Rzecz o przeszczepach
Ludzie różnych nacji, kultur i religii z reguły nie są chętni do dawania organów. Najbardziej negatywny stosunek do dawstwa organów mają Żydzi – my i Afroamerykanie najrzadziej udzielamy zgody na przeszczep organów osoby zmarłej. Chcę dziś przedstawić cztery przyczyny, dlaczego Żydzi odmawiają w takim przypadku zgody, oraz wyjaśnić, dlaczego winni postępować inaczej. Halacha, czyli prawo żydowskie, bywa opacznie rozumiane ze względu na skomplikowane zasady, jakimi się rządzi. Muszę poczynić takie zastrzeżenie, zanim przejdę do omawiania trzech ważnych zasad dotyczących traktowania ciała osoby zmarłej. Zasada pierwsza: Tora zabrania przecinać skórę zmarłego. Skoro tak stanowi żydowskie prawo, to jak w ogóle moglibyśmy pomyśleć o pobieraniu organów? Kolejna zasada – nie można czerpać pożytku z martwego ciała. (To jeszcze bardziej utwierdza nas w przekonaniu, że pobieranie organów nie jest dozwolone; zaraz się jednak okaże, że jest to przekonanie błędne). I zakaz trzeci – nie można opóźniać pochówku.

Zmarłego chowamy w dniu jego śmierci, a najpóźniej – w szczególnych okolicznościach – następnego dnia. Tymczasem operacja wycięcia organu może trwać kilka godzin, co może zaważyć na zmianie terminu pogrzebu. Tutaj muszę powiedzieć, że prawo żydowskie jest zbiorem zasad, które czasem są ze sobą sprzeczne. I trzeba być albo wielkim mędrcem, albo – przeciwnie – wielkim głupcem, żeby rozsądzić, która zasada jest nadrzędna. Tak oto prawo stanowi, że należy bronić własnego życia, co stoi w sprzeczności z innym przepisem, zakazującym zabijania. Co więc robić w sytuacji zagrożenia życia? Czy zabić napastnika w obronie własnej, czy raczej własne życie oddać w imię zasady: nie zabijaj?! Człowiek, który nie rozumie halachy w sposób właściwy, powie: nie wolno zabić!

Rabini jednak uznali, że w przypadku, gdy ktoś nastaje na nasze życie, możemy dopuścić się morderstwa. Jeśli więc przeciwstawimy trzy zasady dotyczące obchodzenia się z martwym ciałem nakazowi ratowania ludzkiego życia, dojdziemy do jasnego wniosku: tak, możemy je złamać, jeśli przez to ratujemy czyjeś życie.

Pikuach nefesz, czyli ratowanie życia, zawsze ma pierwszeństwo przed innymi przepisami. Żyd ma wręcz obowiązek zjeść wieprzowinę w Jom Kipur, jeśli to miałoby go wyratować ze śmiertelnej opresji. I tylko człowiek, który nie rozumie żydowskiego prawa, powiedziałby w takim wypadku: Żydowi pod żadnym pozorem nie wolno jeść wieprzowiny!

Fałszywe rozumienie prawa jest pierwszą przyczyną, dla której Żydzi niechętnie widzą pobieranie organów od osób zmarłych. Druga przyczyna, najtrudniejsza do przewalczenia, leży w ludzkich emocjach; i jest to wspólne dla wszystkich grup etnicznych i religijnych. Naprawdę nie sądzę, żeby wskazane było zmuszanie kogokolwiek, kto nie jest na to emocjonalnie przygotowany, do wyrażenia zgody na pobranie organu. Jako założyciel i dyrektor „Halachic Organ Donor Society” muszę jednak powiedzieć, że prawo żydowskie zmusza nas czasem do robienia czegoś, co pod względem fizycznym, emocjonalnym czy finansowym jest dla nas trudne. Nie możemy dyskutować z tym, że prawo wymaga od nas poszczenia w Jom Kipur, oddawania organów do przeszczepu czy bycia szczodrym dla potrzebujących.

