Z Alicją Kobus wiceprzewodniczącą Związku Gmin Wyznaniowych
Żydowskich w RP i przewodniczącą Filii Związku Gmin Wyznaniowych RP w Poznaniu o sytuacji jaka wytworzyła się po wprowadzeniu
możliwości karania za używanie pojęcia polskie obozy śmierci rozmawia Marek
Zaradniak
Uchwalona przez Sejm nowelizacja wprowadza karę grzywny lub
więzienia za określenie „polskie obozy śmierci”. Przeciw temu zaprotestował
Izrael. A jakie jest stanowisko polskich Zydów?
W Polsce, w środowiskach żydowskich nigdy
nie usłyszałam, że to są obozy polskie, bo każdy z nas, kto żyje na polskiej
ziemi i kocha swoją ojczyznę po prostu mówi o hitlerowskich albo niemieckich
obozach. Szkoda jednak, że nie pomyślano, aby ze stroną izraelską
porozmawiać i powołać zespół fachowców, którzy usiądą i wypracują taką ustawę,
która zadowoli obie strony. Uważam, że tylko dialog może pomóc. Choćby taki
jaki prowadzimy w poznańskiej gminie. Wszędzie podkreślamy , że jesteśmy
przyjaciółmi i musimy pozostać nimi na dobre i na złe, ale animozje były, są i
nieraz jeszcze pewnie będą.
Czy Pani zdaniem to szerszy konflikt czy chwilowe
zawirowanie?
Dobrze się stało, że premier Izraela Binjamin Netanjahu
zadzwonił do premiera Morawieckiego i będą rozmawiać. Natomiast
w niedzielę miałam informacje z Izraela, że tamtejsze społeczeństwo było
oburzone.
Do tego doszły jeszcze kwestie jak połączyć tych, którzy
otrzymali medale „Sprawiedliwy wśród narodów świata” ze złymi Polakami, którzy
wydawali Żydów bo i tacy byli. Opowiadała o tym niedawno goszcząca w Polsce
92-letnia Stella Zylbersztajn, która przeżyła dzięki pomocy Polaków. Niestety,
jej matkę inny Polak wydał. Katowana nikogo nie wydała i z uśmiechem szła na
śmierć.
A czy nie uważa Pani, że aktualna sytuacja nie przyczyni się
do wzrostu antysemityzmu w Polsce?
Uważam, że mądrość narodu polskiego i izrelskiego weźmie górę i rozsądek
zwycięży.
Przecież przeżyliśmy ze
sobą tysiąc lat! Chociaż jak mówi mój przyjciel, 92-letni Jerzy Dymin, autor
książki „Aryjskie papiery” po obu stronach byli dobrzy i źli ludzie.
|