Rabin Steven Pruzansky - ITamar-czas na nowy paradygmat |
Zbrodnia w Itamarze, gdzie rodzice i troje małych dzieci zostało brutalnie zamordowanych przez wyznawców "religii pokoju", wstrząsnęła i przeraziła wszystkich cywilizowanych ludzi.
Wina jest oczywiście przypisana do sprawców, których bestialstwo i nieludzkie instynkty nie znają granic. Jednak krótkowzrocznością jest ignorowanie skutków polityki premiera Netanjahu, która ułatwiła zarówno terror, jak i dalsze pogorszenie strategicznej pozycji Izraela. Oczywiście pasja z jaką Netanjahu skrytykował morderców i władze Autonomii Palestyńskiej była mile widziana, nawet jeśli jego "wymagania" były zabawne. Po raz enty w ciągu ostatnich 18 lat, rozgniewany izraelski rzecznik potępił niekrępowane podżeganie oficjalnych palestyńskich organów - mediów, szkół, itp. - i domagał się natychmiastowego tego zaprzestania. Niewątpliwie ci sami Izraelczycy będą potępiać te same podżegania po następnym terrorystycznym ataku i również po kolejnym. Być może proszę o zbyt wiele, ale kiedy izraelski rzecznik przyzna w końcu, że te „podżegania” nie są palestyńską taktyką ani czymś wyjątkowym, lecz trybem życia i prawdziwym, naturalnym wyrazem intensywnej nienawiści do Żydów? Jeżeli kiedyś do tego dojdzie, będzie to możliwe dopiero po tym jak Izrael oficjalnie przyzna, że dalsze „negocjacje” z kłamliwą Autonomią Palestyńską są głupie i szkodliwe. Nawet prośba, by oni zaczęli „ kształcić ludzi do pokoju”, wskazuje na to, że Netanjahu uczestniczy w tej farsie. Jeżeli on wie, że Arabowie angażują się w pustosłowia i nie są zainteresowani w negocjacjach prowadzących do zawarcia traktatu pokojowego, to po co rozmawiać o dalszych koncesjach, włącznie z szemraną dramatyczną inicjatywą zaakceptowania przez Izrael palestyńskiego państwa o nieustalonych granicach? To cofa nas do szaleństw ostatnich dwóch dekad. Czy usunięcie wojskowych punktów kontrolnych w pobliżu Szchem (arab. Nablus) ułatwia ruch potworów? Być może, ale w każdym razie, usuwanie punktów kontrolnych podczas stanu wojny jest szczytem głupoty. Naukowiec Gerald Schroeder podkreślił w naszej synagodze podczas Szabatu, że każdy Amerykanin przechodzi przez kilka punktów kontrolnych po drodze do samolotu. Ci Amerykanie, którzy domagają się zniesienia izraelskich punktów kontrolnych, powinni najpierw domagać się zniesienia amerykańskich punktów kontrolnych na lotniskach. Niemniej jednak Netanjahu jest odpowiedzialny za ciągłe fiasko, kolosalny błąd, który zarówno podważa jego kierownictwo, jak i sieje ziarna takich potwornych zbrodni jaka miała miejsce w Itamar. Prawdę mówiąc, Netanjahu może nie być w stanie wpłynąć na wydarzenia w burzliwym otoczeniu Izraela, ale powinien być w stanie wykorzystać je dla strategicznych interesów Izraela. Zamiast tego on wciąż działa według starego zdyskredytowanego paradygmatu. Netanjahu nadal pozostaje zaangażowany w strategię "ziemia za pokój", która nigdy nie działała i nadal jest niewykonalna. Głupotą jest planowanie nowych ustępstw terytorialnych dla coraz bardziej niestabilnych despotów, podczas gdy poprzednie przyniosły tylko zamęt i chaos. Dlaczego więc Netanjahu, absolwent MIT, wciąż robi to samo? Odpowiedzią jest niezdolność spojrzenia na konflikt inaczej niż poprzez świecką soczewkę. Netanjahu jest uwięziony w sztywnym światopoglądzie, w którym interesy Izraela są zdominowane przez "historyczne" roszczenia i kwestie bezpieczeństwa. Ani jedno, ani drugie nie podbiło świadomości społecznej. Izraelczycy nie rozumieją, dlaczego ich ból, sprawiedliwość ich strony i ich gotowość do ustępstw pozostawia świat niewzruszony i obojętny na ich los. Izraelczycy są również zakłopotani tym, że świat nie rozróżnia roszczenia, które ma 3500 lat od roszczeń Palestyńczyków, "narodu" stworzonego w dwudziestym wieku wyłącznie w celu udaremnienia rodzącego się żydowskiego ruchu narodowego. Ten rozdźwięk istnieje dlatego, że Izrael sam też nie rozróżnienia pomiędzy dwoma ujęciami; przyjął natomiast wypaczenie historyczne "dwóch narodów na jednej ziemi" . "Historia" ma dwie strony. Żydzi w przeszłości mieszkali na tej ziemi, ale także mieszkały tam inne narody. Żydzi nie znajdowali się masowo w Ziemi Izraela w ostatnich stuleciach. W świecie posiadającym krótką pamięć nie ma znaczenia ile ma lat i jak ważne jest dane roszczenie, jeżeli tylko powstało ono przed datą żyjącej świadomości. Argument „bezpieczeństwa" jest coraz bardziej pusty. Arabski argument jest lepszy niż izraelski: „Ukradłeś mój dom. Oddaj to nie będę Ci przeszkadzał.". Na to izraelski odpowiada: "No, daj mi dowód, że nie będziesz mi przeszkadzał. " A arabska odpowiedź: „Niewiarygodne. Wynoś się z mojego domu! ".
