50 lat temu, 31 maja 1962 r. w Izraelu wykonano wyrok śmierci na Adolfie
Eichmannie, "mordercy zza biurka", odpowiedzialnym za śmierć milionów
Żydów. Jego prochy rozsypano na morzu, poza wodami terytorialnymi
Izraela. SS-obersturmbannfuehrer Adolf Eichmann jako szef wydziału
żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) odpowiadał
za realizację "ostatecznego rozwiązania" - gromadzenie Żydów i ich
wysyłkę do niemieckich obozów zagłady w okupowanej Polsce.
Choć w 1945 r. Eichmann przebywał w
amerykańskich obozach jenieckich, nie odkryto jego prawdziwej
tożsamości. W 1950 r. uciekł z Niemiec do Argentyny dzięki pomocy siatki
dawnych nazistów. Pod nazwiskiem Klement pozostawał na wolności do maja
1960 r., gdy agenci izraelskiego Mosadu porwali go spod domu w Buenos
Aires.
W przebraniu pracownika linii lotniczych
El-Al i pod wpływem narkotyków przewieziono Eichmanna specjalnym
samolotem do Izraela, gdzie stanął przed sądem odpowiadając za zbrodnie
dokonane na narodzie żydowskim podczas II wojny światowej.
Proces Eichmanna rozpoczął się 11
kwietnia 1961 r. w Jerozolimie. Ze względu na zainteresowanie mediów na
jego miejsce wybrano nowo wybudowany Dom Ludowy (Beit Ha`am), mogący
pomieścić 750 widzów. W czasie procesu budynek strzeżony był przez
policję i wojsko, a teren wokół niego otoczono wysokim ogrodzeniem.
W akcie oskarżenia, odczytanym przez
przewodniczącego składu sędziowskiego Mosze Landaua, Eichmannowi
zarzucono zbrodnie przeciwko narodowi żydowskiemu. Oskarżono go o to, że
w latach 1939-1945 wraz z innymi spowodował śmierć milionów Żydów.
"Sprawcy ci - stwierdzał akt oskarżenia - odpowiadali za realizację
faszystowskiego planu fizycznej eksterminacji Żydów, programu znanego
pod nazwą +ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej+".
"Stojąc tu przed wami, sędziowie
Izraela, by przewodniczyć oskarżeniu Adolfa Eichmanna, nie stoję sam.
Wraz ze mną stoi sześciomilionowa rzesza oskarżycieli. Ale nie mogą oni
wstać i oskarżycielskim palcem wskazać tego, który zasiada na ławie
oskarżonych, i powiedzieć: +Oskarżam+. Bo ich popioły piętrzą się na
wzgórzach Auschwitz i na polach Treblinki, bo rozsypano je w polskich
lasach. Ich groby są rozrzucone jak Europa długa i szeroka. Ich krew
woła, ale ich głosu nie słychać. Dlatego będę mówił w ich imieniu" -
tymi słowami rozpoczął swoje wystąpienie na procesie Gideon Hausner,
prokurator generalny Izraela.
Akt oskarżenia mówił o odpowiedzialności
Eichmanna za zbrodnie dokonywane w obozach zagłady w Auschwitz,
Treblince, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie i Majdanku. Podkreślał, że
Eichmann winny jest śmierci tysięcy Żydów w obozach pracy niewolniczej,
gettach i obozach przejściowych, a szczególnie "mniej więcej połowy
miliona Żydów węgierskich". W oskarżeniu znalazły się także zarzuty
dotyczące odpowiedzialności Eichmanna za działania Einsatzgruppen na
terenach Związku Sowieckiego w 1941 r.
Jeden z punktów oskarżenia obejmował
krzywdy wyrządzone milionom Żydów w czasie nazistowskich rządów: masowe
aresztowania, głodzenie, bicie, niewolnictwo, akcje bojkotu
gospodarczego oraz rabunek żydowskiej własności. Wśród zarzutów znalazły
się również oskarżenia o zbrodnie popełnione przeciwko ludności
nieżydowskiej, dotyczące m.in. masowych deportacji Polaków, Romów,
Słoweńców, a także bezpośrednią odpowiedzialność za deportację i śmierć
setki dzieci z czeskich Lidic.
Ostatnie punkty aktu oskarżenia
dotyczyły przynależności Eichmanna do zbrodniczych organizacji SS, SD i
Gestapo. Na każdy z przedstawionych zarzutów Eichmann odpowiadał w
czasie procesu: "W rozumieniu aktu oskarżenia - niewinny".
Przez dwa miesiące prokurator Hausner
oskarżał Eichmanna przedstawiając mu kolejne dowody, dotyczące jego
zasadniczej roli w przeprowadzeniu zagłady Żydów. Wysłuchano ponad stu
świadków, zaprezentowano setki dokumentów, a także wypowiedzi byłych
współpracowników Eichmanna, m.in. Rudolfa Hoessa, komendanta KL
Auschwitz. Wśród materiałów przedłożonych sądowi znalazły się również
zapisy wywiadów, których udzielił Eichmann w Argentynie Willemowi
Sassenowi, pracującemu w czasie wojny w Urzędzie do spraw Propagandy
NSDAP.
Odpowiadając na zarzuty stawiane mu w
akcie oskarżenia Eichmann wypowiadał się w sposób rozwlekły i często
trudny do zrozumienia.
Neal Bascomb, autor książki "Wytropić
Eichmanna", pisał: "Biorąc pod uwagę jego urywany, wojskowy sposób
mówienia, można by się spodziewać prostolinijnych odpowiedzi, Eichmann
jednak używał długich, eliptycznych fraz, których początek i koniec
często były zdumiewająco sprzeczne. Sam wydawał się przekonany nie tylko
o sensowności swoich argumentów, lecz i długich, pełnych esesmańskiego
żargonu dygresji na temat zawiłości nazistowskiej hierarchii".
14 sierpnia 1961 r., po mowach
końcowych, ogłoszona została przerwa w posiedzeniach sądu. Cztery
miesiące później sąd w Jerozolimie wznowił obrady.
Wyrok, liczący 211 stron, przez 15
godzin odczytywali na zmianę trzej sędziowie. Adolf Eichmann uznany
został winnym zbrodni przeciwko narodowi żydowskiemu, zbrodni przeciwko
ludzkości, zbrodni wojennych i przynależności do organizacji
zbrodniczych.
W trakcie odczytywania orzeczenia sądu
"Twarz Eichmanna zdradzała całkowite zaskoczenie i silne emocje. Prawie
nie mógł zapanować nad mięśniami twarzy. Gdy powiedziano mu, że może
usiąść, jeszcze przez dwadzieścia minut widać było drżenie i nerwowe
tiki. Jak wprost później powiedział, nie takiego wyroku się spodziewał".
(D. Cesarini "Eichmann, jego życie i zbrodnie")
Odnosząc się do wyroku sądu Eichmann
stwierdził, że winę za popełnione zbrodnie ponoszą polityczni przywódcy.
Jego uchybieniem było bezwarunkowe posłuszeństwo i lojalność, które
wykorzystano. Nigdy nikogo nie zabił, zawsze starał się postępować
według norm etyki, ale "państwo - mówił - uniemożliwiło mi życie zgodnie
z tą zasadą". 15 grudnia 1961 r. sędzia Landau odczytał wyrok:
"Wysyłanie przez oskarżonego każdego pociągu wiozącego tysiąc istnień
ludzkich do Auschwitz lub jakiegokolwiek innego obozu koncentracyjnego
oznaczało, że oskarżony ma bezpośredni udział w tysiącu zabójstw z
premedytacją(). Nawet gdyby się okazało, że oskarżony w swoim działaniu
kierował się, jak przekonywał, ślepym posłuszeństwem, to nadal
twierdzilibyśmy, że człowiek przez tyle lat uczestniczący w tak ogromnej
zbrodni musi ponieść karę w najwyższym znanym prawu wymiarze".
"Przekonaliśmy się jednak - kontynuował
sędzia Landau - że oskarżony w swoim działaniu wewnętrznie identyfikował
się z rozkazami, które otrzymywał, i z nieugięta wolą dążył do
zrealizowania zbrodniczych zamiarów. () Sąd skazuje Adolfa Eichmanna na
śmierć". (N. Bascomb "Wytropić Eichmanna")
Był to pierwszy wyrok śmierci wydany
przez izraelski sąd. Po ogłoszeniu wyroku Eichmann złożył apelację. W
oczekiwaniu na decyzję sądu w więzieniu w Ramli napisał autobiografię.
Apelację rozpatrywano od 22 do 29 marca
1962 r. 29 maja 1962 r. została ona odrzucona. Tego samego dnia Eichmann
zwrócił się do prezydenta Izraela z prośbą o ułaskawienie. Dwa dni
później poinformowano go, że została ona odrzucona. Wyrok przez
powieszenie wykonano tuż przed północą 31 maja 1962 r. w więzieniu w
Ramli. Ciało Eichmanna zostało spalone, a jego prochy rozsypane na
morzu, poza wodami terytorialnymi Izraela.
Proces Adolfa Eichmanna miał olbrzymie znaczenie dla Izraela.
Premier Dawid Ben Gurion w opublikowanym
w izraelskiej prasie artykule wyjaśniał, że musi odbyć się on w
Izraelu, "aby młodsze pokolenie, wzrastające i uczące się w Izraelu,
mające słabe wyobrażenie o niewyobrażalnych zbrodniach, jakich się
dopuszczono, mogło się dowiedzieć, co naprawdę się wydarzyło".
Jednocześnie jednak Dawid Ben Gurion nie
chciał, by proces zaszkodził rozwijającym się stosunkom Izraela z
Republiką Federalną Niemiec. Premier osobiście redagował w ostatniej
chwili mowę oskarżycielską prokuratora Gideona Hausnera.
Władze Izraela od początku zastanawiały
się nad skutkami politycznymi procesu Eichmanna. Ben Gurion podkreślał,
że zwłaszcza młode pokolenie musi się przy tej okazji więcej dowiedzieć o
Zagładzie.
Szymon Wiesenthal, oceniając znaczenie
procesu, pisał: "Od tego czasu świat zna określenie +mordercy zza
biurka+. Stało się wiadome, że wymordowanie milionów nie wymagało
fanatycznego, graniczącego z obłędem sadyzmu; wystarczyło gorliwe
posłuszeństwo wobec +wodza+. Okazało się, że wielokrotni mordercy nie
muszą być bynajmniej osobnikami aspołecznymi, a nawet, że nimi być nie
powinni, że masowych mordów na wielką skalę dokonują raczej mordercy
społecznie przystosowani". (Sz. Wiesenthal "Prawo, nie zemsta")
Na początku 2011 r. niemiecka prasa
ujawniła, że wywiad RFN znał miejsce pobytu Eichmanna już osiem lat
przed jego schwytaniem w 1960 r., lecz zataił tę informację.
Źródło: GW, PAP
Foto: Wikimedia Commons
|