Układ krwionośny i polityka |
komentarze, opinie... | |
Dawid
Wildstein w artykule na Forum Żydów Polskich pod tytułem “Czy Krytyka Polityczna nie lubi 'żydków' i 'murzynów'?”,
którego pełen fałszywej troski lead to “Jestem głęboko przekonany, że - przy
odrobinie dobrej woli - lewica jest w stanie wyzwolić się z okowów rasizmu i
sprowadzania poglądów politycznych do spraw k...rwi.” kolejny raz wraca do
jednego z ulubionych leitmotivów swojej publicystyki. Jest nim “Żyd” który jest
ponoć przez współczesną lewicę traktowany tylko jako bezosobowa figura “Innego”
- mający być Innym niemym i posłusznym.
W wypadku gdy, zamiast dać się upupić, artykułuje poglądy inne niż wyznaczony mu w “schemacie ideologicznym” (typowa dla tego autora skłonność do tworzenia zbędnych terminów ocierających się o tautologię…) - czyli inne niż polityczne cele lewicy - pozbawiany jest szacunku oraz wydany zostaje na pastwę płytko skrywanego antysemityzmu. Tekst, jak to teksty tego autora - arogancki, pełen buty i nieporadności językowej. Pełen tych wszystkich żenujących stylistycznych ozdobników - autor np polemizuje nie z Cezarym Michalskim a z najpierw “niejakim Cezarym Michalskim” a na koniec z “takim Michalskim” - które stały się już znakiem rozpoznawczym tej publicystyki (trzeba więc docenić, że tym razem oszczędził sobie np Czarusia). To nie ma bezpośredniego znaczenia dla meritum, ale chciałbym to odnotować - bo dziwi mnie to jak bardzo łatwo wszyscy przechodzą do porządku dziennego nad tą formą. A wśród licznych problemów z naszym dyskursem mamy przecież także i problem z jego formą - w szczególności właśnie w wykonaniu młodych wilczków prawicy. Paradoksalne jest to w szczególności w tekście który pisany jest ponoć w obronie standardów dyskusji. Wracając do istoty, nie jest to jedyny paradoks. Przyznam, z skrępowaniem, ze w zasadzie zgadzam się z Dawidem. Owszem istnieje zjawisko uprzedmiotowienia “Żyda”. Wydaje mi się ono jednak marginalne i nieobecne szerzej w mainstreamie. Z jednym, znamiennym wyjątkiem. Tym wyjątkiem jest i sam Dawid Wildstein i jego publicystyka. Dawid nie zauważa lub nie chce zauważyć tego, że tym właśnie stał się dla polskiej prawicy. Pisze o “sprowadzaniu poglądów politycznych do spraw krwi”. Obawiam się, że powinien zastanowić się nad odbiorem swojej publicystyki - odnoszę wrażenie, że niestety, wbrew sobie, stał się ich “innym”. Żywym dowodem części prawicy na to, że nie jest antysemicka. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo poważny zarzut - ale niestety nie umiem pozbyć się wrażenia, że w tej karierze krew zamiast być przezroczysta stała się w tym środowisku atutem. Trudno o sam ten fakt mieć pretensję. Ale nie jestem pewien czy nie jest tak, że On wykorzystując to świadomie zaprzecza swojemu świętemu oburzeniu z tego tekstu… Podobnie sprawa ma się z publicystyką. Jego teksty - podobnie jak - prawdziwe, czy częściej wyimaginowane teksty lewicy (bo jak dla mnie dość karkołomne jest doszukiwanie się u Cezarego Michalskiego treści z którymi Dawid potem z taką swadą polemizuje) zawierają w sobie wyraźny przekaz. Lewicowość (jakkolwiek rozumiana) to skazanie się na bycie uprzedmiotowionym, pozbawionym tożsamości. Żydowskość tu wyklucza się z feminizmem ( http://fzp.net.pl/opinie/feminizm-ale-tylko-dla-nadkobiet ); Żydowskość to danie odporu Sierakowszczyźnie (“Prosimy- nigdy więcej nie wycieraj sobie Panie Sławku Żydami gęby” - http://fzp.net.pl/opinie/panie-sierakowski-nie-wycieraj-sobie-zydami-geby ); Można by tak bez końca cytować liczne, zadziwiające, opinie publikowane w imieniu Forum Żydów Polskich. Pełne Żyda który owszem nie jest “Innym”. Jest zaś “naszym” - wzorem konserwatywnych cnót.
Na koniec chciałbym przypomnieć, że gdy Adam Michnik odmówił mu wypowiedzi - Dawid zaczął krzyczeć “zacznę to postrzegać jako antysemityzm”. Cóż. Nie. Tomek Kobyliński foto: Wikimedia Commons Tytuł pochodzi od redakcji Źródło: jewish.org.pl
|
Copyright © 2008 by www.poznan.jewish.org.pl