Nic dziwnego że świat nie słucha argumentów Izraela. One są i nielogiczne i niemoralne. Bo my nie odpowiadamy – „Nieprawda, to nasz dom!”. Kiedy Izrael usuwa punkty kontroli bezpieczeństwa, sygnalizuje że te punkty kontroli nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem, że są po prostu środkiem nękania Arabów. Kiedy rząd Izraela zawiesza budowę osiedli, sygnalizuje że budownictwo w sercu Izraela jest nielegalne i nieuzasadnione (A potem dziwi się z jakiej przyczyny ONZ deklaruje że osiedla te są nielegalne!) Kiedy Izrael niszczy placówki w Samarii, głosi, że ziemia Izrael nie należy do ludu Izraela. Kiedy Izrael pozwala na budowanie tylko w odpowiedzi na terror, to głosi że osiedla nie są naturalnym prawem, lecz narzędziem zemsty. Te sygnały rozchodzą się na cały świat. Kardynalnym grzechem kadencji Netanjahu jest to, że on i jego sługusy notorycznie nie wykorzystują jedynej narracji, która posiada prawdziwą istotę i może przekształcić całą debatę: roszczenia narodu żydowskiego do Erec Israel nie opiera się na historii, bezpieczeństwie lub Holokauście, ale na biblijnym fakcie, że Stwórca Wszechświata przekazał ją naszym przodkom, a poprzez nich nam, na "wieczną własność." Przyjęcie tego pojęcia nie wymaga wielkiej wyobraźni. Jest to, w końcu, prawdziwy powód, dlaczego idea powrotu do Syjonu ożywiała pokolenia Żydów w odległych zesłaniach. To jest właśnie przyczyną dla której Żydzi poświęcali tyle dla powrotu, budowania i obrony Ziemi Izraela (Erec Israel). Problemem jest w tym, że Netanjahu, osoba świecka, jak też prawie wszyscy jego poprzednicy, w to nie wierzy. Nie odgrywa to żadnej roli w jego formułowaniu polityki. To jest głupie i szkodliwe ponieważ dzisiejszy świat jest przesiąknięty religijnymi ideami, które są jednocześnie w ideologicznej konkurencji i zbrojnym konflikcie między sobą. Radykalny islam jest w stanie wojny z chrześcijańskim Zachodem i żydowskim Izraelem. Są to zasadnicze religijne spory, nawet jeśli zeświecczeni wśród nas - Żydzi i chrześcijanie - brzydzą się tym pojęciem i unikają jego stosowania. Dlatego radykalni muzułmanie regularnie grożą „krzyżowcom i syjonistom" (czyli chrześcijanom i Żydom) i dlatego Żydzi - nie tylko Izraelczycy - są obiektem muzułmańskiej nienawiści na całym świecie, nie tylko w Izraelu. A najgorliwszymi zwolennikami Izraela w Ameryce są dziesiątki milionów w Biblię wierzących chrześcijańskich ewangelików, którzy są często zaskoczeni tym, że są oni nastawieni do opowieści biblijnych znacznie bardziej entuzjastycznie niż przywódcy Izraela. Przyjmując religijny punkt widzenia będziemy przynajmniej brać udział w debacie zamiast stać na jej uboczu mamrocząc banały. Izrael ogromnie wycierpiał przez lata dlatego, że przywódcami Izraela byli Żydzi świeccy, którzy odrzucili od historii Izraela wymiar religijny i którzy uzasadniają prawa Izraela do istnienia na podstawie amorficznych i nieprzekonujących argumentów dotyczących Holokaustu i kwestii bezpieczeństwa. Izrael zasługuje na to by mieć wierzącego Żyda jako premiera, a duża religijna społeczność żydowska Izraela musi mieć pewność siebie, pewność że Żyd przestrzegający Tory może wstrzyknąć wiarę do polityki. Nowy paradygmat natychmiast przekształci debatę. Koncesje terytorialne byłyby wykluczone, bo "ta ziemia jest ziemią naszą, daną nam przez Boga ". Budowa by trwała na obszarze całego Izraela, ponieważ jest to przykazaniem Tory. "Osiedla" nie byłyby usprawiedliwieniem dla terroru, lecz naturalną częścią budowania narodu. Nie-Żydzi byliby mile widziani jako mieszkańcy tej ziemi tak długo jak stosowaliby podstawowe zasady moralności i uznawali suwerenność narodu żydowskiego. Izrael nie czułby się winny walcząc i pokonując brutalnego i bezlitosnego wroga. Nie byłby w defensywie przed międzynarodowymi trybunałami. Premier Izraela nie byłby jedynym światowym liderem, który spełnia wszystkie polecenia prezydenta Obamy. /zrodlo: izrael.org.il/
|
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl