Powrót barbarzyńców /Paweł Jędrzejewski/
Dziś kierowca w Łodzi najpierw śmiertelnie potrącił pieszego, który przechodził na pasach. Później zderzył się z autem, którym jechała kobieta w zaawansowanej ciąży. Porzucił samochód i uciekł między bloki. Przy skrzyżowaniu zaatakował kobiety na przystanku. Jedną z nich próbował wepchnąć pod nadjeżdżający autobus. Czytamy wypowiedź prokuratora:

"Za spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia mężczyźnie grozić może nawet 12 lat więzienia."

Nawet?!

Czyli dostanie siedem i wyjdzie po czterech.

A jeśli ktoś zaprotestuje, to zostanie nazwany "populistą" odwołującym się do niskiego uczucia zemsty i usłyszy ten najbardziej demagogiczny i głupi argument, że "nawet 100 lat w więzieniu zabitemu życia nie przywróci".

Ponad 3200 lat temu TORA domagała się - w ówczesnym dzikim świecie barbarzyńskiego bezprawia - najwyższej kary za zabójstwo.

Tora uważała, że zezwolenie na to, aby człowiek, który bez żadnego usprawiedliwienia moralnego pozbawił życia bliźniego, sam uszedł z życiem, jest najwyższą niesprawiedliwością.
Współczesna Europa uważa, że ważniejsza od sprawiedliwości jest miłość i wyrozumiałość wobec mordercy.
Współczesna Europa, w tym Polska, zerwały całkowicie z ideą, że chronione ma być życie niewinnego człowieka i skupiły się z pasją na ochronie życia morderców lub zabójców.
Nie istnieje kara śmierci. Kara dożywotniego więzienia niekoniecznie oznacza w praktyce dożywotnie więzienie. W wielu krajach nie ma w ogóle kary dożywotniego więzienia. Kary za pozbawienie życia w takiej sytuacji, jak opisana powyżej, są oburzająco niskie.
 
Domaganie się surowych kar za morderstwo lub za totalne lekceważenie ludzkiego życia, jakie demonstrował oszalały (pod wpływem narkotyków?) kierowca w Łodzi, nie ma nic wspólnego z popularnym - i błędnym - rozumieniem biblijnej zasady "oko za oko".

W judaizmie "oko za oko" nigdy nie znaczyło wydłubywania oka, a jedynie odpowiednią karę pieniężną zasądzaną za pozbawienie wzroku na rzecz pokrzywdzonego. W zasadzie "oko za oko" chodziło o co innego: oko nędznego biedaka miało być "warte" tyle samo, co oko potężnego bogacza. Chodziło o równość wobec prawa. Natomiast był jeden wyjątek od zasady "pieniężne zadośćuczynienie za krzywdę": była to kara za pozbawienie życia. Temu, komu odebrano życie, na nic nie przyda się odszkodowanie. A jeśli morderca zabierał komuś życie, nie miał prawa zachować swojego. Byłoby to niesprawiedliwe. Stąd za morderstwo z premedytacją lub za skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie prowadzące do utraty życia - kara śmierci. Sprawiedliwie.

Odchodząc  już od opisywanej sytuacji do szerszego potraktowania problemu kar: tam, gdzie nie istnieje kara śmierci za zamordowanie człowieka, wartość życia ludzkiego nie staje się wcale wyższa, ale NIŻSZA. Podobnie z niskimi karami za spowodowanie śmierci w wypadku, który nie wynika z awarii samochodu lub warunków atmosferycznych, lecz ludzkiego, nieodpowiedzialnego, ale dającego się przewidzieć zachowania (np. siadanie za kierownicą po zażyciu narkotyków lub alkoholu). Obniża się wartość życia niewinnego człowieka, natomiast rośnie wartość życia, tego kto życie odebrał. On ma przecież do swojej dyspozycji gwarancję prawną, że jego życie jest chronione, a wyrok krótki. Jego ofiara jej nigdy nie miała. I nikt z nas - nie-morderców - nie ma takiej gwarancji. Niewinni nie są chronieni; mordercy mają gwarancję życia. Taki to absurd!

Nastąpiła wielka, świadomościowa, wręcz kulturowa przemiana: po tysiącleciach wrócili ci okrutni, groźni barbarzyńcy, którym przeciwstawiała się Tora. I w naszym "postępowym" świecie w imię "humanizmu" to oni kontrolują prawo. Zawsze chronią przede wszystkim zabójcę, a za nic mają życie całkiem niewinnych ludzi - np. właśnie takich przechodzących jezdnię na pasach lub stojących na przystankach.

 

12 grudnia 2016