Kolejny powód, dla którego Żydzi nie chcą być dawcami organów, to przesądy. Wydaje nam się, iż te przesądy, którym hołdujemy, stanowią część Tory nadanej na Synaju. Tymczasem prawda jest taka, że żyjąc dwa tysiące lat na wygnaniu różne wierzenia i praktyki przejęliśmy od ludów ościennych; nie mają one żadnego ugruntowania w Torze, choć tradycyjnie uważamy je za własne. Nie chcę głęboko wchodzić w ten temat, wspomnę tylko o dwóch sprawach, które mają bezpośredni związek z dawstwem organów.

Członkowie naszej organizacji, tak jak inni dawcy w wielu krajach, mają specjalną kartę identyfikacyjną, którą na odwrocie sygnują własnym podpisem. Wielu ludzi wierzy, że podpisując kartę swoim imieniem i nazwiskiem ściągają na siebie „złe oko”. Jest kilka możliwych odpowiedzi na tego typu zastrzeżenia.

Pierwsza, oparta na wnikliwej lekturze żydowskich tekstów, sprowadza się do twierdzenia, że nigdzie „złe oko” nie jest utożsamiane z siłami ponadnaturalnymi; chodzi raczej o ludzkie „oko”, czyli zawistne, zazdrosne spojrzenie, które sami prowokujemy.  Jadąc harleyem na Pragę Północ, w skórzanej kurtce i najdroższych okularach przeciwsłonecznych, sami sprowadzamy na siebie nieszczęście.

Odpowiedź druga: jeśli „złe oko” istotnie posiada ponadnaturalną moc, to jej działanie jest zawodne; gdyby było inaczej, nie musiałbym specjalnie przyjeżdżać do Polski i agitować za oddawaniem organów, bo wszyscy posiadacze naszej karty już dawno by nie żyli (śmiech).

Odpowiedź trzecia: jeśli ktoś naprawdę wierzy w „złe oko”, nie powinien wykupywać polisy na życie, ubezpieczać mieszkania czy samochodu, ponieważ podpisując umowę z zakładem ubezpieczeń może nie tylko ściągnąć nieszczęście, ale również dopuścić się przestępstwa wyłudzenia (skoro ubezpiecza mieszkanie, wiedząc, że wkrótce musi wydarzyć się pożar).

Nastepna sprawa dotyczy tchijat ha–metim, czyli wiary w zmartwychwstanie.

Istnieje przesąd, że do zmartwychwstania człowiek potrzebuje wszystkich swoich organów. Znamienne, że uzasadnienia takiego poglądu nie znajdziemy ani w TaNaChu, ani w Talmudzie, ani w kodeksie Szulchan Aruch, ani też w komentarzach Rambama. Spójrzmy za to na opis zmartwychwstania, tak jak jest on przedstawiony w Księdze Ezechiela (37:4,6): „wyschłe kości... sprawię, że obrośniecie ciałem”. Ta historia wcale nie mówi o nerce czy wątrobie, lecz o suchych kościach. Dlaczego?

Ponieważ wszystkie organy ulegają w ziemi rozkładowi i z pewnością nie będziemy ich mieli, kiedy będziemy powstawać z martwych.

Czwarta – najważniejsza – przyczyna, że Żydzi mają taką, a nie inną postawę, wiąże się z czasem. Zanim jednak przystąpię do jej omówienia, konieczny jest krótki wykład anatomii. Móżdżek, łączący się z rdzeniem kręgowym, kontroluje podstawowe funkcje życiowe; powyżej niego znajduje się mózg, który odpowiada za uczucia wyższe. Ludzie znajdujący się w stanie śpiączki mogą nadal samodzielnie oddychać. Tak długo, jak mózg działa, osoba uważana jest za żywą – tak według prawa amerykańskiego, jak i według prawa żydowskiego.

Czasami, jak wiadomo, następuje wybudzenie ze śpiączki i – w zależności od stopnia uszkodzenia mózgu – chory może wrócić do zdrowia. Kiedy jednak nastąpi śmierć mózgowa, zaczyna obumierać sam mózg. Współczesna medycyna zna sposoby
sztucznego podtrzymywania oddychania, ale w takim przypadku, kiedy móżdżek nie kontroluje podstawowych funkcji życiowych, w nieunikniony sposób dochodzi do zatrzymania akcji serca. To, co teraz powiem, w istotny sposób wpływa na
opinię rabinów w sprawie przeszczepów.

Otóż: nikt jeszcze nie obudził się ze śmierci mózgowej. To jedynie kwestia czasu, kiedy przestanie pracować serce. Rabini toczą wielką debatę, w którym momencie należy uznać ludzkie życie za skończone. Wielu uważa, że zgon następuje wraz ze śmiercią mózgową, inni zaś utrzymują, że śmierć przychodzi w momencie zatrzymania akcji serca. W związku z tą debatą rodzi się pytanie, czy wycięcia organu można dokonać w stanie śmierci mózgowej, kiedy serce jeszcze bije, czy też dopiero po ustaniu akcji serca? I dlatego na naszej karcie dawcy do wyboru są dwie opcje: pierwsza – zgadzam się na pobranie organów po śmierci mózgowej; druga – zgadzam się na pobranie organów po ustaniu akcji serca.

Na zakończenie opowiem pewną historię, którą możecie znać z gazet, gdyż w swoim czasie było o niej głośno. Siedmioletnia Meryl, urocza dziewczynka o jasnych, kręconych lokach, potrzebowała dwóch płuc. Zrozpaczeni rodzice błagali lekarzy, żeby ich jedynaczkę przesunąć na początek listy oczekujących na przeszczep. Ale to robi się jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia. Kilka miesięcy później, kiedy Meryl znalazła się w szpitalu, lekarze mieli do zakomunikowania rodzicom dwie wiadomości – jedną złą, drugą dobrą; pierwsza: że ich córce pozostało dziesięć dni życia, druga: że mogą ją przesunąć na początek listy.

Trzy dni później znaleziono dawcę i dziewczynka razem z obsługą medyczną została natychmiast przetransportowana do szpitala, gdzie już czekała w gotowości sala operacyjna. O godzinie wpół do trzeciej w nocy, kiedy helikopter wylądował na dachu

szpitala, Meryl zmarła. Lekarze mówią: „Przykro nam z powodu śmierci waszej córki, ale teraz mamy tylko czterdzieści minut, żeby jeszcze coś zrobić”. Na co rodzice: „O czym wy mówicie, przecież nasze dziecko nie żyje?!” „W tym szpitalu są dwie osoby, które czekają na nerkę. Jeśli się zgodzicie, dziecko może być dawcą”. „Absolutnie nie, to jest sprzeczne z naszą religią!”. Wtedy lekarze, zdenerwowani, zapytali: „Co to za religia, która pozwala wam użyć wszelkich sposobów, żeby wasze dziecko znalazło się na początku listy, angażować pilotów i cały personel medyczny, żeby w środku nocy lecieć na operację, a kiedy sami możecie innym ludziom uratować życie, odmawiacie?!” A oni odpowiedzieli: „Jesteśmy Żydami”.

Jako rabin i jako ortodoksyjny Żyd za wielką obrazę Imienia Bożego uważam to, że przyjmujemy od innych organy, ale sami nie chcemy ich dawać. Pewien transplantolog z Pittsburga powiedział mi ostatnio, że nie znosi kontaktować się z Żydami lub Izraelczykami, bo oni tylko biorą, a nie dają.

Na koniec przytoczę wers z Księgi Powtórzonego Prawa (30:19) – Bóg mówi ludowi: „kładę przed tobą życie i śmierć... wybierz życie”. Apeluję zatem, byście w swej ziemskiej podróży, kiedy staniecie przed takim wyborem, zawsze wybierali życie.

rabin Robby Berman


Skrót wykładu wygłoszonego 28 sierpnia 2005 r. w ramach programu Scholar in Residence organizowanego we współpracy ze Stowarzyszeniem ATaRa (na podstawie tłum. Moniki Krawczyk). Wykład dedykowany był pamięci Joy Rochwarger-Balsam z’L. Artykuł ukazał się w Biuletynie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie (nr 28).

Więcej informacji o poruszanej w artykule problematyce znajdziecie na stronie: http://www.hods.org/

 

/za: www.jewish.org/