Zaraz po wkroczeniu wojsk hitlerowskich do Leszna, mąż 30-letniej wówczas Julianny został rozstrzelany w zbiorowej egzekucji. Był oficerem Wojska Polskiego. Niemcy zabrali rodzinny dom i majątek, wdowa z trójką małych dzieci przeniosła się do Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie znalazła również pracę. Tam zaprzyjazniła się z żydowską rodziną, a gdy w mieście zostało utworzone Getto, rodzice 20-letniej wówczas Esthery poprosili Juliannę o opiekę nad córką....
Julianna nie zastanawiała się. Miała dobrą pracę, było z czego żyć. Ponieważ doskonale władała j.niemieckim, zaproponowano jej podpisanie volkslisty. Nie miała takiego zamiaru i musiała szukać innego miejsca zamieszkania. Pojechała do Warszawy, rodzina pomogła jej znależć mieszkanie - było to lokum w nieistniejącym dzisiaj bydynku przy ul.Twardej 6 opodal murów Getta i tuż pod bokiem niemieckich magazynów. Za namową Julianny, Esthera sprowadziła tam swojego męża. Oboje niemalże nigdy nie wychodzili z domu, zyli w ciągłym strachu. Dzieci Julianny nie raz widziały prowadzonych przez ss-manów Polaków ukrywających Żydów, widziały jak Żydów wyciągają z piwnic i zburzonych domów, młodszy syn stracił mowę. Były i u nich w domu chwile grozy. Kiedyś esesmani podjechali pod dom, Waldmanowie pobiegli na dach aby skoczyć na gruzy, aby uniknąć rąk oprawców, aby nie narażać nikogo na śmierć. Julianna powstrzymała ich siłą, powiedziała że B-g ich uratuje, co będzie to będzie, trzeba się modlić. Na szczęście okazało się że na parterze była bimbrownia i po zlikwidowaniu jej odjechali.
Po upadku Powstania Warszawskiego drogi Waldmanów i rodziny Julianny rozeszły się. Julianna z ciężko ranną Krysią i młodszym synem /starszy leżał cięzko chory w szpitalu/
ruszyła w drogę do swojego rodzinnego Leszna. Po wojnie Esthera przyjechała do niej, wspomniała że chcą z mężem wyjechać do Kanady. Potem Julianna dostawała listy, ale nie śpieszyła z odpowiedzią zajęta urządzaniem nowego życia, dziećmi, pracą. I tak czas mijał.
Przeprowadziła się do Poznania, a listy które pisała do Estery wracały. Nie wiedziała że oni już mieszkali w Nowym Jorku, z kolei Listy Esthery wracały z dopiskiem - adresat nieznany.
Poszukiwania Bartoszkiewiczów przez Czerwony Krzyż po wielu latach poskutkowały. Trafiono na ślad starszego syna Julianny, Stanisława. Gdy Esthera dowiedziała się że jej wybawczyni nie żyje, poprosiła o położenie róży na jej grobie.
Po niemal 60-latach Esthera przyjeżdża do Polski, spotyka sie z Krystyną i jej rodzina.
Krysia zapytana "czemu twoja matka tak bardzo narażała za nas życie? - nie umiała odpowiedzieć, ale obie wiedziały że była człowiekiem, człowiekiem przez duże CZ.
Esthera wystąpiła do Instytutu Yad Vashem o uhonorowanie Julianny medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata"
Ten zaszczytny medal i dyplom odebrała Krystyna z rąk Attache Kulturalnego przy Ambasadzie Izraela - Yaakowa Finkelsteina, w siedzibie Filii ZGWŻ w Poznaniu w styczniu 2007 roku.
/opracowała Grażyna Estera Kafka/
|