"Dla czego spalili mój naród?" |
Autor: Baruch Szajnerman | |
"...Dlaczego spalili mój naród?!..." To słowa Żydówki z Izraela Merki Szewach, które zadała, a raczej wykrzyczała do wszystkich uczestników uroczystości rocznicowych w dniu 26 stycznia 2005 roku w Auschwitz-Birkenau. W moim odczuciu postawiła ona nam wszystkim pytanie zasadnicze, od którego my Żydzi powinniśmy zaczynać jakąkolwiek rozmowę o szo-a.
Dlaczego spalili nasz naród?... Ogrom zbrodni szo-a, jej okrucieństwo to pojęcia wiele znaczące dla określenia zagłady Żydów - lecz istotą jej zasadniczą jest przyczyna pierwsza, powód pierwotny. Wprawdzie antysemici są gotowi zarzucić mnie swoimi powodami - a mają ich na każdą okazję bez liku wprost - ale ja tutaj mam na myśli jeden, właśnie zasadniczy bo pierwszy i z tego względu najistotniejszy - który poprzedził wszystkie pozostałe. Mówię więc o powodzie pierwszym. Wbrew pozorom nie jest on ani mało znany, ani zawiły czy ukryty, którego trudno by było dociec. Przeciwnie, znany jest doskonale nam wszystkim i to od zarania samego, od narodzin chrześcijaństwa. I na dodatek niemal przez dwa tysiąclecia ostatnie chętnie i jakże ochoczo wytaczany przez chrześcijan przeciw Żydom. Zarzut ten mówi o winie Żydów za śmierć Jezusa i zwany jest zarzutem o bogobójstwo. Okoliczności pojawienia się tego zarzutu są ciekawe i tyle znaczące co on sam dla narodzin antysemityzmu. Ale żeby zacząć o tym mówić trzeba by cofnąć się do czasów sprzed dwóch tysięcy lat, do narodzin chrześcijaństwa. Prawdziwym założycielem chrześcijaństwa nie był wcale według mnie Jezus, ani nawet Jego pierwszy zastępca święty Piotr. Był nim Szaweł z Tarsu, znany lepiej pod jego drugim łacińskim imieniem Paweł. Był to Żyd zlatynizowany, obywatel Rzymu. Za czasów Jezusa i w początkach lat działalności piotrowej chrześcijaństwo nie było postrzegane jako religia oddzielna, odrębna od judaizmu lecz raczej jako jeden z jego odłamów, działający w łonie judaizmu. I dopiero działalność Pawła zapoczątkowała ostateczne oderwanie się gmin chrześcijańskich od judaizmu i powstanie nowej, niezależnej religii. Szaweł z Tarsu był niewątpliwie osobowością nietuzinkową, nieprzeciętną. Wszechstronnie wykształcony, syn obywatela Rzymu i sam obywatel cesarstwa miał rozliczne znajomości i zaufanie jeżeli nie samego cesarza to z pewnością jego zauszników. Znał zapewne nie tylko łacinę ale i grekę a także hebrajski. Posiadał bystry umysł i usposobienie władcze, które pozwalało mu narzucać innym swoją wolę. Znamionowała go też wnikliwość w rozpatrywaniu zagadnień. Miał dar wysławiania się i obrazowego przedstawiania swoich spostrzeżeń i wniosków - co wpływało przekonywująco na słuchaczy. Był w zupełności zlatynizowanym Żydem, jednym z tych, którzy do głębi serca i duszy ulegli urokowi kultury hellenistycznej. Przyszłość swoją i swojej rodziny związał z cesarstwem rzymskim i był zapewne przekonany, że w końcu naród Izraela ulegnie Rzymowi, odstąpi od swojej wiary, języka, kultury i tradycji - i ostatecznie zhellenizuje się jak on sam i jego cała rodzina. Dla Szawła było to tylko kwestią czasu. Prawdopodobnie przychodziło mu nie raz doznawać cierpień - jak każdemu, który zerwał ze swoja wiarą, kulturą i tradycją - przyjmując w zamian inną. Odrzucili go Żydzi a tak nie do końca przyjęli Rzymianie. Dla jednostki tak dumnej i ambitnej jaką był Szaweł musiało to być bolesne. Mimo wszystko pozostawał nadal wierny Rzymowi i na swój sposób zabiegał o jego bezpieczeństwo i zupełne zjednoczenie Izraela z cesarstwem. Z tego to powodu tak wrogi był jego stosunek do żydowskich stronnictw i ugrupowań radykalnych, które nie dopuszczały do jakichkolwiek ustępstw wobec Rzymu i zawierania z nim układów. Odłamy tajne, działające skrycie potępiał i zwalczał szczególnie zawzięcie. Od zarania swoich dziejów Żydzi wyróżniali się spomiędzy swoich sąsiadów - a nawet pomiędzy wszystkimi ludami i narodami ówczesnymi. Wyróżniała ich wiara - byli wówczas jedynym narodem wyznającym monoteizm - wierzyli tylko w jednego, jedynego boga - co w tamtych czasach było rzeczywiście wyjątkiem. W czasach Jezusa i Szawła był to już monoteizm klasyczny, uznający boską wszechmoc, przyczynę wszechrzeczy i ideał jedyny, do którego odwoływało się wszystko. Bóg był jedynym prawodawcą i cały wszechświat podlegał tym prawom, które były niezmienne i nieodwracalne. Bóg raz nadanych praw nie zmieniał i nie cofał nigdy. Prawa te były wyrazem Jego woli. W odróżnieniu od Greków i Rzymian religia Żydowska określała całokształt życia tak jednostki jak i całego narodu. Bóg był w życiu narodu wartością uniwersalną, najwyższą i wszystko inne do Niego się odnosiło. Całe życie narodu mieściło się w ramach wiary i nic tak w kulturze, obyczajach a nawet w życiu codziennym nie mogło wykraczać poza prawa wiary. Oczywiste, było to ograniczeniem i stanowiło pęta dla swobodnego rozwoju wielu dziedzin życia. Z tego też powodu nie było w judaiźmie takich osiągnięć w wielu dziedzinach kultury jakie zdołała osiągnąć kultura starożytnej Grecji czy Rzymu. Filozofia żydowska aż do późnego średniowiecza pozostała filozofią teologiczną i długo nie była wstanie wyzwolić się spod wpływu i dominacji wiary. Ale w zamian za to osiągnęła wysoki poziom rozwoju w swojej dziedzinie - a największy wczesnośredniowieczny filozof żydowski Filon z Aleksandrii jest dziś powszechnie uznany za pierwszego w dziejach świata teologa. Jakże inaczej przedstawiał się pod tym względem świat hellenistyczny! Tam wszelkie niemal dziedziny życia duchowego i naukowego rozwijały się bardziej niezależnie - szły wręcz odrębnymi torami rozwoju. Religia Greków czy Rzymian nie miała takiego uzależniającego wpływu na pozostałe dziedziny życia jak to miało miejsce w judaiźmie. Wszelkie dziedziny życia kulturalnego rozwijały się swobodnie, niemal bez żadnych ograniczeń. Życie Greków i Rzymian nie musiało mieścić się w granicach tych ram praw boskich w jakich mieścić musiało się życie Żydów. Judaizm, w swoim dążeniu do osiągnięcia ideału najwyższego doszedł w końcu do jedynobóstwa - gdy tymczasem fantazja Greków w swoim rozpasaniu całe niebiosa zaludniła nieprzebranym rojem bogów i pomniejszych bóstewek, duchów i herosów-półbogów. Fantazja starożytnych Greków i Rzymian nie znała pod tym względem niemal żadnych ograniczeń. Były to dwa różne światy: z jednej strony ramy i ścisłe granice myślenia wszelkiego - z drugiej wolność i swoboda w pojmowaniu, określaniu i formowaniu myśli i spostrzeżeń. Póki światy te dzieliły granice polityczne nie było między nimi żadnych spięć a iskrzenia jakieś mogły mieć miejsce jedynie na ich pograniczach, stykach. Lecz wszystko zmieniło się radykalnie kiedy po upadku starożytnego Izraela - kultura hellenistyczna bez żadnych przeszkód wtargnęła brutalnie do kraju Żydów, wsparta mieczami rzymskich legionów. Naród żydowski, jego wiara i kultura znalazły się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Zdawać się mogło, że tym razem wiara i kultura żydowska ulegną i zostaną pokonane przez pogaństwo. Zwłaszcza, że wielu Żydów uległo urokowi kultury hellenistycznej. Urzekła ich wolność umysłu i swoboda obyczajów zaborców. Tam umysł ludzki czuł się wyzwolony, wolny niemal od wszelkich więzów. Dawało to wielką swobodę nowych odkryć, badań, poszukiwań, eksperymentowania, dociekania swobodnego. A jak przemożnie i urokliwie działać na nich musiała sztuka starożytna, ze swoimi wspaniałymi arcydziełami! Toteż mnie osobiście nie dziwi dziś wcale, że wielu ówczesnych synów Izraela uległo temu przemożnemu czarowi kultury hellenistycznej. Najeźdźcy za to potraktowali judaizm i jego wyznawców z zupełnym szyderstwem i pogardą. Bo oto zetknęli się ze światem i pojęciami jakich sobie dotychczas w ogóle nie wyobrażali. We wszystkich podbijanych krajach napotykali jak u siebie podobne do swoich posągi bóstw, podobne wierzenia, świątynie, obrzędy. Mogli bez trudu utożsamiać obce bóstwa ze swoimi i rozumieli obce wierzenia. Tymczasem na całej ziemi Izraela nie było ani jednego posągu ich na dodatek jedynego bóstwa! Nie pojmowali z jakiego to powodu ten jedyny bóg nie posiada nawet w swojej jedynej świątyni w Jerozolimie najmniejszego choćby posążka. Nie rozumieli w ogóle Żydów, ich wiary, obyczajów i tradycji - bo nie rozumieli istoty monoteizmu! Po raz pierwszy się z nim zetknęli i zadziwili się wszystkiemu co spotkali. Dlatego to, nie mogąc pojąć niczego i nie widząc w tym żadnego sensu, nazwali Żydów najgłupszym narodem na świecie... Jednak większość Żydów - w przeciwieństwie do zaborców rzymskich doskonale wiedziała na czym polega różnica między ich wiarą a wierzeniami Greków i Rzymian, między Jahwe a bóstwami pogańskimi. Od czasów swojego ojca Abrahama Żydzi znali pojęcie jedynobóstwa i zasadność tego pojęcia. I w tym leżała siła i przewaga narodu Izraela nad pogańskimi zaborcami, która pomogła mu znosić wszelkie pogardy, upokorzenia i jarzma niewoli - prześladowania i ucisku. Gdyby Rzym zajął Izrael wcześniej, kiedy judaizm nie skrystalizował się i nie przyjął jeszcze postaci monoteizmu klasycznego, z Bogiem jako jedynym ideałem uniwersalnym, prawdopodobnie judaizm uległby po pewnym czasie i roztopił się w otaczającym go zewsząd pogaństwie. Ale w czasach Jezusa, w czasach Pawła i pierwszych chrześcijan było to w zasadzie już niemożliwe. Bo znakomita część narodu żydowskiego wraz z warstwami wyższymi i kapłaństwem wyznawała swoją wiarę głęboko i świadomie, a Słowo od B-ga zawarte w Torze i przekazane narodowi za pośrednictwem jego proroków stało się dla Żydów i opoką ich wiary, i puklerzem przed razami wrogów, i na koniec ojczyzną, kiedy tej nie stało po wygnaniu. Żydzi pozbawieni ojczyzny stali się jedynym w dziejach świata narodem księgi, narodem Tory, narodem wiary. Pod osłoną tarczy Tory, pod opieką Jahwe trwali przez dwa tysiąclecia - i przetrwali wszystko co najgorsze spotkać może - a spotkało ich rzeczywiście najgorsze co człowiek wyobrazić sobie w ogóle może. Przetrwali mimo wszelkim przeciwnościom jakie stały się ich udziałem - bo taka była wola Wszechmocnego... To wszystko powyższe jednak nie dotyczyło tych, którzy nie zakorzenieni dostatecznie w wierze ojców ulegli wpływom kultury najeźdźców i w miejsce obyczajów ojców przyjęli obyczaje najeźdźców, które stały się dla nich codziennością ich życia. Lecz też z tego powodu w wielu wypadkach znajdywali się w nie lada kłopocie - sami nie mogąc do końca określić jednoznacznie kim są właściwie - Rzymianami czy Żydami - albo co jaśniejsze w co wierzą, w religię ojców czy w bożków pogańskich. W łonie ówczesnego judaizmu istniały pewne różnice poglądów - wymienić choćby gminę esseńską. Różnice te nie były zasadnicze i nie dotyczyły zmiany zasad podstawowych samej wiary. Lecz tej grupie, która opowiadała się niejako za obyczajowością hellenistyczną, za stylem bycia na wzór najeźdźców chodziło najczęściej o zatarcie różnic zasadniczych pomiędzy judaizmem a pogaństwem - co zwykle sprowadzało się do odstąpienia chociaż w części od podstawowych wymogów religii judaistycznej. Do nich należał niewątpliwie Szaweł z Tarsu. Religie politeistyczne, tak dziś jak i w przeszłości nie wytrzymują porównania żadnego z monoteizmem. Samo pojęcie bóstwa stawia je daleko w tyle a dziesięcioro przykazań - przejaw humanizmu i etyki monoteizmu judaistycznego - tylko pogłębia tę różnicę. Jak dla nas samych i dziś świat pogański byłby nie do przyjęcia niech poświadczą chociaż te poniższe zestawienia: - z jednej strony mamy przykazanie "nie zabijaj", - z drugiej strony areny Rzymu, na których gladiatorzy mordowali się wzajemnie dla uciechy pospólstwa; - jednej strony "nie cudzołóż"; - kiedy w obyczajowości tak Greków jak i Rzymian praktykowane było nie tylko cudzołóstwo ale też i mężołóstwo! - w żydowskich domach modlitwy, w bożnicach oddają się wierni modlitwom nie tylko ku uwielbieniu Wszechmocnego - ale też oddaje się szacunek bliźnim; - gdy tymczasem w świątyniach pogańskich kapłani obłapywali co ponętniejsze pątniczki a święte nałożnice oddawały się pątnikom; - w bożnicach w ofierze Najwyższemu śpiewa się pieśni i odmawia modły; - gdy na ołtarzach pogańskich świątyń ku ofierze bożkom palono nie tylko zwierzęta ale i ludzi - często żywe niemowlęta... Co za różne światy, jak odmienna moralność! Różnice te były też najczęściej nie do pokonania nawet i dla tych, których urzekła kultura hellenistyczna. Nie mogli już przyjąć takiej moralności, nie byli w stanie uznać i poddać się pogańskim prawom wraz z całym dorobkiem ich barbarzyństwa. Tacy jak Paweł święty nie byli w stanie spoganić się do cna, ale też nie byli już w stanie poddać się rygorom wszystkim prawa Mojżeszowego. Życie ich nie było łatwe a oni sami nie umieli wyjść z tego zaklętego kręgu. Wprawdzie takim to głównie z pomocą przyszedł wielki ówczesny filozof żydowski Filon z Aleksandrii, wskazując, że kultura hellenistyczna nie jest aż tak różna od kultury żydowskiej, że i w Torze znaleźć można te same i podobne wartości, co w kulturze hellenistycznej podane jedynie nieco w odmienny sposób. Ale nie zdołał on swoimi wywodami przekonać zbyt wielu. Paweł i inni stali się już tak dalece Rzymianami, że nie byli w stanie przekonać się do słów Filona. Jako osobowość prawna i dumna, Paweł bolał zapewne nad swoimi rozterkami i zagubieniem. Z jednej strony obca mu już była moralność pogańska, a z drugiej nie był w stanie powrócić do zamkniętego świata duchowego judaizmu. I pozostając tak w zawieszeniu jednocześnie pilnie strzegł dobra i bezpieczeństwa cesarstwa. Z zapałem tępił jego wrogów a między nimi nowopowstałą sektę założoną przez Żyda Jeszuę z Nazaretu. Chcąc bardziej skutecznie z nią walczyć starał się bliżej zapoznać z treścią Jego wiary. Tradycja chrześcijańska powiada, że Święty Paweł, będąc w drodze został olśniony nagle i na skutek tego olśnienia radykalnie zmienił swój stosunek do gminy chrześcijańskiej. On zapewne rzeczywiście został olśniony kiedy dokładnie zapoznał się z nauką Jezusa. Bo oto poznał nagle, że jest to właśnie to, czego jemu i wielu innym jemu podobnym trzeba w tej chwili! Nauka Jezusa z Nazaretu była potrzebna Szawłowi w jego położeniu najbardziej. Nowa wiara głosiła, że jedyny i wszechmocny Bóg Izraela, wszechwładny dotychczas by urzeczywistniać wszelką swoją wolę, nie na tyle jest wszechmocny by wszystko móc dokonać tu, na ziemi. W niebiosach Jego wola jest w stanie dokonać wszystkiego lecz tu, na ziemi nie wszystkiemu podoła. Na wzór więc greckiego Zeusa czy rzymskiego Jowisza zmuszony jest spłodzić z ziemianką imieniem Miriam syna imieniem Joszua, który znów na wzór grecko-rzymskich herosów, bogów w ludzkiej postaci dokonuje tego wszystkiego, czego nie jest w stanie dokonać Jego Ojciec w niebiosach. Nowa wiara Joszuy niejako uczłowieczyła boga a też niejako ubóstwiła człowieka. Bóg i człowiek zostali zrównani w pewnej mierze. Dla prawowiernych wyznawców monoteizmu jest to niczym innym jak bluźnierstwem ale Paweł był już na tyle spoganiony, że w jego pojęciu nie było to nic zdrożnego i jak najbardziej do zaakceptowania. Wszak podobnie i na dodatek wielokrotnie rzecz miała się z Zeusem - dlaczego Jahwe miałby być wyjątkiem? Gdyby Jezus pojawił się sto lub dwieście lat później lub wcześniej, jego wyznawcy, gmina chrześcijańska znikłaby po kilku pokoleniach. Ale pojawił się w najodpowiedniejszym czasie i odpowiedział swoimi naukami na potrzeby chwili. Potrzebowali Go ci z narodu Izraela, którzy ulegli w pewnym stopniu spoganieniu, na wzór Świętego Pawła. Bo nauki Jezusa zrównywały niejako w dół judaizm do poziomu w jakim był w tamtych czasach politeizm, przez co rozluźniały się nieco ramy wiary na wzór pogański poszerzał się krąg wolności dla działań ducha i obyczajów. Przez to nauki Jezusa odpowiedziały nie tylko na potrzeby chwili pewnej części społeczeństwa izraelskiego ale też na potrzeby chwili samych pogan. Był to czas rodzenia się moralnej odnowy w życiu i obyczajach świata pogańskiego, czas humanistycznego, ludzkiego zgoła spojrzenia na człowieka, czas rodzenia się pojęcia "człowieczeństwa" w filozofiach pogańskich. Była to niemal powszechna potrzeba świata pogańskiego, który przechodził właśnie bolesny okres upadku prestiżu wierzeń i bóstw wśród ludów pogańskich zamieszkujących cesarstwo rzymskie. Okres podbojów rzymskich był nie tylko jednoczeniem krajów i ziem pod władzą Rzymu w jedno państwo. Było to również zderzeniem różnorodnych wiar i wierzeń pogańskich - przemieszaniem się różnych tradycji i kultur. To nie tylko tragiczne zderzenie monoteizmu z politeizmem ale również pewien wstrząs dla samych licznych kultur i wiar pogańskich. Bytujące dotychczas niejako obok siebie kultury i wierzenia, oddzielone granicami - nagle otrzymały możliwość względnie swobodnego mieszania się i oddziaływania na siebie nawzajem. Nie było to zawsze dobre i w większości wypadków w okresie początkowym przynosiło zamęt i chaos niesamowity, na miarę niespotykaną dotychczas. Były w tym mieszaniu się korzyści materialne. Były one niewątpliwe, ale w sferze wiary nie przynosiło wiele pożytku. Bo oto pojawili się nowi bogowie , dotychczas nieznani zupełnie i przywodzili ze sobą nowe, niespotykane zwyczaje, tradycje, obrzędy - nowe zasady wiary nie rzadko. I na koniec nie wiadomo było, którzy z nich są prawdziwsi od drugich i która wiara jest najbardziej wiarygodna ze wszystkich pozostałych. To oczywiście wpływało na upadek ogólny wiary. Pozostawała potem niebezpieczna pustka, w całym cesarstwie rzymskim. I co było następstwem oczywistym pojawiła się powszechna potrzeba wypełnienia tej pustki, znalezienia nowej