnęły z ulgą, jednocześnie spojrzały na siebie zupełnie zdezorientowane. Potem przeniosły wzrok na mnie kiedy wyrwało mi się:

- No to właściwie, o co chodzi?
Byłem chyba, w tym momencie wyrazicielem ich głębokiego zdziwienia i ciekawości, bo niemal jednocześnie zawtórowały:
- No właśnie? O co chodzi?
- To proste. Jaakow, podaj mi sidur, leży na oknie. Albo sam znajdź ten fragment. Chodzi mi o początek jednej z pieśni szabatowych. Już wiesz o której myślę?

Domyślałem się. Od początku rozmowy właśnie to zdanie cały czas tłukło mi się po głowie. Kiedy szukałem w sidurze pieśni Dror ikra, bo to o nią chodziło, rebecyn Fried wyjaśniła:

- Gdy przyjdzie Moszijach, wszyscy powrócimy na Syjon a wówczas zapanuje sprawiedliwość. To jest dopiero syjonizm i socjalizm! Ale zgadzam się, że musimy z tym poczekać. Natomiast, co do feminizmu... Jaakow, czy mógłbyś przeczytać?
- “Dror ikra le-wen im bas, we-incorchem...” – zacząłem.
- Wystarczy. “Równość ogłosi dla mężczyzny i kobiety...” Same widzicie.
- Racja. Śpiewamy to co szabat.
- To nie jest takie proste, - rebecyn Schwarc pokręciła głową – “zrównać”, znaczy zabrać jednemu, lub dodać drugiemu. Więc? Kto zostanie zdegradowany do czyjego poziomu? Lub też kto zostanie awansowany?
- Rachel chcesz powiedzieć, że nie jest jednoznaczne, kto, tak naprawdę w dzisiejszym świecie stoi wyżej; my czy nasi zacni mężowie? – Podchwyciła rebecyn Fried.
- Nie jestem aż taką wolnomyślicielką jak ty Hindi, ale zgadza się. To nie jest jednoznaczne. Zaraz wam wytłumaczę co mam na myśli. Makaron już chyba się ugotował?

Odcedziłem makaron i przelałem zimną wodą, żeby się nie posklejał.

- Teraz weź drugi garnek, może być nieco mniejszy. Zrobimy w nim karmel. Roztopimy dwie szklanki cukru. Uważaj żeby nie przypalić. Musi mieć głęboką barwę bursztynu, ale daleką od czerni.

      Odpowiedzialne i delikatne zadanie – pomyślałem i zacząłem ze skupieniem mieszać rozpuszczający się powoli cukier, gdy tymczasem rebecyn Schwarc kontynuowała:

- Chodziło mi o pozycję kobiety, ale nie społeczną, uwarunkowaną ułomnościami tego świata, lecz tę właściwą, wynikającą z zamysłu Boga.
Hindi Fried i Sara Mizrachi usadowiły się wygodniej.

- Jaakow, kiedy karmel zbrązowieje, dodaj makaron i dokładnie wymieszaj. Potem odstaw. Powinien trochę wystygnąć zanim dodamy jajka.

- Jak wiecie Bóg stwarzał świat w określonej kolejności. Ta kolejność wyznacza też hierarchię stworzeń. Od mniej doskonałych, ku bytom wyższym.
Najpierw wydobył z niebytu świat nieożywiony, materię. Z niej, za pomocą Swojego słowa uformował planety. Wielkie bryły, które nie myślą i nie mają własnej woli, zaś poruszają się wprawione przed wiekami w ruch przez swojego Stwórcę.

Potem stworzył rośliny. Te żyją, choć nie myślą.
Następnie pojawiły się ryby. Te myślą, ale nie wydają głosu.
Potem Wszechmocny stworzył ptaki. Myślące i obdarzone głosem.

- Potrafią pięknie śpiewać, - podchwyciła rebecyn Hindi.
- Lub skrzeczeć, - zawsze sceptyczna Sara Mizrachi, musiała mieć ostatnie słowo – potem Bóg stworzył zwierzęta lądowe, a potem człowieka. Rachel, wszyscy to wiemy. Do czego zmierzasz?
- Nie tak szybko Saro. Wiekuisty, nie od razu stworzył człowieka. Najpierw powołał do życia mężczyznę. Dopiero potem uformował Koronę Swojego Stworzenia – kobietę. Byt ostatni i najdoskonalszy. Co zatem z tego wynika?
- Że, my mężczyźni jesteśmy bytem pośrednim między światem zwierzęcym, a kobietą - reprezentantką homo sapiens. – wtrąciłem nieśmiało z miną lizusa.
- Bardzo to ładnie ująłeś. A jeśli już mowa o homo sapiens, to naukowcy od ponad stu lat nie są w stanie znaleźć brakującego ogniwa pomiędzy światem zwierząt, a człowiekiem. Nasza tradycja, od kilku tysięcy lat, głosi że brakującym ogniwem jest właśnie mężczyzna.
- Z tego wynika, że stoimy znacznie wyżej niż nasi mężowie? – Sara Mizrachi nie przestawała kręcić głową, starając się w jakiś sposób przyswoić sobie tę, oczywistą, acz wielką prawdę, która tak nieoczekiwanie spadła jej na głowę.
- Nad mężczyzną stoi kobieta, a nad kobietą... długo, długo nic, a dalej już tylko Bóg pełen chwały. Tak właściwie jesteśmy mieszkankami Jego Pałacu, - rebecyn Fried zdawała się upajać tą koncepcją.

Gospodyni pokiwała głową i dodała rzeczowo.

- Tak. Właśnie to miałam na myśli. Ale nie widzę powodu, żeby informować o tym mężczyzn.W tym momencie trzy panie spojrzały na mnie i wybuchnęły śmiechem.
- Przyrzekam, że o niczym im nie powiem! – przestraszyłem się nie na żarty, że skoro poznałem tak głęboko zakonspirowaną tajemnicę, nigdy już nie uda mi się wyjść z tego domu.
- Dość tych wygłupów, - przerwała śmiejąc się rebecyn Schwarc – Jaakow, rozbij dwa jajka, sprawdź czy są koszerne i wymieszaj z makaronem.
Makaron nabrał pięknego hebanowego odcienia, całkiem możliwe, że stąd etymologia nazwy; królowa Saby pochodziła z krainy Kusz, czyli dzisiejszej Etiopii, a nasz kugel miał dokładnie taki odcień, jak karnacja Falaszów – etiopskich Żydów.

      Dodałem ¾ szklanki rodzynek. Świeżych izraelskich rodzynek nie trzeba wcześniej moczyć. ¾ szklanki orzechów włoskich. Dwie łyżeczki cynamonu, płaską łyżeczkę imbiru i taką samą mielonych goździków. Możemy dodać, też jedną dużą łyżkę jakiegoś silnie aromatycznego miodu (np. gryczanego). Na koniec, dwie płaskie łyżeczki chili. Nasz kugel powinien być delikatnie słodki od znajdującego się w nim karmelu, ale jednocześnie powinien być ostry. (Zastanawiam się, czy pieprz, ze swoim zniewalającym aromatem nie byłby tu właściwszy. Zawsze gdy przyrządzam ostrą potrawę i mam do wyboru chili, lub pieprz, wybieram pieprz. Pozostańcie w tej kwestii w zgodzie z własną drogą i najgłębszym poczuciem równowagi i smaku.) Zaskakujące, że ten kugel smakuje doskonale zarówno jako deser, ale jest też świetnym uzupełnieniem do czulentu.

      Całość dokładnie wymieszałem wielką drewnianą warząchwią podaną mi przez Sarę Mizrachi. Teraz, zgodnie z zaleceniem rebecyn Schwarc, wylałem makaron na płaską metalową formę. Kugel powinien piec się około 40 minut w temperaturze 180oC. Należy uważać, by makaron zbytnio nie spiekł się z wierzchu, w tym celu można osłonić go folią, lub piec w rękawie. Po wyciągnięciu z piekarnika należy poczekać, aż wystygnie i dopiero wtedy pokroić.

      Z piekarnika unosiły się onyksowe zwoje wschodnich woni.

      Teraz kuchnia pachnie jak pałac królowej Saby, - pomyślałem - korzenne zapachy orientu i kadzidła palone w dworskich krużgankach, cichnące odgłosy kroków prepozyta królewskiej sypialni – eunucha Tiljona.

      Wśród zapachów stygnącego kugla, rozmowa zeszła na najstarszego syna rebecyn Schwarc, i jutrzejszą uroczystość Bar Micwa.

      Pokrojony kugel, gospodyni zapakowała i wręczyła mi bym poczęstował nim studentów jesziwy. Pożegnałem się z Hindi Fried i Sarą Mizrachi.
Stojąc już na ulicy podziękowałem rebecyn Schwarc za przepis, a przede wszystkim za pouczającą dwar Tora[10]. Uśmiechnęła się i położyła palec na ustach.
- Pamiętasz co powiedział rabi Jehuda ben Szmuel z Ratyzbony?
- “Jeśli dowiedziesz swej racji, zyskasz niewiele...”
- “...jeśli dowiodą ci błędu, zyskasz dużo – poznasz prawdę”
- Lajla tow, rebecyn Schwarc.
- Lajla tow. Lech le-szalom[11].

      Mea Szearim tonęła w ciemnościach. Intuicyjnie ruszyłem w kierunku jesziwy na Szmuel Ha-Navi. W synagodze chasydów z Amszynowa paliło się światło. Studiowali Torę, bądź modlili się tikkun hacot[13].

      Był środek nocy, a ja byłem w środku świata, wszechświata, w środku kosmosu – w Jerozolimie. Nad głową miałem miriady gwiazd, pod stopami ziemię świętą, a w głowie brzmiały mi słowa spotkanego kilka godzin wcześniej chasyda:

...pustka, która jest istotnym źródłem nudy i która stale wymaga bodźców zewnętrznych, aby byle czymś wprawiać w ruch umysł i uczucia...
...znajdź równowagę, odkryj środek, spójrz w niebo pełne gwiazd – mieszkanie Wiekuistego. On jest na wysokościach, ty zaś na dole. Rzeczą człowieka jest jednoczyć obydwa te porządki. Patrząc na Jego dzieła pamiętaj, że:

“to co jest, już było,
a to, co ma być kiedyś,
już teraz istnieje”
wystarczy, że skierujesz wzrok w drugą stronę.

Spojrzałem pod stopy. Na ulicy, koło krawężnika leżała jakaś książka. Podniosłem i przeczytałem na głos:

Artur Schopenhauer
METAFIZYKA


Jakub Skrzypczak




--------------------------------
[1] Hic et nunc - Tu i teraz.
[2] Ab aeternum - W wieczności.
[3] Lehitraot rabi - Do zobaczenia rabi.
[4] Druga dusza - Neszama jetera. Rabi Icchak Luria, Święty Ari w hymnie Jom ze le-Israel pisze o szabacie: "...li-nefaszot nichawot, neszama jetera...", "dla dusz zmęczonych – druga dusza"
[5] Awade! - Oczywiście!
[6] Bli neder - Bez uroku.
[7] Chas we-chalila! - "Uchowaj Boże!"
[8] Zichrono lewrocho - Błogosławionej pamięci.
[9] Moszijach Cidkejnu - Sprawiedliwy Mesjasz.
[10] Dwar Tora - Słowo Tory, komentarz.
[11] Lajla tow. Lech le-szalom - Dobranoc. Idź w pokoju.
[12] Tikkun hacot - modlitwa odmawiana przez niektórych ortodoksyjnych Żydów o północy. Jest to stara praktyka zalecana przez wielkiego kabalistę Icchaka Lurię.
/żródło: jewish.org.pl/ 
 

Pray for Izrael

200w.gif

Am Israel Chai !

AKIVA EGER

Czytaj TUTAJ

2a.jpg

 

Ambasada Izraela w Polsce

ambas1 (2).jpg

Hebrajski w Gminie

Chetnych do nauki

prosimy o kontakt

hebr2.jpg

15-activity Jewish community of Poznan

15c.jpg

15-lat naszej Gminy

tora.jpg

IRENA SENDLER-KONCERT

sendler.jpg

Codzienna Miszna

rapoport.jpg

Tajemniczy świat Żydów YTtajemniczy.jpg

 

oraz na  Facebooku

JEWISH.pl

 jewish.jpg

EC CHAIM

ec-chaim.jpg

Shavei Polska

shavei.jpg

Zydowski Instytut Historyczny

zih.jpg

C I H

3a.jpg
wirtualny.jpg

TSKZ

tskz.jpg

POLIN

Wirtualny spacer po wystawie stałej

polin.jpg

mhzp_logo_new3755.jpg

Muzeum Galicja

galicja.jpg
fdzz.jpg

nissenbaum.jpg

Trzemeszno

logo.jpg+ lista nazwisk

Kulmhof am Ner

kulmhof1.jpg Kliknij obrazek

Shimon Peres Funeral

simon2.jpg

Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl