Zygmunt
Rolat, polski Żyd mieszkający w Stanach Zjednoczonych, 24 września w Nowym
Jorku odebrał z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyż Komandorski z
Gwiazdą Orderu Zasługi RP za działalność na rzecz dialogu polsko-żydowskiego.
Ogłosił przy okazji coś, co temu dialogowi kompletnie przeczy - że przy Muzeum
Historii Żydów Polskich stanie pomnik ku czci Polaków ratujących Żydów w czasie
II wojny światowej. Stanie tam, bo zdecydował o tym Zygmunt Rolat, wbrew opinii
polskich Żydów i wybitnych naukowców zajmujących się badaniem Zagłady
Rolat, upierając się przy budowie tego pomnika, nie ma
racji. Nie chodzi o to, że Sprawiedliwych nie należy upamiętniać, ale o to, w
jaki sposób to robić. Jeden centralny pomnik postawiony na popiołach
warszawskiego getta nie zmusi do pamięci tych, którzy nie pamiętają; nie
nakłoni do szacunku tych, którzy nie szanują. Będzie tylko jeszcze jednym
monumentem odwiedzanym przy okazji okrągłych rocznic, przy którym kilka
osobistości wygłosi przemówienia i złoży kwiaty. Nie będzie z pewnością wyrazem
pamięci o bohaterskich czynach ludzi, którzy z narażeniem życia pomagali innym;
którzy ryzykowali wiele, aby ocalić Żydów, którym wówczas próbowano odebrać
prawo do bycia ludźmi. To są tysiące historii, których żaden pomnik nie będzie
w stanie opowiedzieć.
Są rzeczy ważniejsze od naszego życia. To życie tych ludzi,
którzy byli przed nami, i tych, którzy przyjdą po nas. Jesteśmy odpowiedzialni
za to, aby pamięć o tych, którzy byli przekazywać tym, którzy dopiero będą. W
jaki sposób to robić? To jest pytanie, z którym musimy się zmierzyć. W Czechach
przyjęto znakomite rozwiązanie. W Pradze oraz kilku innych miejscowościach
(Brno, Kolín, Lomnice, Neratovice, Olomouc, Ostrava, Teplice, Třeboň) na
chodnikach przy domach zamordowanych podczas Zagłady Żydów, umieszczono
niewielkie tabliczki, które przypominają o tym, że kiedyś tu mieszkali.
Spacerując po Pradze możemy natknąć się na miejsca, w których przed tragiczną
śmiercią mieszkali Ruzena Lindtova deportowana w 1942 do Terezina, Rudolf Pick
deportowany w 1942 do Terezina, Eduard Bohm i Hermina Bohmova deportowani w
1941 do Łodzi. Elsa Grosslichtova, która została zamordowana w Sobiborze
oraz wiele innych osób. Stojąc przed taką tabliczką, odnajdując na następnej
ulicy kolejną i kolejną, uzmysłowimy sobie rozmiar tragedii, która wydarzyła
się w tym mieście, w tych domach. Nie poczujemy braku tych ludzi, pustki jaka
po nich pozostała, patrząc na jakikolwiek pomnik.
Dyskusja nad pomnikiem poświęconym Polakom ratującym Żydów
toczyła się już w kwietniu. "Pomnik Sprawiedliwych w sercu getta, niejako
w opozycji do Muzeum Historii Polskich Żydów, będzie tryumfem narodowego
samozadowolenia i tak też zostanie odebrany na całym świecie. Jak Polska długa
i szeroka, nie brak miejsc na pomnik Sprawiedliwych - ale niech teren
warszawskiego getta pozostanie nietykalną ostoją pamięci pomordowanych
Żydów," napisali w specjalnym oświadczeniu członkowie i współpracownicy
Centrum Badań nad Zagładą Żydów: Barbara Engelking, Jan Grabowski, Agnieszka
Haska, Marta Janczewska, Jacek Leociak, Dariusz Libionka, Małgorzata Melchior,
Jakub Petelewicz, Alina Skibińska, Jean Charles Szurek, Andrzej Żbikowski.
"Pomnik winien z jednej strony wyrazić wdzięczność
uratowanych Żydów, z drugiej zaś wdzięczność Rzeczypospolitej dla tych, którzy
w swym szlachetnym dziele przeciwstawili się i Niemcom, i tym, którzy z nimi
współpracowali. Czy tego rodzaju pomnik powinien stanąć na terenie
warszawskiego getta, wśród licznych, powstałych w różnych okresach pomników?
Czy ulokowanie go nieopodal Muzeum Historii Żydów Polskich, miejsca, którego
zadaniem ma być zobrazowanie tysiącletniej koegzystencji, a nie zawężanie
naszej wspólnej historii do czasów Zagłady, jest właściwym pomysłem? Trudno nam
zaproponować w tej chwili miejsce alternatywnej lokalizacji. Być może dobrym
byłaby proponowana przez gminę warszawską, planowana na cmentarzu na Bródnie
Aleja Sprawiedliwych, być może pomnik powinien stanąć w miejscu lepiej
związanym z działalnością Sprawiedliwych. Jesteśmy jednak zdania, że to miejsce
hołdu i pamięci nie powinno zostać wzniesione na szczątkach tych, którzy nie
doczekali ratunku." Taką opinię wyrazili wówczas przedstawiciele
społeczności żydowskiej - Elżbieta Magenheim, przewodnicząca Stowarzyszenia
Drugie Pokolenie - Potomkowie Ocalałych z Holokaustu, Jan Śpiewak,
przewodniczący Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej, Piotr
Wiślicki, przewodniczący Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny oraz
Piotr Kadlčik, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
"Jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica!
Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o
tobie," czytamy w jednym z psalmów. Nie zapomnimy o Sprawiedliwych, nie
zapomnimy o tych, którzy przeżyli i z całą pewnością nie zapomnimy o tych,
którzy zostali zamordowani. Ale to nie pomnik będzie nam o nich przypominał.
Pomnik to tylko przedmiot mijany obojętnie. Pamięć to coś więcej. Pamiętać to
znaczy wiedzieć i szanować. Nie podczas okrągłej rocznicy, nie wśród
wygłaszanych przemówień i składanych wieńców, ale na co dzień, wśród małych
spraw każdego dnia.
Katarzyna Markusz
|