wiary, która odpowiedziałaby na potrzeby jak najszerszego kręgu oczekujących, opartej o zasady możliwe do zrozumienia i przyjęcia przez wszystkie ludy - bez względu na ich stopień rozwoju kulturalnego i poziom rozwoju duchowego. Judaizm tu wtedy nie wchodził w żadną rachubę. W ciągu tysiącleci swoich dziejów naród żydowski rozwijał swoją wiarę w kierunku pojęcia bóstwa-ideału, ideału najwyższego, jedynego, ostatecznego i powszechnego, który byłby jednocześnie ostatecznym odniesieniem dla rzeczy wszelkiej i pojęć wszelkich. I na tej drodze zaszedł daleko jak żaden inny naród dotychczas - zostawiając inne beznadziejnie daleko w tyle. I w tych to okolicznościach było rzeczą niemożliwą wprost - dwa tysiące lat temu! - przekazać jasno, prosto i zrozumiale zasady wiary Mojżeszowej pozostałym ludom. To tak dla porównania jakby dziś ktoś uczniowi pierwszej klasy szkoły podstawowej chciał wyjaśnić na czym polega rachunek różniczkowy. Wtedy to pojawili się pierwsi chrześcijanie, którzy zaczęli głosić wszystkim ewangelię - "dobrą nowinę". Rzeczywiście dla wielu zagubionych wtedy - a było ich bardzo wielu - była to nowina dobra dosłownie! Posiadała i znamiona zasad wiar pierwotnych, pogańskich, jak też i znamiona pewne wiary idealistycznej, monoteistycznej - na dodatek ujęte i podane w sposób wystarczająco zrozumiały dla wszystkich ludów, wszelkich kultur. A wezwaniem pierwszym przed innymi nowej wiary było wezwanie do powszechnej miłości między ludźmi i narodami, co okazało się wezwaniem najbardziej nośnym. To wyjaśnia okoliczność, że w stosunkowo krótkim czasie nowa religia rozpowszechniła się szeroko w całym ówczesnym świecie. Już w trzy wieki po śmierci Jezusa religia chrześcijańska stała się religią państwową w Armenii, a dwa wieki po tym ogłoszona została religią panującą w całym cesarstwie rzymskim. Pierwsi chrześcijanie wraz z Pawłem świętym starali się usilnie rozpowszechniać swoją wiarę przede wszystkim wśród Żydów. Chodziło im głównie o uzyskanie w ten sposób wiarygodności dla swojej wiary - uwiarygodnienie osoby Jezusa jako syna bożego i oczekiwanego Mesjasza, dla potwierdzenia prawd wiary swojej. Ze strony Żydów była powszechna odmowa dla nowej wiary, a to było bardzo niekorzystne dla nowej religii. Wzbudzało podejrzenie, rodziło obawy i wątpliwości wśród samych pogan . No bo cóż to za prawda, w którą Żydzi, do których przede wszystkim została przesłana, nie chcą wierzyć? I cóż to za syn boży i Mesjasz oczekiwany z utęsknieniem, w którego nie uwierzyli ci, którzy Go oczekują? I dopóki był naród żydowski, który nie dawał wiary słowom ewangelii, dopóty nie było można w żaden rozsądny sposób wyjaśnić te wątpliwości. A Żydzi uwierzyć nie chcieli żadną miarą i odmawiali tym dania podstawowego uwiarygodnienia nowej wierze. Najlepszym rozwiązaniem byłoby usunięcie judaizmu i jego wyznawców, ale to nie było na razie wykonalne w owych czasach. A Święty Paweł marzył wprost o tym, by nastąpił taki dzień: "...kiedy nie będzie ani Greka ani Żyda..." jedynie ostaną sami wyznawcy Jezusa. Kryła się w tych słowach groźba tak dla judaizmu jak i dla Żydów. Paweł marzył by znikli wraz ze swoim kilku tysiącletnim dorobkiem kultury i wiary, by ustąpili miejsca chrześcijanom na całym świecie. W słowach Świętego Pawła, żeby zniknąć mieli również z Żydami i Grecy, krył się dowcipny przekręt - bo jak mieliby zniknąć Grecy, skoro połowa ludności cesarstwa w tamtych czasach mówiła po grecku?...Skoro kultura i obyczajowość a nade wszystko filozofia grecko-rzymska stała się w zasadzie ogólnym dobrem ludów całej niemal Europy?! W szerzeniu wiary w Jezusa, chrześcijaństwo poniosło sromotną klęskę w samej ojczyźnie "syna bożego", wśród Jego rodaków. Ci, do których w pierwszej kolejności został przez Ojca zesłany nie uwierzyli Mu i stanowczo odmówili uznania Go Mesjaszem. Wiara nie otrzymała dla siebie najważniejszego uwiarygodnienia. Przy tym urażona została duma i pycha wyznawców Jezusa. Tego darować całemu narodowi żydowskiemu nie mogli - i postanowili z zemsty ukarać go sromotnie. A zemsta okazała się straszna... Obwinili cały naród żydowski o spowodowanie śmierć Jezusa, o bogobójstwo. "Żydzi okazali się tak zawzięci, okrutni i głusi na słowa prawdy głoszone przez Jezusa, tak nieustępliwi i zatwardziali, że posunęli się nawet do bogobójstwa, by tylko pozostać przy swoim uporze i zaślepieniu a nie przyznać słuszność Jezusowi". To niejako tłumaczyło ich postawę wobec "dobrej nowiny", ewangelii, głoszonej przez wyznawców Jezusa. Póki chrześcijaństwo było jedną z sekt judaizmu - a nawet i w okresie późniejszym, kiedy nie uzyskało jeszcze poparcia władz żadnych, zarzut bogobójstwa ze strony chrześcijan był dla Żydów jedynie bolesną obelgą. Ale kiedy zaczęły go uznawać władze, zwłaszcza odkąd stał się religią panującą w całym cesarstwie - zarzut ten stał się zagrożeniem śmiertelnym dla wszystkich Żydów. I na koniec moja odpowiedź na pytanie Merki Szewach: W przeciągu dwóch minionych tysiącleci cała chrześcijańska Europa, uznając Żydów winnymi śmierci Jezusa i zarzucając im grzech bogobójstwa nazywała ich najnędzniejszym, najbardziej grzesznym, najpodlejszym i najokrutniejszym narodem na świecie - potępionym i odtrąconym na zawsze przez Boga i ludzkość. I przez dwa tysiące lat Żydzi posądzani byli przez chrześcijan w pierwszej kolejności o zło wszelkie, jakie tylko się pojawiło. Zarzucano im wszelkie możliwe zbrodnie i występki. I karano okrutnie prześladowaniami, stosami, mękami wymyślnymi, pogromami, wygnaniem. Stosowano wobec nich kary i zarzucano przestępstwa, jakie tylko wyobraźnia ludzka nasunąć mogła. Żydzi jednak trwali i żyli mimo wszystkim przeciwnościom. Na koniec zarzucono im też knowania i spiski przeciw światu i ludzkości całej - czego dowodem mają być owe słynne dokumenty - "Protokoły mędrców Syjonu". Każdy naród europejski jako swój narodowy obowiązek i niejako punkt honoru uważał za konieczność i nawet obowiązek narodowy dorzucić do tego przebogatego zbioru zarzutów swoje własne, narodowe zarzuty i od siebie, w swoim imieniu karał Żydów dodatkowo. Trwało to całe niemal dwu tysiąclecie. Na koniec ludy Europy zniecierpliwione tym, że Żydzi jakoś nie okazują dostatecznej skruchy i nie korzą się przed nimi podjęły w okresie międzywojennym dyskusje międzynarodowe nad tym, jakby pozbyć się tego niepokornego i niepoprawnego narodu z terenu Europy całej. Sytuacja stała się patowa, bo nikt nie miał pomysłu na jej rozwiązanie. Na koniec jednak znalazła się przecież wreszcie pewna formacja narodowo - socjalistyczna, która dobrowolnie podjęła się rozwiązania ostatecznego kwestii żydowskiej. I rzeczywiście dokonała tego znakomicie - oczywiście jawnie, przy biernym poparciu i na oczach całej chrześcijańskiej Europy . Tak oto spełniło się, jeśli chodzi o kraj nasz Polskę - marzenie Pawła sprzed dwóch tysięcy lat:
"...i nie będzie Greka ani Żyda..."
- To dlatego Merko spalili nasz naród... Reszta niech pozostanie milczeniem .
Baruch Szajnerman |
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl