Israel
|
05.07.2011. |
- Uczestnicy Flotylli Wolności są aktywistami terroru, którzy próbują wywołać prowokację i szukają krwi - powiedział we wtorek minister spraw zagranicznych Izraela Awigdor Lieberman w wywiadzie dla izraelskiego radia. Minister oświadczył też, że w tym roku międzynarodowy konwój statków - którego organizatorzy deklarują chęć przełamania izraelskiej blokady Strefy Gazy - jest mniej liczny dzięki zabiegom dyplomatycznym i argumentacji Izraela.
"Większość z tych, którzy planowali dołączyć do flotylli dali się przekonać, że jeśli chcą dostarczyć pomoc humanitarną do Gazy, mogą to zrobić legalnymi środkami" - stwierdził Lieberman.
Jego zdaniem dzięki perswazji Izraela w tegorocznej flotylli bierze udział mniej statków, mniejszej wielkości, a co za tym idzie - w konwoju jest też mniej uczestników niż w ubiegłym roku.
Organizatorzy Flotylli Wolności przygotowali dziesięć statków. Popłyną nimi setki ludzi z różnych krajów, w tym działacze organizacji humanitarnych, dziennikarze, politycy, pisarze i duchowni.
Ubiegłoroczny morski konwój pod tym samym szyldem zakończył się tragicznie, gdy w wyniku szturmu izraelskich komandosów śmierć poniosło dziewięciu tureckich uczestników rejsu.
W poniedziałek radio izraelskie poinformowało, że Egipt i Izrael zezwolą, by pomoc humanitarna dla Strefy Gazy, wieziona przez tegoroczną Flotyllę Wolności, została wyładowana w egipskim porcie Al-Arisz, skąd - po sprawdzeniu - mogłaby trafić do celu drogą lądową.
Władze Izraela twardo deklarują, że nie dopuszczą wyruszającej w tym tygodniu flotylli bezpośrednio do Strefy Gazy. Uznają bowiem to przedsięwzięcie za prowokację mającą doprowadzić do złamania legalnie ustanowionej blokady, której celem jest ograniczanie możliwości intensywnego zbrojenia się przez terrorystyczną organizację palestyńską Hamas.
W razie konieczności statki flotylli mają być odholowane do izraelskiego portu w Aszdod, a ładunek skonfiskowany.
Źródło: Polskatimes, PAP
Foto: Wikimedia Commons
|