Parsza Szemot |
Parszat ha Szawua | |
Parsza Szemot Mosze, który wychował się w pałacu Faraona, przypadkiem staje się świadkiem niesprawiedliwości - widzi, jak Egipcjanin bije Hebrajczyka. Nie działa impulsywnie, najpierw rozgląda się szukając kogoś, kto mógłby ocalić niewolnika. Nikogo nie dostrzega i czuje się zmuszony do reakcji - zabija Egipcjanina. Tradycja miała pewne kłopoty z pogodzeniem wizerunku Moszego - nauczyciela Tory i Moszego - człowieka wykorzystującego przemoc. Widać to w tej wymianie: jeden z rabinów orzekł, że "Mosze uderzył Egipcjanina pięścią i zabił go". Inny zaś wyjaśnia: "Mosze pokonał przeciwnika wypowiadając Imię Boże". Te dwie wypowiedzi odzwierciedlają debatę, której konsekwencje ważne są i dziś: czy Żydzi powinni odpowiadać wrogom przy użyciu siły czy też polegać na Bogu, który ocali ich od zniszczenia? Przez 1800 lat w obliczu wygnania i politycznej bezsilności judaizm rozwinął głęboką i twórczą kulturę nauki, pobożności i modlitwy. Świadomość przymierza opierała się przede wszystkim na poczuciu zależności od Boga i oczekiwaniu na "wyznaczony czas", w którym Bóg odmieni los swojego ludu. Wykorzystanie siły oznaczałoby bunt przeciwko Bogu - wykorzystanie Jego Imienia. Wyzwanie dla tego sposobu myślenia stanowi odzyskanie przez Żydów bytu politycznego. Istnienie Izraela, przejście od stanu bezsilności do posiadania siły powoduje, że judaizmu nie można opisywać wyłącznie jako kultury nauki i modlitwy. Musimy teraz wyprowadzić świadomość przymierza poza granice domu i synagogi - wejść w wymiar władzy i polityki. Rabini, których słowa przytoczyłem powyżej sądzili, że muszą dokonać wyboru pomiędzy użyciem siły i użyciem Bożego Imienia. Nasze wyzwanie to połączyć jedno i drugie. Z pasją dbać o to, by nasza siła i nasza polityka były moralne, zakorzenione w Przymierzu. Rozwinąć poczucie opartej na przymierzu świętości w chwili, gdy Żydom dana została siła.
rabin Irwin Kula
Haftara Szemot Najlepiej znanym fragmentem tej haftary jest jej zakończenie, kiedy lud Judy, w sposób przypominający dziecięce szyderstwo, parodiuje proroctwo Izajasza: "Caw lacaw, caw lasaw, kaw lakaw, kaw lakaw, zeer szam, zeer szam..." ("Jedno polecenie, inne polecenie, jedna reguła, inna reguła, troszeczkę tu, troszeczkę tam...") (Iz 28:10). Ku ogólnemu zaskoczeniu, prorok powtarza parodię (Iz 28:13), wkładając te słowa w usta Boga i każe nam zastanowić się nad znaczeniem tych prostych słów. Być może zrozumiemy ten fragment biorąc pod uwagę kontekst doświadczenia, jakim było wyjście z Egiptu. Gdy czytamy haftarę, my - znając już zakończenie tej historii - zaczynamy drżeć w oczekiwaniu na nadchodzącą opowieści o wyzwoleniu. W przypadającej na ten tydzień porcji Tory i w kilku następnych widzimy czytamy o cudownym wyzwoleniu Izraelitów z Egiptu, dokonanym przez Boga: plagi, gorejący krzak, rozstąpienie się morza i napawające trwogą objawienie na Synaju. Przygniata nas sama wspaniałość i potęga tych wydarzeń. Gdzie podziały się trwoga i tajemnica? Co pozostało z wyciągniętych ramion, znaków i życzeń? Czy nie zostało już dla nas żadnego cudu? Tajemnicze słowa Izajasza dają nam odpowiedź. W sercu cudownego wyzwolenia nie tkwi jedno, pokonujące wszystko boskie wydarzenie, ale raczej proste "dziecięce kroczki", jeden w swoim czasie, żaden sam w sobie nie będący właściwie wielkim wydarzeniem. Takie zrozumienie słów znajduje potwierdzenie we wcześniejszym fragmencie haftary: "...Pan wymłóci ludzi jak ziarna od (...) Eufratu do dolin Egiptu, a wy, dzieci Izraela, będziecie gromadzeni, co do jednego, jeden po drugim" (Iz 27:12). Ten werset sugeruje, że zbawienie narodu nie dokonuje się raz, ostatecznie, ale przychodzi dla każdej zagubionej osoby, dla każdego w jego własnym czasie. David Nelson |
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl